Reakcjonista, monarchista, wielbiciel Józefa Piłsudskiego i Radziwiłłów. A przede wszystkim polityczny realista i barwna postać polskiego życia społeczno-kulturalnego. 18 lutego minęła 50. rocznica śmierci Stanisława Cata-Mackiewicza.
Zróżnicowani goście, ciekawe tematy. To kolejne w ostatnim okresie spotkanie organizowane przez dr Dobrosławę Platt, dyrektorkę Biblioteki Polskiej POSK w Londynie. Sala Malinowa, niedzielne popołudnie, wypełniająca pomieszczenie publiczność. I prelegent – prof. Jacek Bartyzel z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Temat – „Myśl polityczna Stanisława Cata-Mackiewicza”.
Rębajło z temperamentu
„To była indywidualność. Po jego towarzystwie inni mężczyźni wydawali się monotonni” – Jadwiga Dziewulska-Karbowska, dziennikarka. „Rębajło z temperamentu. Awanturnik, który pisał to, co myślał” – Czesław Miłosz, poeta, laureat Nagrody Nobla. „Potrzebował kobietę i żarcie. To był renesansowy człowiek” – Tadeusz Zabłocki, dyplomata.
To kilka opinii na temat Mackiewicza wypowiedzianych w filmie „Reakcjonista”. Ten 58-minutowy dokument w reżyserii Grzegorza Brauna rozpoczął dzisiejsze spotkanie. Lata młodzieńcze, zawodowa droga, ewolucja poglądów. Od czasów wileńskich, przez okres londyński, po komunistyczną Polskę.
„Cat” był nietuzinkową postacią emigracji. Po II wojnie światowej zakotwiczył w Londynie, gdzie wydawał tygodnik „Lwów i Wilno”. Jego teksty ukazywały się też w innych gazetach. W niektórych środowiskach był bardzo popularny, a w pozostałych wręcz odwrotnie. I trudno się dziwić, bo nie ukrywał swoich poglądów – krytykował rząd, głosił nieprawomyślne tezy, podążał własną ścieżką. Dobrze charakteryzował go pseudonimem „Cat”, zaczerpnięty z powieści Rudyarda Kiplinga, a oznaczający kota chodzącego własnymi drogami.
W czerwcu 1954 roku Mackiewicz został premierem emigracyjnego rządu. To nie był dla niego łatwy okres, przetasowania w politycznym układzie sił doprowadziły do upadku gabinetu. Ostatecznie zdecydował się na powrót do komunistycznej Polski, gdyż, jak twierdził, na emigracji nie ma już dla niego szans rozwoju.
– Był rok 1956, czas odwilży i nadziei. Mackiewicz wierzył, że nad Wisłą nastąpi dekomunizacja ideologiczna, oczywiście w warunkach podległości o charakterze ekonomicznym, militarnym czy gospodarczym. I do pewnego stopnia tak się stało – mówi prof. Bartyzel, dodając, że były emigracyjny premier związał się z prasą PAX-owską, nie zdecydował się jednak na podjęcie działalności politycznej. Nie zamierzał być koncesjonowanym posłem, natomiast chciał pisać, drukować, zarabiać. To był jego świat, jego życie, a komuniści mu to gwarantowali. Swojej decyzji nie uważał za zdradę – podkreślał, że w kraju również można robić dobrą robotę.
Europa Stalina
Pochodził z Petersburga, jednak z czasem jego rodzina przeniosła się do Wilna. W czasie I wojny światowej Mackiewicz związał się z Polską Organizacją Wojskową, potem walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, a w 1922 roku założył konserwatywny dziennik „Słowo”. To była jedna z ciekawszych gazet ówczesnej Polski, publikowali w niej znakomici dziennikarze, w tym dwaj jego bracia – Józef i Wacław.
Jednocześnie Mackiewicz udzielał się politycznie, w latach 1928-1935 zasiadając w sejmie z ramienia Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Nigdy nie ukrywał swojej fascynacji Józefem Piłsudskim, którego uważał za najwybitniejszego Polaka w historii. Sympatyzował z jego polityką, poparł zamach majowy, jednak po śmierci marszałka uznał, że sprawy idą w złym kierunku. Pisał, że Polska jest nieprzygotowana do obrony, za co na kilkanaście dni trafił do Berezy Kartuskiej. Zarzut – osłabianie patriotycznego ducha Polaków.
