Dziś, w piątek 29 kwietnia mija piąta rocznica śmierci Krystyny Bednarczykowej.
Jeden z rozdziałów wspomnieniowej książki Czesława Bednarczyka pt. „W podmostowej arkadzie” zatytułowany jest „Fundują nam jubileusz”. Szło o obchodzone w 1979 roku 30-lecie Oficyny Poetów i Malarzy, a jubileusz urządziła wydawnictwu Bednarczyków nie emigracyjna, społeczna instytucja czy organizacja, lecz para podobnych do nich ludzi z inicjatywą: Ewa i Stanisław Rusieccy i ich Konfraternia Artystów. Bednarczyk pisze, że jubileusz wypadł bardzo okazale i uroczyście, masowo przybyli rodacy z Londynu, paru pisarzy i profesorów z Francji, Belgii i Szwajcarii. Nie przybyli tylko przedstawiciele prasy emigracyjnej, nie nagrywało imprezy Radio Wolna Europa, ani polska sekcja BBC, nie przybyli także ani przedstawiciele Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, ani Zrzeszenia Artystów Plastyków Polskich (APA), ani działacze polityczni. Z polskiego Londynu nie było praktycznie nikogo. Jak dodaje Bednarczyk – w późniejszych spotkaniach i rozmowach, wiedząc o udanej imprezie, tłumaczyli fałszywie żałując, że w tym czasie przebywali poza Londynem…
Taki był stosunek emigracji niepodległościowej do Oficyny Poetów i Malarzy.
W ogromnym dorobku wydawniczym książek opatrzonych charakterystyczną sygnaturą-rozetką zaprojektowaną przez Zygmunta Turkiewicza jest ponad tysiąc tytułów. Wśród emigracyjnych autorów zabrakło właściwie jednego tylko pisarza, Witolda Gombrowicza, który zwrócił się do Oficyny z propozycją wydania „Trans-Atlantyku”. – Żałowaliśmy bardzo – wspominał po latach Czesław Bednarczyk – że książki Gombrowicza nie mogliśmy przyjąć do wydania. Mała maszynka drukarska poruszana nogą odbijała dwie strony małego formatu i zapas czcionek wystarczał zaledwie na tyle stron…
Raz jeszcze więc: dorobek OPiM liczony na wspomniane tysiąc tytułów wydanych książek oraz 57 zeszytów kwartalnika „Oficyna Poetów” to nie osiągnięcie emigracji niepodległościowej, ale wyłącznie dwojga ludzi. Ich pasji i pracy.
Środowiskowy ostracyzm, który przez lata aktywności wydawniczej otaczał działania Bednarczyków był konsekwencją ich decyzji o utrzymywaniu kontaktów z krajem. Ich założenie, że literatura emigracyjna nie może być wydzieloną częścią piśmiennictwa przeszło kilka przewartościowań, ale generalnie wytrzymało próbę czasu.
Bo dziś to dzięki wydawnictwom takim, jak OPiM można mówić o pełnym obrazie i dorobku literackim minionego półwiecza.
Jest to o tyle ważne, że w Polsce utrwalił się obiegowy pogląd, niemal stereotyp sprowadzający całą literaturę emigracyjną do kilkunastu nazwisk najbardziej znanych autorów. Tymczasem jest ona ogromnie bogata w osobowości pisarskie i trzeba je przybliżyć choćby dlatego, że przeciętny czytelnik nie ma do ich twórczości dostępu. Wiele książek zasługuje na wydanie, wiele należałoby wznowić.
Krystyna Bednarczykowa długo zastanawiała się nad przyszłymi losami OPiM i jej archiwów. Na przestrzeni lat pojawiło się sporo pomysłów, ofert współpracy i działania, głównie od ośrodków badawczych i uniwersyteckich. Wszystkie z Polski. Porażką środowiska jest, że takiej propozycji nie złożyła Oficynie emigracja.
Jarosław Koźmiński