04 maja 2016, 10:00
Paszportowa pułapka nadal groźna

Od kilku lat w mojej szufladzie leży nieważny polski paszport. Ze względu na to, że czasem w Polsce załatwiając różne sprawy (na przykład przy podpisywaniu umowy o kupnie abonamentowego telefonu komórkowego) proszono mnie o dwa aktualne dokumenty ze zdjęciem, pomyślałam sobie: najwyższy czas, by mieć także i paszport. Zajrzałam na stronę internetową ambasady RP, przeczytałam procedurę wyrabiania paszportu i zrezygnowałam.

Kiedy odnawiam paszport brytyjski, idę na pocztę, biorę formularz, robię zdjęcie, proszę osobę tzw. zaufania publicznego o podpis, że osoba na zdjęciu to ja, wypełniony formularz, zdjęcie oraz stary paszport wkładam do koperty i wysyłam. Także na poczcie płacę za to wszystko. Po kilku tygodniach, również za pośrednictwem poczty, otrzymuję nowy dokument.

Wyrobienie polskiego paszportu nie jest takie proste. Trzeba się zarejestrować za pośrednictwem internetu na spotkanie w wydziale konsularnym ambasady. Formularz paszportowy nie jest dostępny na stronie internetowej – wypełnia się go w dniu spotkania, na miejscu w urzędzie. Na spotkanie trzeba przynieść odpowiednie dokumenty: dokument ze zdjęciem (dowód osobisty lub prawo jazdy), podać numer PESEL, a jeśli go nie ma, to metrykę urodzenia w języku polskim. Przyjście do konsulatu jest konieczne, bo urzędnik musi wziąć odcisk palca. No i jeszcze trzeba przynieść dokument potwierdzający miejsce zamieszkania w Wielkiej Brytanii. Pół dnia stracone, a dla osób spoza Londynu – cały dzień. Paszport, po kilku miesiącach oczekiwania, też trzeba odebrać osobiście.

Szczęśliwie od ubiegłego roku (przynajmniej tak zrozumiałam z informacji na stronie internetowej konsulatu) nie trzeba umiejscawiać aktu urodzenia, jeśli dziecko urodziło się poza Polską, ani też przeprowadzać w polskim sądzie rozwodu już raz przeprowadzonego zagranicą. Wystarczy odpowiednie dokumenty przetłumaczone na polski przez tłumacza przysięgłego. Dobre i to. Jednak nadal urzędnicza droga wyrobienie nowego paszportu jest mocno zniechęcająca.

Ktoś może pomyśleć: „Po co mi paszport, czy dowód osobisty, skoro mam paszport brytyjski? Przecież mogę z nim jechać do Polski”. Otóż wjechać można, ale z wyjazdem mogą być problemy. Wielu pograniczników przymyka oko na podróżnych z brytyjskim paszportem, ale zawsze może zdarzyć się, że trafimy na służbistę. Funkcjonariusz ma obowiązek nie zezwolić takiej osobie na przekroczenie granicy RP na wyjazd, nawet jeśli wjechała na terytorium Polski na podstawie dokumentu stwierdzającego obywatelstwo innego państwa. Podstawą jest ustawa o polskim obywatelstwie z 2009 r., która stwierdza: „Obywatel polski nie może wobec władz Rzeczypospolitej Polskiej powoływać się ze skutkiem prawnym na posiadane równocześnie obywatelstwo innego państwa i na wynikające z niego prawa i obowiązki”. I tyle.

Co roku, zwłaszcza w sezonie letnim, prasa zarówno polska jak i polonijna opisują takie przypadki zatrzymań w Polsce. Najczęściej dotyczy to osób, które lecą do USA lub Kanady, ale nie tylko. Odnotowano także przypadki zatrzymania osób, które chciały lecieć do Irlandii – kraj ten, podobnie jak Wielka Brytania, nie jest w strefie Schengen, a więc na lotnisku odbywa się odprawa paszportowa. Najbardziej drastyczna była jednak sytuacja rodziny z dwójką dzieci, z których młodsze miało osiem miesięcy i „legitymowało się” własnym paszportem, tyle że kanadyjski. Całą rodzinę zatrzymano. Bo jeśli chodzi o dorosłych sprawa jest jasna, ale w odniesieniu do dzieci urodzonych za granicą już nie. W jednym z amerykańskich pism polonijnych przeczytałam, że „jeżeli dziecko urodziło się w USA i posiada ważny paszport amerykański, nie musi posiadać paszportu polskiego, o ile pobyt w Polsce nie przekracza trzech miesięcy”. Wyobrażam sobie zdziwienie rodziców, gdyby po takim zapewnieniu przez – wydawałoby się – miarodajne źródło nie mogli wyjechać z Polski.

Według obowiązujących przepisów, dziecko, którego choć jedno z rodziców ma polskie obywatelstwo jest obywatelem polskim i to bez względu na to, gdzie się urodziło. Skoro jest obywatelem polskim, to przekraczając granice powinien posługiwać się dokumentem do tego uprawniającym, czyli polskim paszportem. W praktyce rzadko zdarza się, aby takich urodzonych poza Polską zatrzymywano, ale – jak widać – zdarzają się wyjątki. Polskie obywatelsko traktowane jest jako w pewnym stopniu przymusowe, obowiązujące – parafrazując Jurka Owsiaka – aż do końca świata i o jeden dzień dłużej. Skoro dziedziczy się je po choćby jednym z rodziców, to ktoś musiałby przerwać ten łańcuszek św. Antoniego i zrzec się polskiego obywatelstwa. Zastanawiam si,ę w którym pokoleniu to przestaje obowiązywać? Zapewne po świecie chodzą miliony Polaków, którzy nawet o tym nie wiedzą.

A co zrobić w przypadku, gdy urzędnik zatrzymuje nas na granicy, bo nie mamy polskiego dokumentu uprawniającego do przekroczenia granicy, a chcemy wracać do Londynu? Jest proste wyjście: trzeba pojechać do kraju ze strefy Schengen, na przykład do Niemiec lub Francji, i tam kupić bilet do Londynu. Tyle tylko, że to kosztuje.

Życzę miłego podróżowania.

Katarzyna Bzowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Katarzyna Bzowska

komentarze (1)

  1. ZULU GULA? Tak mu chyba było , mawiał-,, Polska to dziwna kraja,,