– To kłamstwo, że pani Kiszczakowa zrealizowała wolę swojego męża, który rzekomo chciał, żeby po jego śmierci przekazać teczki agenta „Bolka” do IPN-u. Jest zupełnie inaczej, ona je dostała od kogoś innego – mówił Krzysztof Wyszkowski podczas spotkania z londyńską Polonią.
Ma 69 lat i bogatą przeszłość. Publicysta, polityk, działacz związkowy.
W okresie PRL-u Wyszkowski był aktywnym członkiem opozycji – współzakładał Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża, współpracował z KSS „KOR”, działał w „Solidarności”. Internowany, i szykanowany przez bezpiekę, w 1989 roku jako niezależny obserwator znalazł się przy okrągłym stole, o którym dziś mówi, że była to misternie przygotowana mistyfikacja, mająca na celu uwłaszczenie komunistycznej nomenklatury i przejście suchą stopą dawnych towarzyszy, przy pomocy ich agentów, do nowego ustroju. Konsekwencje tego są dla Polski fatalne.Nocna zmiana
Niedzielne południe, sala parafialna polskiego kościoła na londyńskim Ealingu. Krzysztof Wyszkowski na brak zajęć nie narzeka – wcześniej spotykał się z Polonią w Leeds i Birmingham, a dziś na zaproszenie organizacji Patriae Fidelis zagościł w brytyjskiej stolicy. Temat wykładu – „Solidarność w cieniu bezpieki. TW „Bolek”, historia prawdziwa”.
Dzisiejszy prelegent od lat nie ukrywa swojego stosunku do Lecha Wałęsy. Wielokrotnie twierdził, że dawny lider „Solidarności” był konfidentem, pobierającym za donoszenie na kolegów sowite wynagrodzenie.
– Niestety, ciągle pełna wiedza o tym człowieku i jego przeszłości nie dociera do wielu ludzi, nawet tych interesujących się wydarzeniami w Polsce. Mimo książek, artykułów i opracowań naukowych na ten temat – ubolewa Wyszkowski i dodaje, że ostatnia sprawa z teczkami „Bolka”, które wdowa po generale Kiszczaku zaniosła do IPN-u, ma drugie dno.
– Obecnie prowadzone są badania, które mają stwierdzić, gdzie owe dokumenty rzeczywiście się znajdowały. Ze względu chociażby na stęchliznę, którą przesiąkły, wiadomo już, że Kiszczak nie trzymał ich w swoim mieszkaniu, jak głosi oficjalna wersja. Wdowa po nim dostała materiały od kogoś innego z poleceniem zaniesienia do IPN-u i wymuszenia na Instytucie ujawnienia ich zawartości – mówi Wyszkowski, który nie ma wątpliwości, że dokumenty są oryginalne. Dotąd większość badaczy uważała, że zginęły bezpowrotnie – miały zostać zniszczone przez Wałęsę i jego pomagierów po słynnej nocnej zmianie, czyli obaleniu rządu Jana Olszewskiego 4 czerwca 1992 roku.
Komunistyczne sznurki
Znany jest z barwnego języka i ciętego pióra, jego teksty ukazują się m.in. w „Gazecie Polskiej” i „Tygodniku Solidarność”. Na początku lat 90. ubiegłego wieku Wyszkowski był doradcą dwóch premierów – Jana Krzysztofa Bieleckiego i Jana Olszewskiego. Bez ogródek mówi, co myśli o tzw. przemianach w Polsce i pookrągłostołowych „elitach”, których symbolami są tacy ludzie jak Jacek Kuroń, Bronisław Geremek czy Tadeusz Mazowiecki. A kim byli w istocie?– W czasach stalinowskich Kuroń zakładał Czerwone Harcerstwo, a Mazowiecki pracował nad dywersją wewnątrz Kościoła, rozbijając go od środka, jako tzw. postępowy katolik, pisząc m.in. podłe artykuły atakujące biskupa Czesława Kaczmarka. Z kolei Geremek był wieloletnim członkiem PZPR, wyjeżdżał na zagraniczne stypendia, a przez kilka lat, w latach 60. ubiegłego wieku, kierował Centrum Ośrodka Kultury Polskiej w Paryżu. Takie stanowisko było zastrzeżone dla zaufanych towarzyszy – mówi Wyszkowski, dodając, że wszyscy trzej zaczynali jako typowi aparatczycy, a potem, wraz z całym systemem, ewoluowali. Dziwnym trafem po wprowadzeniu stanu wojennego na czele środowisk solidarnościowych stanęli nie ludzie wybrani w związkowych wyborach w latach 1980-81, tylko byli stalinowcy, których przedstawiano społeczeństwu jako bohaterów, mających przewodzić najbardziej patriotycznie nastawionym kręgom narodu w walce z komunizmem. Osoby z tego środowiska stanowiły również trzon strony solidarnościowej podczas rozmów okrągłego stołu.
