09 maja 2016, 11:00 | Autor: Magdalena Grzymkowska
Z kamerą wśród pluszczy

Jego życie to pełna dramatycznych zwrotów akcji walka o przetrwanie. Z wielkim poświęceniem i odwagą zdobywa pożywienie, broni swoje potomstwo przed wrogami, czasem opuszcza dom i migruje do Skandynawii. Mieszka w bardzo trudnych warunkach, ale dzięki świetnie rozwiniętym właściwościom adaptacyjnych całkiem nieźle sobie radzi. Pluszcz, bo o nim mowa, to mały niepozorny ptak o bardzo intensywnym żywocie. Ten, mieszkający w zakolach rzeki Leith w Szkocji, stał się gwiazdą filmu dokumentalnego Krzysztofa Kubika, który zgarnął już szereg branżowych nagród, m.in. BAFTA i Royal Television Society.

„Pluszcz znad rzeki Leith” to 15-minutowa etiuda filmowa, którą Krzysztof zrealizował jeszcze na studiach filmowych na Uniwersytecie Edynburskim. – Chciałem pokazać przyrodę z mojego punktu widzenia – mówi Krzysztof.

Krzysztof Kubik w czasie zdjęć do jednego ze swoich filmów
Krzysztof Kubik w czasie zdjęć do jednego ze swoich filmów
Od zawsze interesował się biologią i marzył o tym, żeby zajmować się filmem przyrodniczym. Był jedynym na roku, który od początku do końca deklarował, że tylko to chce robić. – Niektórzy uśmiechali się ironicznie, gdy o tym mówiłem, ale w końcu dopiąłem swego i jak się okazuje, całkiem nieźle mi to wychodzi – śmieje się Krzysztof.

Film „Pluszcz znad rzeki Leith” był jego pracą dyplomową. Świeżo upieczony filmowiec nawet nie wiedział, że jego projekt został zgłoszony przez uczelnię na konkurs dla studentów organizowany przez Royal Television Society Scotland. Gdy jechał na galę w Glasgow nie spodziewał się, że jego film zdobędzie aż trzy nagrody: najlepszy film dokumentalny, najlepsze zdjęcia i najlepszy dźwięk.

Kilka tygodni później Krzysztof zgarnął prestiżową nagrodę British Academy of Film and Television Arts za zdjęcia oraz BAFTA Best New Work – najważniejszą nagrodę w ramach konkursu New Talents Award. „Pluszcz…” zwyciężył z dwunastoma nominowanymi filmami z całego kraju.

Jury było pod wrażeniem profesjonalizmu z jakim film został zrobiony, jednocześnie uznali, że film jest „przyjemny w odbiorze, niezwykły oraz świeży w podejściu do tematu.” James Wilson, przewodniczący RTS Scotland powiedział: „Pluszcz z rzeki Leith” jest oszałamiającym i pięknym filmem przyrodniczym, wciągającym i profesjonalnie zrobionym.”

W sumie film ma na swoim koncie już dziewięć nagród. Ale to nie koniec sukcesów. 25 maja Krzysztof ponownie pojedzie do Glasgow, a w czerwcu do Londynu – film został ponownie nominowany do nagrody Royal Television Society, tym razem dla profesjonalistów oraz w edycji angielskiej konkursu.

To nie tylko siedzenie w krzakach

Pluszcz, chociaż występuje na terenie całej Wielkiej Brytanii, wzbudza wielkie zainteresowanie wśród ornitologów. Co niezwykłego jest w ptaku, któremu Krzysztof poświęcił blisko rok swojego życia kręcąc o nim film? Krzysztof przekonuje, że rok to nie tak wiele. – Robiąc research do mojego projektu, poznałem naukowców, którzy spędzili 50 lat badając tylko ten jeden gatunek – stwierdza.

Jest wielkości drozda, ale sylwetką przypomina strzyżyka. Ma brązowy kulisty tułów z jaśniejszym podgardlem oraz krótkim, zadartym ogonem. Żyje nad wodą, gdzie nurkuje w poszukiwaniu swojego pożywienia – larw owadów. Dlatego na swoje siedlisko pluszcz wybiera bystre rzeki i potoki, które zimą nie zamarzają. Na co dzień zmaga się nie tylko z silnym nurtem, ale też z innymi większymi od siebie drapieżnymi ptakami, a nawet innymi przedstawicielami swojego gatunku.

– Można się łatwo zidentyfikować tym ptakiem. Wiele przygód z jego życia można odnieść do ludzkich historii – tłumaczy Krzysztof, który z wielką pasją opowiada o swoim bohaterze.

