Czy na pokładzie Tu-154 doszło do eksplozji ładunku wybuchowego? Nie wiem. Wiem natomiast, że są poważne przesłanki do tego, żeby taką hipotezę sprawdzić i wyjaśnić – mówiła Joanna Lichocka. Posłanka PiS, a wcześniej znana dziennikarka, spotkała się z londyńską Polonią, rozmawiano nie tylko o katastrofie smoleńskiej.
„Pogarda”. Ten film, otwierający dzisiejsze spotkanie, robi wrażenie; autorki dokumentu – Joanna Lichocka i Maria Dłużewska – otrzymały za niego Nagrodę Główną Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
To opowieść o tym, jak po 10 kwietnia 2010 roku przemysł pogardy, wcześniej wycelowany w prezydenturę Lecha Kaczyńskiego, nie zaprzestał swojego działania. A wręcz przeciwnie. Walka z krzyżem, kłamstwa rządu i mainstreamowych mediów, wystąpienia różnych tak zwanych autorytetów, tuszowanie śladów, ośmieszanie tych, którzy dążyli do poznania prawdy. Bohaterami 52-minutowego obrazu są rodziny ofiar tragedii smoleńskiej: Ewa Błasik, Ewa Kochanowska, Magdalena Merta, Małgorzata Wypych, Andrzej Melak i Jacek Świat.
Rynkowa fikcja
– Ten film wyemitowano dotąd tylko w telewizjach Trwam i Republika, natomiast w pozostałych mediach był na niego szlaban. Polacy znają go z internetu i pokazów takich jak ten dzisiejszy, które organizowaliśmy za granicą oraz w różnych częściach kraju – mówi Lichocka, dodając, że nawet z tym były problemy. Bo jeśli w danym powiecie czy gminie rządziła Platforma, wówczas odmawiano wynajęcia sali, a ratunkiem w tej sytuacji okazywały się salki katechetyczne bądź kościoły.
– Za rządów PO bezpardonowo walczono z wolnością słowa, demokracją, wprowadzano cenzurę, wyrzucano z pracy dziennikarzy. A teraz ci sami ludzie, o ironio, zarzucają to nam – mówi prelegentka. I podkreśla, że przez całe lata medialny wolny rynek był w Polsce fikcją. Reklamy i ogłoszenia rządowe kierowano tylko do tytułów i stacji blisko związanych z władzą, albo wykonujących jej polecenia. Nie przypadkowo państwowe, a więc społeczne pieniądze, szerokim strumieniem płynęły do Gazety Wyborczej, Newsweeka czy TVN-u, a żadne media niezależne nie miały szansy na takie wsparcie. Skutkowało to również tym, że biznes bał się w nich ogłaszać, ponieważ tracił w ten sposób możliwość współpracy z instytucjami bądź firmami zależnymi od Platformy.
W prywatnym folwarku
Sobotni wieczór, Sala Malinowa Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie tętni życiem. Nie brakuje stałych bywalców polonijnych spotkań, jest też wiele nowych twarzy. Najpierw pokaz filmu, potem pytania publiczności.
Joanna Lichocka to znana postać. Dziennikarka telewizyjna i prasowa, pracowała m.in. w TVP 1, TVP Info, Polsacie, TVP Puls, TV Republika. Jej teksty ukazywały się w Tygodniku Solidarność, Życiu Warszawy, Życiu, Przyjaciółce, Dzienniku, Rzeczpospolitej, Gazecie Polskiej, Do Rzeczy. Lichocka jest również autorką filmów dokumentalnych, a od października ubiegłego roku posłanką na sejm z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
– Zajęłam się czynną polityką, bo nasz kraj wymaga gruntownych reform. Poprzednia ekipa zostawiła Polskę w zapaści, praktycznie we wszystkich dziedzinach życia. Uprzywilejowana kasta beneficjentów okrągłego stołu miała się świetnie, natomiast zwykli ludzie żyli w biedzie ledwo wiążąc koniec z końcem. Wielkie biznesy i korporacje traktowały nas jak państwo kolonialne, w którym można płacić głodowe pensje i zatrudniać pracowników na umowach śmieciowych – wylicza Lichocka, podkreślając, że obecnie to się zmienia, stąd tak duża agresja i ataki na PiS. Nieprzypadkowo, bo ci, którzy przez lata traktowali nasz kraj jak prywatny folwark widzą, że ich czas się kończy. Jeszcze ostatnie podrygi, jeszcze konwulsyjne próby zmiany biegu zdarzeń, ale III RP w istocie odchodzi do lamusa.
– Joanna Szczepkowska powinna przyjść do studia Wiadomości i ogłosić: „Proszę państwa, w Polsce runął postkomunizm” – mówi Lichocka, nawiązując do wystąpienia z 1989 roku, kiedy ta znana aktorka stwierdziła, że w Polsce właśnie skończył się komunizm.
A co z powrotami do kraju tych, którzy zostali wypchnięci za granicę, bo we własnej ojczyźnie nie było dla nich miejsca? Zdaniem posłanki PiS w krótkim czasie nie da się doprowadzić do tego, że poziom życia i zarobki nad Wisłą będą takie same jak na Zachodzie. Natomiast ma się to zmienić dzięki realizacji programu wicepremiera Mateusza Morawieckiego, programu reform na podstawie którego państwo będzie wspierać i promować polskie technologie i rozwiązania innowacyjne oraz wzmacniać rodzime gałęzie przemysłu. A to przełoży się na nowe miejsca pracy i lepsze zarobki. Tyle że w perspektywie… 25 lat.
Trybunał dla Tuska
Sławomir Wróbel (Great Poland) i Elżbieta Listoś (Koło Członków Indywidualnych). To dzięki nim dzisiejsze spotkanie doszło do skutku. Kolejne z długiej serii, gdyż obie współpracujące ze sobą organizacje od kilku lat zapraszają do Londynu znane osoby polskiego życia społecznego, naukowego, kulturalnego. Frekwencja dopisuje, tak jest również i dziś. Kolejne pytania, kolejne odpowiedzi. Katastrofa smoleńska rozpala emocje.
– Czy na pokładzie samolotu Tu-154 doszło do eksplozji ładunku wybuchowego? Nie wiem. Wiem natomiast, że są przesłanki do tego, żeby taką hipotezę sprawdzić i wyjaśnić. Nowa komisja będzie miała wiele wątków do rozwikłania, gdyż poprzedni rząd starał się zamieść tę sprawę pod dywan – mówi Lichocka. Jak podkreśla, ani rosyjski MAK ani Komisja Millera nie zbadały przyczyn katastrofy rzetelnie, w swoich raportach nie przedstawiając prawdy. Wielokrotnie za to szkalowano Polskę, dowódcę sił powietrznych gen. Andrzeja Błasika, gmatwano tropy i dowody. Co więcej, za to tragiczne wydarzenie, w którym zginęło 96 osób z parą prezydencką na czele, do tej pory nikt nie poniósł odpowiedzialności. Chociażby symbolicznej…
– Nie wyobrażam sobie, żeby Donald Tusk, którego kancelaria, jako ówczesnego premiera, organizowała lot, nie stanął kiedyś przed Trybunałem Stanu. Ja będę o tym mówić w sejmie. Nie teraz, to nie sprawa pierwszej wagi, ale powolutku dojdziemy do prawdy – zapowiada Joanna Lichocka.
Piotr Gulbicki