– To była fikcja. Kiedy w mediach pokazywano spory między przedstawicielami władzy i opozycji, w istocie od wewnątrz wyglądało to zupełnie inaczej. Premierem został Mazowiecki, jednak tak naprawdę za sznurki dalej pociągali komuniści – Jaruzelski został prezydentem, Siwicki szefem Ministerstwa Obrony Narodowej, a Kiszczak kierował Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. Tych, którzy próbowali pokazywać prawdę, wyśmiewano, przypinając im łatkę oszołomów – mówi Wyszkowski. Sytuacja zmieniła się dopiero, kiedy na czele rządu stanął Jan Olszewski. Jego gabinet jednak szybko upadł, podczas próby przeprowadzenia lustracji, co dobitnie pokazuje, jak potężna była siła agentury.
Hodując elity
Grabież majątku narodowego, afery gospodarcze, złodziejska prywatyzacja… W ich efekcie miliony Polaków zostało skazanych na emigrację bądź wegetację we własnym kraju, podczas gdy uprzywilejowana kasta opływała w dostatki, chwaląc ustrój nowej szczęśliwości. Dziś to oni tak zajadle bronią swoich pozycji i apanaży, wychodząc na ulice pod pretekstem troski o demokrację. I skarżą na Polskę za granicą, korzystając ze wsparcia działających nad Wisłą mediów.
– Nieprzypadkowo, gdyż zdecydowana większość gazet jest w niepolskich rękach, głównie niemieckich. Niemcy zwalczają próby oczyszczenia Polski z postkomunistycznej nomenklatury ze względu na własne interesy, ale również dlatego, że tamtejsze służby specjalne w dużym stopniu przechwyciły PRL-owską agenturę. Podobnie jak Amerykanie i Brytyjczycy. To dla nich woda na młyn, mają swoje grupy wpływów w różnych środowiskach – mówi Wyszkowski, podkreślając, że z jednej strony szkaluje się Kościół katolicki, a nawet papieża Jana Pawła II, a z drugiej broni i promuje agenta Wałęsę.
– Ten człowiek regularnie udziela wywiadów dla zagranicznych mediów, w których znieważa Polskę, strasząc widmem dyktatury. To jeden z głównych antypolskich propagandystów na świecie. Bez przerwy opowiada kłamstwa i niestworzone rzeczy. Co więcej, zapowiada, że doprowadzi do rozruchów, nawet krwawych, żeby obalić rzekomo „faszystowski rząd Kaczyńskiego” – mówi Wyszkowski, według którego za niedawnymi wydarzeniami związanymi z ujawnieniem teczek agenta „Bolka”, znalezionymi w domu generała Kiszczaka, może stać Rosja. – Pamiętajmy, że SB była oddziałem KGB na Polskę, a dane tajnych współpracowników bezpieki znajdowały się na Łubiance. Można zatem przypuszczać, że owe dokumenty przyjechały z Rosji i zostały „sprezentowane” Polakom – po to, żeby pokazać, że to nie Rosjanie hodują polskie elity naszpikowując je swoją agenturą, tylko sojusznicy z Zachodu – w imię własnych interesów…
Piotr Gulbicki