Kościół St Martin-in-the-Fields to jedno dla turystów przede wszystkim zabytek, dzieło znanego architekta z XVIII w. Jamesa Gibbsa. Dla melomanów – sala koncertowa, w której można posłuchać dobrej muzyki podczas prestiżowych koncertów wieczornych, przeznaczonych dla gotowych płacić sporo za bilety, ale także miejsce, gdzie w porze lunchu można wsłuchać muzyki bezpłatnie. Cieszą się one dużą popularnością. Kościół był pełen, gdy 2 maja br. wystąpili: Romana Szczepaniak (altówka) i Grzegorz Mania (fortepian). Dla londyńskiej śmietanki towarzyskiej – są tu w rozbudowanych na dwóch kondygnacjach pod ziemią sale do wynajęcia na specjalne imprezy. Dla turystów – kawiarnia i restauracja. Dla bezdomnych – przytułek.
Tę funkcję ostatnią funkcję pełni ten kościół od czasów pierwszej wojny światowej. A stało się to za sprawą Dicka Shepparda. Sam na froncie spędził zaledwie kilka miesięcy. Modlił się przy łóżkach umierających. Wkrótce musiał zostać odesłany do Londynu. Załamał się psychicznie, a poza tym odezwała się choroba, która naznaczyła jego dalsze życie. Astma. Został wikarym kościoła St Martin-in-the-Fields, dedykowanemu Marcinowi z Tour, patronowi żołnierzy i żebraków.
Żołnierze jadący na fronty I wojny światowej siadali na stopniach kościoła St Martin, by czekać na pociąg, który miał ich zabrać na europejski front, często w ostatnią podróż. Wikary patrzył na nich, gdy marzli i otworzył drzwi, by mogli te ostatnie chwile przed odjazdem spędzić w ciepłym wnętrzu. Tą jedną decyzją zmienił zapomnianą, obskurną świątynię, o której gazety londyńskie pod koniec XIX wieku pisały, że „nie należało do dobrego tonu chodzić do tego pustego i nudnego kościoła” w miejsce, o którym zaczęto mówi i pisać. Otwarty dzień i noc stał się z czasem także miejscem, gdzie, w katakumbach, mogli spać biedacy. Pozostał otwarty do dziś.
Po wojnie Dick Shepard nie zaprzestał pracy na rzecz potrzebujących. Ten absolwent Oxfordu, który posługę dla biednych rozpoczął jeszcze w tym mieście, kwestował dla biednych, służył radom i wygłaszał kazania. Stał się sławny. Stało się to za sprawą radia. Miał świetny głos i to właśnie jego BBC poprosiło o niedzielne kazania. Z czasem zaczął pisać do prasy, a gdy musiał ustąpić z funkcji proboszcza, bo astma stała się zbyt dotkliwa, zaczął pisać książki. Wkrótce potem otrzymał wysokie stanowiska kościelne – został dziekanem katedry w Canterbury, a następnie kanonikiem w katedrze św. Pawła. Został też wybrany przez studentów rektorem uniwersytetu w Glasgow. W głosowaniu pokonał m.in. Winstona Churchilla. Zmarł w kilka dni po otrzymaniu tego zaszczytu. Jak ktoś napisał we wspomnieniu pośmiertnym (Dick Sheppard zmarł w 1937 r.), był „przyjacielem możnych i towarzyszem biednych”.
Dobroczynna działalność kościoła przy placu Trafalgar została sformalizowana w 1948 r., kiedy powstała fundacja nastawiona na pomoc bezdomnym. The Connection pomaga rocznie ponad 7000 osób. Co roku w listopadzie (11 listopada to dzień św. Marcina z Tour) w kościele St Martin-in-the-Fields odprawiane jest w nabożeństwo za bezdomnych. Odczytywane są wszystkie nazwiska tych, którzy zmarli na ulicach Londynu. Od kilkunastu lat pojawiają się także regularnie polskie nazwiska.
Papież Franciszek w swym nauczaniu kładzie nacisk na współczucie wobec ubogich uznając jednocześnie, że przemiana serc ludzi bogatych może odmienić życie potrzebującym. Za sprawą papieża z pewnością odmieniło się życie kanadyjskiego artysty. Przed siedzibą Jałmużnika Jego Świątobliwości w Watykanie ustawiono rzeźbę przedstawiającą leżącego na ławce człowieka przykrytego kocem. Jedyna jego widoczna część ciała, to wystające spod koca stopy z widocznymi śladami po ukrzyżowaniu. Autorem dzieła jest Timothy P. Schmalz. Za sprawą tej rzeźby stał się znany. Takie ławeczki bezdomnych stanęły w Waszyngtonie, Dublinie, Toronto i Madrycie.
Miała też stanąć przed siedzibą metodystów w Londynie, Methodist Central Hall. Nie zgodziły się na to władze dzielnicy Westminster, uznając, że ustawienie tej ławeczki „nie przyczyni się do poprawy i utrzymania charakteru pobliskiego Opactwa Westminsteru i Placu Parlamentu”. Decyzja konserwatora zabytków jest ostateczna.
To prawda, że Parliament Square jest „zatłoczony” – stoi tu aż dziesięć pomników, od Winstona Churchilla poczynając na Nelsonie Mandely kończąc. Wschodnia część placu, leżąca naprzeciw głównego wejścia do Pałacu Westminsterskiego, była przez lata miejscem protestów przeciwko działaniom rządu. W tym miejscu Brian Haw protestował przez 10 lat przeciwko udziałowi wojsk brytyjskich w wojnie w Iraku. Usunięto go na mocy specjalnej ustawy z 2011 r., która zabrania organizowania protestów w tym miejscu.
Moim zdaniem lepszą lokalizacją dla „ławeczki bezdomnego Jezusa” byłyby okolice kościoła St Martin-in-the-Fields. Z jednej strony, uczczone zostało by dzieło Dicka Shepparda, a z drugiej – zamożni bywalcy koncertów być może przypomnieliby sobie, że kościół ten nie jest tylko miejscem spotkań socjety, ale też pełni ważną funkcję społeczną.
Julita Kin