W 1990 r. podczas szczytu przywódców państw europejskich Margaret Thatcher nazwała pomysł stworzenia wspólnej waluty szalonym i zapowiedziała. Jej zdaniem, wprowadzenie takiej waluty byłoby sprzeczne z brytyjskimi interesami. Dla pani Thatcher europejska waluta oznaczała pogłębieniem integracji europejskiej, czemu była przeciwna. Uważała, że jako projekt polityczny jest to błąd. Dla zwolenników głębszej integracji wprowadzenie euro było tylko logiczną konsekwencją Traktatu Rzymskiego z 1957 r., w którym zapowiedziano dążenie do „coraz ściślejszego związku między narodami Europy”.
Relacje Margaret Thatcher z EWG (było to jeszcze przed powstaniem UE) nie były łatwe. Symbolicznie widzianą ją z torebką w ręku, którą wali o pulpit i krzyczy „nie pozwalam”. Jaka będzie legenda Davida Camerona? Czy tego, który sprawi, że Wielka Brytania stanie się samotną wyspą? Jeśli nawet Brytyjczycy powiedzą „tak” w referendum, to Wielka Brytania będzie to przynależność na specjalnych warunkach, takich właśnie jak chciała tego premier Thatcher.
Jak do tej pory większymi sukcesami mogą się pochwalić zwolennicy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Mają głośnych zwolenników tego pomysłu. No i mają za sobą dużą część prasy. Wystarczy przejrzeć gazet z ostatnich dni. Na pierwszej stronie „The Daily Telegraph” ogromne zdjęcie członków gabinetu, którzy są na „Nie”. Jak podkreśla gazeta, po raz pierwszy od referendum, które odbyło się 40 lat temu, ministrowie publicznie dołączają do kampanii przeciwko decyzji swojego premiera. Zdjęcie Davida Camerona przemawiającego przed swą siedzibą przy Downing Street znalazło się dopiero na stronie szóstej. „The Sunday Times” cytuje anonimowe źródła, według których premier miał być „absolutnie wściekły” na Michela Gove’a, swojego partyjnego kolegę, za to że opowiedział się za Brexitem. Z pewnością jest jeszcze bardziej wściekły na Borisa Johnsona, jednego z najpopularniejszych, z niezrozumiałych dla mnie powodów, członków Partii Konserwatywnej.
Inne gazety podważają osiągnięcia premiera w brukselskich negocjacjach. „The Sun” drukuje list Camerona, w którym uwypukla on dobre strony pozostania w Unii i punktuje niebezpieczeństwa związane z wyjściem. Komentarz nie pozostawia wątpliwości, po której stronie stoi gazeta: „Premier pisze, że będziemy silniejsi, bezpieczniejsi i bogatsi, pozostając w zreformowanej Europie. To może być prawda, tyle tylko że nie ma żadnej zreformowanej Europy. (…) Nawet jeśli kampanie zachęcające do głosowania za wyjściem z UE są chaotyczne i wewnętrznie skłócone, to nie oznacza, że ich fundamentalny przekaz jest błędny (…). David Cameron osiągnął coś bardzo ważnego, doprowadzając do referendum, ale jego nieudolność w uzyskaniu wartościowego porozumienia oznacza, że stoi dzisiaj po złej stronie historii”.
Powszechna jest też opinia, że David Cameron nie osiągnął tego, co wypunktował w liście do przewodniczącego Rady Europy Donalda Tuska. Do porażki brytyjskiego premiera – twierdzą gazety – przyczyniła się premier Beata Szydło. W artykule, zatytułowanym „Polska zmusiła premiera do tańca”, „The Mail on Sunday” cytuje anonimowego uczestnika negocjacji, który podkreśla, że nieustępliwa postawa polskiej premier była jednym z głównych powodów przeciągania się negocjacji w Brukseli. Dodajmy: pozostałe państwa Grupy Wyszehradzkiej i republiki bałtyckie zgodziły się na brytyjskie pomysły znacznie szybciej, nawet jeśli zmiany mogą odbić się negatywnie na położeniu obywateli tych państw w Wielkiej Brytanii, a w przyszłości i w innych państwa Unii. Gazeta przytacza też wypowiedź anonimowego przeciwnika UE, który stwierdził, że osiągnięcia premiera Camerona w kwestii reformy UE „są bez znaczenia”.
Jeśli Brytyjczycy opowiedzą się za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, to z pewnością pro unijni Szkoci będą domagać się przeprowadzenia ponownego referendum w sprawie niepodległości. Stany Zjednoczone nie będą z takiego obrotu spraw zadowolone – prezydent Barak Obama kilkakrotnie jednoznacznie wyraził swoje stanowisko w tej sprawie. W rezultacie Wielka Brytania może się stać samotnie dryfującą wyspą.
Julita Kin