Większość wystąpień kanclerzy skarbu jest zbudowana w podobny sposób. Na początku przedstawia on sytuację gospodarczą kraju i przewidywania na przyszłość. W drugiej części prezentuje konkretne decyzje. Ze względu na to, że mają one wpływ na sytuację finansową wszystkich mieszkańców Wielkiej Brytanii, na tę drugą część czekają wszyscy.
W sumie, wystąpienie kanclerza skarbu jest najbardziej komentowanym wystąpieniem parlamentarnym roku, bardziej niż królowej, która w imieniu rządu inauguruje doroczną sesję parlamentu. Już w kilka minut po zakończeniu przemówienia kanclerza wiemy, ile i kto zyska, a kto straci, które decyzje będą miały wpływ na koniunkturę państwa, jakie można uznać za wątpliwe i w jakim stopniu spełniły się wcześniejsze spekulacje na temat zawartości budżetu, a co było dla wszystkich zaskoczeniem. Niektóre decyzje wchodzą w życie natychmiast, na ogół jest to podwyżka cen benzyny, papierosów i alkoholu. Inne, znacznie ważniejsze, jak zmiany w progach podatkowych, poziomu podatku od działalności gospodarczej itp. wchodzą na ogół w życie wraz z nowym rokiem finansowym. Odkąd wiele zmian zapowiedzianych przez kanclerza wprowadzanych jest z opóźnieniem, widowisko straciło na dramaturgii. Nikt dziś nie goni do sklepu, by kupić ostatnią paczkę papierosów po starej cenie, aby potem zaciągnąć się nim w pobliskim pubie, pijąc tańszą niż za kilka godzin szklaneczkę piwa. W wielu sklepach jeszcze przez wiele tygodniu widnieją napisy: „Alkohol i papierosy po cenach sprzed budżetu”. W ten sposób sklepikarze zachęcają do kupna, a nie podnoszą cen, bo sprzedają towar ze starej dostawy.
Budżet jest tą wiadomością – dobrą czy złą – o której szybko się zapomina. Złorzeczymy nabierając benzyny po wyższej cenie, oglądamy z zainteresowaniem pierwszą wypłatę w nowym roku finansowym, patrząc ile zyskaliśmy z powodu podniesienia kwoty wolnej od podatku. A potem zapominamy o budżecie. Życie ma swoje prawa i trudno się denerwować przez cały rok z powodu postanowień ogłoszonych jednego marcowego dnia.
Tylko kilka wielkich przemówień kanclerzy skarbu przeszło do historii. Tylko kilka zasadniczych decyzji zawartych w budżecie miało doniosły wpływ na sytuację gospodarczą i polityczną Wielkiej Brytanii.
Tegoroczny budżet, przedstawiony przez kanclerza George’a Osborne’a, jest w pewnym sensie jednym z nielicznych, który jest pozornie dobry dla wszystkich. Podniesiona została kwota wolna od podatku, podwyższono próg zarobków, powyżej którego obowiązuje wyższa stawka podatkowa, obniżono opodatkowanie dochodów od działalności gospodarczej. Dodatkowym słodkim prezentem jest zapowiedź wprowadzenia specjalnego podatku, którym obłożone zostaną napoje zawierające dużo cukru. Budżet ten ma jednak drugie, mniej słodkie, dno. Zasiłki dla bezrobotnych i dodatki na dzieci zostały zamrożone na cztery lata, a wiara w to, że podwyższenie cen słodkich napojów gazowanych zmniejszy ich konsumpcję, zwłaszcza przez dzieci, może okazać się złudzeniem. Czy w konsekwencji zmniejszy się liczba dzieci otyłych? O tym będzie się można przekonać za kilka lat. Z punktu widzenia perspektyw na przyszłość ważniejsze są niepokojące przewidywania zastoju gospodarczego Wielkiej Brytanii, który – jak przewiduje Osborne – wystąpi ze względu na zwolnienie tempa rozwoju gospodarczego Chin.
Jeśli obecny budżet przejdzie do historii, to nie ze względu na wystąpienie kanclerza skarbu, ale dymisję ministra emerytur i opieki społecznej. Iain Duncan Smith, odpowiedzialny za – źle przyjmowaną przez znaczną część społeczeństwa – reformę systemu zasiłków, podał się do dymisji w dzień po wystąpieniu George’a Osborne’a w Izbie Gmin. Iain Duncan Smith i George Osborne za sobą nie przepadali, co było tajemnicą poliszynela. Ale nie to było najważniejsze. Od dawna było wiadomo, że Osborne poszukuje oszczędności, głównie zmniejszając wydatki na cele społeczne. Tym razem cięcia miały dotknąć także część dodatków dla osób chorych i niepełnosprawnych. Wzbudziło to protest części posłów Partii Konserwatywnej. W dzień po ogłoszeniu budżetu kanclerz skarbu stwierdził, że nad propozycją cięć w zasiłkach „będzie się zastanawiał”.
I tego dla ministra Smitha było za dużo. Poczuł, że próbuje się uczynić z niego winnego polityki rządu. W liście skierowanym do premiera stwierdził, że jego ministerstwo od dawna było pod presją, by dokonywać dalszych cięć, na które godził się wbrew własnemu przekonaniu. Na zakończenie listu wyraził nadzieję, że w przyszłości rząd będzie mógł z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że „jesteśmy wszyscy razem”. To ostatnie zdanie było mantrą wyborczą konserwatystów.
Rezygnacja Smitha pokazała wyraźnie podziały w Partii Pracy. To podziały nie tylko związane z takim czy innym systemem zasiłków. Znacznie ważniejszy jest podział związany z podejściem do Unii Europejskiej. Ministrowie, którzy – tak jak Smith – są zwolennikami wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, znaleźli się w niewygodnej sytuacji. Są w rządzie, ale jednocześnie prowadzą kampanię przeciwną tej, na czele której stoi premier. Czy to początek zmian w rządzie? Zobaczymy.
Julita Kin