Nigdy jednak nie myślał, aby na poważnie zająć się biologią. – To zawsze był mój konik, ale ja wolałem tworzyć, mam serce artysty. Zawsze pociągało mnie kreatywne działanie niż prowadzenie badań naukowych. Jednak kręcąc filmy przyrodnicze nie można przed tym uciec, trzeba bardzo dużo czytać, dowiadywać się, obserwować. Wbrew pozorom praca nad takim projektem to nie tylko siedzenie w krzakach z kamerą – mówi.

Film pokazuje jak bogate życie toczy się nad brzegiem rzeki oraz pod powierzchnią wody. –Niektórzy mogą być zaskoczeni, że rzeka wydłuż której się przechadzają od wielu lat, kryje w sobie wiele tajemnic – dodaje Krzysztof.

Na uwagę zasługuje wirtuozerski montaż, dzięki któremu niektóre sceny niemal mrożą krew w żyłach oraz przepiękne zdjęcia pokazujące zmieniające się pory roku. Ale Krzysztof wciąż czuje niedosyt. – To tylko wycinek z życia tego ptaka, który nie oddaje w pełni jego charakteru. Chciałbym stworzyć kiedyś o nim film pełnometrażowy – wyznaje reżyser.

Nigdy nie jest za późno

Przykład Krzysztofa pokazuje, że na zmianę kierunku kariery zawodowej nigdy nie jest za późno. Pochodzi z Jastrzębia-Zdroju, niewielkiej miejscowości, które nie dawało pespektyw na zrobienie spektakularnej kariery filmowej. – Aby zaistnieć, oprócz dużej specjalistycznej wiedzy potrzeba także wielu kontaktów i środków finansowych. Pogrzebałem w sobie marzenie o filmie – wspomina.

W czasie wręczania nagród BAFTA. Po lewej zdobywca Oscara, reżyser Danny Boyle.
W czasie wręczania nagród BAFTA. Po lewej zdobywca Oscara, reżyser Danny Boyle.
W Dąbrowie Górniczej skończył socjologię, potem studia podyplomowe z grafiki komputerowej we Wrocławiu. Hobbystycznie robił zdjęcia natury. Po czterech latach wpadł mu do głowy pomysł wyjazdu do Szkocji. – Zawsze mnie nosiło. Chciałem się sprawdzić, spróbować czegoś nowego – opowiada.

Jako grafik pracował przez pierwsze lata emigracji. Do studiów filmowych zachęciła go absolwentka edynburskiej filmówki – Karolina Mazur. Zaaplikował, dostał się od razu na drugi rok i obronił dyplom z wyróżnieniem, a Karolina została jego narzeczoną. Obecnie tworzą tandem pod szyldem Golden Oriole Film i są na dobrej drodze, aby utrzymywać się wyłącznie z robienia filmów. – Odkąd otrzymałem nagrody RTS i BAFTA dostaję więcej e-maili z różnymi propozycjami współpracy – uśmiecha się Krzysztof.

Kino moralnego niepokoju

Teraz Krzysztof i Karolina pracują nad projektem „Pasażerowie”. – Właśnie jesteśmy w fazie post produkcji. To będzie nasz pełnometrażowy debiut reżyserski. Dla mnie również i operatorski – mówi Krzysztof, dodając, że sam pomysł był szalony.

– Nie mieliśmy budżetu, nie mieliśmy ekipy. Tylko sprzęt i pomysł w głowie. Jednak takiego podejścia nauczyliśmy się na uczelni. Można mieć wielki scenariusz, kolejne „Gwiezdne wojny”, ale nie mieć budżetu na jego realizację. Takie podejście kończy się tym, że się nic nie robi, tylko marnuje się czas. Dlatego postanowiliśmy zrobić coś własnymi siłami. To było wręcz konieczne dla naszego rozwoju, ponieważ najwięcej uczymy się przez praktykę – podkreśla filmowiec.

„Pasażerowie”, to historia dwojga ludzi: Ewy i Piotra, którzy mieszkają w Edynburgu, ale nigdy się nie poznali. Po wielu latach odwiedzają Polskę i tam dopiero się spotykają. Mimo że są dla siebie obcymi ludźmi, to łączą ich trudne doświadczenia z życia emigranta.

– To kino moralnego niepokoju – akcentuje Krzysztof, który jest fanem Kieślowskiego, Tarkowskiego czy Wendersa. Odniesienia do ich twórczości można odnaleźć w tym filmie.

Jednocześnie Krzysztof nie ukrywa, że film powstał z pobudek osobistych. – Na emigracji jestem już siedem lat, a Karolina – jedenaście. Mamy różne doświadczenia związane z życiem na obczyźnie, tęsknimy za Polską, znamy wiele różnych historii ludzi w sytuacji podobnej do naszej. Jesteśmy w pewnym sensie ekspertami w tej dziedzinie i chcemy się swoją wiedzą, refleksjami i wnioskami podzielić z innymi. Jedni napiszą o tym książkę, inni piosenkę, a naszą muzą jest kino – sumuje reżyser.

Magdalena Grzymkowska

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_