Po wybuchu wojny przedostał się do Francji, a następnie Wielkiej Brytanii. W Londynie pisał w „Wiadomościach”, był członkiem Rady Narodowej i zagorzałym przeciwnikiem polityki gen. Władysława Sikorskiego. Krytykował układ Sikorski-Majski zarzucając premierowi i Naczelnemu Wodzowi, że nie ustalono w nim sprawy terenów zajętych przez Sowietów po 17 września 1939 roku, a więc de facto nie rozstrzygnięto naruszenia nietykalności granic państwa.
W styczniu 1944 roku ukazał się artykuł Mackiewicza w którym wbrew oficjalnie głoszonym opiniom dowodził, że w Teheranie oddano Stalinowi połowę Europy po linię Łaba-Triest. A to oznacza, że tylko cud może sprawić, iż Polska będzie niepodległa. I znów okazało się, że ma rację.
Na niemieckiej pustyni
– Był politycznym wizjonerem, miał bardzo rzadki w naszym kraju dar umiejętności odróżniania ocen na różnych płaszczyznach – politycznej, kulturowej, ideologicznej, moralnej, emocjonalnej… W Polsce dominuje bowiem nastawienie, że albo jakiś kraj czy naród kochamy bezgranicznie albo go nienawidzimy – mówi prof. Bartyzel, podkreślając, że Mackiewicz przed wojną dostrzegał wyraźną sprzeczność interesów geopolitycznych Polski i Rosji. Nie przeszkadzało mu to jednak twierdzić, że Romanowowie byli świetnymi władcami. Co więcej, przy całej swojej wrogości do sowieckiej Rosji był rusofilem kulturowym.
Zupełnie inny był jego stosunek do naszych zachodnich sąsiadów. Gardził Niemcami i tamtejszą kulturą. Jak podkreślał, niemiecka literatura jest pustynią, a słynny filozof Georg Wilhelm Friedrich Hegel największym półgłówkiem odpowiedzialnym za deprawację umysłową nie tylko swoich rodaków.
Z kolei niechęć „Cata” do Anglików od czasów wojny miała podłoże polityczne, do której z czasem doszły czynniki estetyczne (architektura, kuchnia itp.). Nie zmieniało to jednak faktu, że podziwiał tutejszy system jako znakomicie realizujący interesy Zjednoczonego Królestwa.
Łakomy kąsek komunistów
Jest 14 czerwca 1956 roku. Mackiewicz ostentacyjnie opuszcza Londyn i udaje się do rządzonej przez komunistów Polski. Na stałe. Opinia publiczna podzieliła się – jedni rzucali na niego gromy, inni byli bardziej wstrzemięźliwi. Co leżało u podstaw tej decyzji? Bodaj najważniejsza sprawa to kwestie finansowe, w Londynie bowiem ledwo wiązał koniec z końcem. Z jednej strony był tu bardzo popularny jako pisarz i publicysta, a z drugiej skończony jako polityk. Nad Tamizą już nic go nie trzymało, chciał spróbować nowego, innego życia.
Dla komunistów jego powrót, podobnie jak później Melchiora Wańkowicza, był łakomym kąskiem, jednak, jak się okazało, Mackiewicz potrafił zachować kręgosłup i niezależność. Publikował głównie w Instytucie Wydawniczym PAX, ale z czasem zaczął pisać pod pseudonimem do paryskiej „Kultury” artykuły z serii „Listy z kraju niewoli”, w których pokazywał prawdziwe oblicze ówczesnej Polski. Komuniści długo nie mogli dojść kto stoi za tymi tekstami, nie będącymi bynajmniej apologią życia w PRL. Kiedy wreszcie zdemaskowano autora „Catowi” wytoczono proces za działalność na szkodę socjalistycznego państwa. Sam oskarżony nie ukrywał, że chce stanąć przed sądem, to byłaby dla niego szansa swoistego oczyszczenia. Jednak nie doczekał tego, zmarł 18 lutego 1966 roku. Miał 70 lat…
Piotr Gulbicki