Z Adamem Góralem, prezesem zarządu Asseco Poland – największej polskiej firmy z branży IT rozpoznawanej na światowych rynkach rozmawia Maciej Godzieszka.
Asseco jest obecnie rozpoznawalną w świecie marką. Od czego zaczęła się pana przygoda z biznesem? Skąd pomysł na firmę informatyczną?
– Zacząłem budować firmę 25 lat temu. Powód był prosty – nie chciałem być biedny. Wtedy, na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych motywacje były proste. Bieda oznacza brak wolności, zależność. Poza tym, zawsze przejawiałem pewne cechy przywódcze, które pomagały mi przyciągać i jednoczyć wokół siebie ludzi, z którymi wspólnie podejmowałem działania. Tak było już w szkole, w której byłem przewodniczącym samorządu szkolnego. Pod koniec lat osiemdziesiątych pracowałem jako nauczyciel akademicki, specjalizując się w statystyce, ekonometrii i informatyce. Dlatego naturalnym zainteresowaniem była dla mnie branża informatyczna, która zaczęła się dynamicznie rozwijać zaraz po zmianach ustroju gospodarczego w Polsce. Podjęcie działalności w zakresie IT było z jednej strony połączeniem świadomości wynikającej z wiedzy, czym jest oprogramowanie i jak można informatykę wykorzystać w biznesie, a z drugiej strony mojej osobowości oraz chęci zbudowania czegoś nowego.
Jakie były początki firmy Asseco?
– Pod koniec lat osiemdziesiątych założyłem spółkę Jazcoop, która zajmowała się przetwórstwem owocowo-warzywnym. W 1991 roku powstało przy niej kilkunastoosobowe biuro usług informatycznych, które stało się zalążkiem dzisiejszego Asseco. To właśnie wtedy postawiłem na informatykę. Wkrótce potem we współpracy z Jackiem Papajem otworzyłem rzeszowski oddział firmy COMP Ltd., który z kolei w 1995 roku został przemianowany na COMP Rzeszów. Przez kolejne lata umacnialiśmy pozycję w sektorze bankowym, ale jednocześnie rozpoczęliśmy dywersyfikację działalności. Skierowaliśmy ofertę do podmiotów z branży ubezpieczeniowej oraz do dużych przedsiębiorstw. Przełomowy był 2004 rok przede wszystkim z uwagi na debiut na GPW, ale również z innego względu. Comp Rzeszów przejął 55% akcji słowackiej spółki Asset Soft, która zajmowała się wdrażaniem oprogramowania dla banków, firm ubezpieczeniowych, przedsiębiorstw komercyjnych i sektora publicznego. Był to początek międzynarodowej ekspansji naszej firmy, która przyjęła wówczas nazwę Asseco. Jestem dumny z tego, że dziś działamy w ponad 50 państwach, gdzie zatrudniamy blisko 21 tys. osób.
W jaki sposób promować w świecie to, co polskie i osiągać sukcesy?
– Szukajmy tego, co nas łączy. Polak powinien pomagać Polakowi. Dojrzałe kraje i społeczeństwa już to potrafią robić, my też powinniśmy, jeśli chcemy, by liczono się z nami na świecie. To ważne, by firmy które odnoszą sukces na zagranicznych rynkach, wciągały do współpracy inne polskie firmy, bo przecież łatwiej porozumieć się z rodakiem. Nie można jednak tego robić za wszelką cenę, ponieważ w biznesie ważna jest konkurencyjność.
Przed Polakami wciąż stoi wiele wyzwań, co pańskim zdaniem jest najważniejszym celem współczesnej Polonii?
– Uważam, że środowiska polonijne powinny aktywnie działać na rzecz integracji oraz współpracy pomiędzy Polakami mieszkającymi za granicą. Spójrzmy na przykład na Izraelczyków, z którymi współpracuję, i których podziwiam za to, jak świetnie potrafią jednoczyć się w dążeniu do wspólnych celów. W dużej mierze dlatego, że Izraelczycy chcą ze sobą współdziałać. Oni mogą się wewnątrz swojej społeczności kłócić, mogą się spierać, ale finalnie bardzo się wzajemnie wspierają, a to daje efekt skali. Tego powinniśmy się nauczyć. Jeśli jesteśmy w Wielkiej Brytanii i widzimy Polaka, który tam przyjeżdża, to trzeba próbować mu pomóc. Nawet jeśli nie uda się pomóc, to zawsze trzeba próbować. Mamy przecież pokaźną Polonię, ale chyba nigdzie poza obszarem naszego kraju nie ma dużego skupiska polskich przedsiębiorstw, czy wręcz całej branży opanowanej przez naszych rodaków na wzór na przykład Niemców w Stanach Zjednoczonych. W Alabamie fabryki dostawców części samochodowych rodem znad Renu stoją obok siebie płot w płot. Miałem okazję też zaobserwować jak „emigrują” Portugalczycy. Kiedy tamtejszy bank pojawił się w Angoli „wziął” ze sobą przedsiębiorcę, który był jednym z jego dostawców w kraju. Za tym przedsiębiorcą pojechali z kolei jego dostawcy i tak stworzył się system. U nas to tak nie działa. Dookoła słyszymy „wyjedź ze swoim biznesem, eksportuj”. No i co? Wyjdę i kto tam na mnie będzie czekał? Każdy kraj ma swój rynek, a wpuszczenie kogoś z zewnątrz oznacza, że ten ktoś im coś zabierze. Lokalne firmy robią zatem wszystko, żeby ci z zewnątrz sobie na nim nie poradzili.
Jak przedstawia się wizerunek Polaków w świecie i jak pańskim zdaniem wykorzystać potencjał młodej Polonii?
– Jeden z wybitnych polskich sportowców i polski przedsiębiorca— Rafał Sonik, powiedział kiedyś, że jednym z najbardziej znanych słów, kojarzonych z Polską i Polakami jest „Solidarność” (Solidarity). Niewątpliwie stało się tak za sprawą znaczącej roli związku zawodowego NSZZ Solidarność w najnowszej historii Polski. Ale Rafał Sonik jest przede wszystkim zwolennikiem promowania solidarności przez małe „s”, w jej dosłownym znaczeniu, zwłaszcza w kontekście wzajemnych relacji pomiędzy Polakami. Solidarność to więź, zazwyczaj związana z istnieniem określonego rodzaju wspólnoty oraz poczuciem przynależności. I właśnie do tak pojmowanej solidarności w budowaniu silnych polskich marek zapraszamy rodzimych profesjonalistów pracujących za granicą. Bądźmy solidarni na co dzień i zbudujmy Polonię na miarę XXI wieku. Wierzę, że młoda Polonia może tu odegrać kluczową rolę, ponieważ tworzą ją ludzie świetnie wykształceni, pewni siebie, którzy nie mają kompleksów, którzy tworzą naturalną tkankę społeczności państwa, w którym żyją. Nie zamykają się w enklawach. Mogą się przyjaźnić tak samo z innym Polakiem, jak z Włochem, Hiszpanem czy Brytyjczykiem. To do nich należy przyszłość i to oni powinni być ambasadorami Polaków w świecie. Aby tak się stało, trzeba im zaszczepić solidarność względem swoich rodaków i przekonanie, że tworząc sprawną drużynę osiągną znacznie więcej niż w pojedynkę.
Dlaczego organizujecie spotkania z polskimi profesjonalistami i studentami za granicą?
– W Polsce toczy się debata nt. powrotu do kraju Polaków, którzy pracują za granicą. Wiele firm, doceniając ich potencjał zawodowy, włącza się w działania promujące pracę nad Wisłą oraz zachęca ich do ponownego zamieszkania w Polsce. Jako Asseco przyłączamy się do tych działań. Ale mamy także alternatywną wizję współpracy polskich firm z profesjonalistami, którzy z różnych względów wybrali życie poza Polską. Dostrzegamy, że nie jest konieczny ich powrót do kraju, żeby mogli współpracować z rodzimym biznesem.
Organizując spotkania z polskimi profesjonalistami i studentami, chociażby takie jak te ostatnie w Londynie, chcemy pokazać, co Asseco robi i szukać z nimi wspólnego pola do współpracy. Może mieć ona różną skalę i charakter. Od zwyczajnego dobrego słowa o Asseco lub rekomendacji naszych rozwiązań, poprzez współpracę handlową, po bezpośrednią pracę dla naszej firmy, łącznie ze stworzeniem jej przedstawicielstwa lub oddziału. Z drugiej strony, Asseco może się również zaangażować w ciekawe projekty, które realizują polscy profesjonaliści w różnych krajach. Podczas tego typu spotkań poznajemy wspaniałych ludzi, nawiązujemy konkretne kontakty. Jestem przekonany, że to dobry kierunek i będziemy go kontynuować.