Zwolennicy Brexitu uważają, że obecne przepisy sprzyjają masowej imigracji z państw Unii Europejskiej. Poglądu tego nie potwierdzają naukowcy z Oxfordu, którzy opracowali na zlecenie „Financial Times” raport zatytułowany „Potential Implications of Admission Criteria for EU Nationals Coming to the UK”. Jak wynika z danych statystycznych, tylko 38 proc. wszystkich imigrantów to osoby urodzone w państwach Unii Europejskiej; pozostali to przybysze z innych części świata i z państw Europy nienależących do UE.
To poboczny wątek raportu, którego autor Carlos Vargas-Silva analizuje dane dotyczące imigrantów głównie w aspekcie wykonywanych zawodów i wymogów wizowych. Otóż okazuje się, że większość przybyszy z państw unijnych nie spełnia wymagań stawianych imigrantom z innych części świata. Aby otrzymać wizę zezwalającą na podjęcie pracy na terenie Wielkiej Brytanii obywatele państw spoza Unii Europejskiej muszą mieć wyższe wykształcenie i mieć propozycję pracy z wynagrodzeniem powyżej £20.800 (próg ten ma zostać podniesiony do £30.000 od kwietnia przyszłego roku). Tylko w niektórych zawodach, wymagających specjalnych umiejętności, choć nie wymagających wyższego wykształcenia (na przykład kucharze potraw opartych o curry, paramedycy, spawacze), pracodawcy mogą starać się o specjalne zezwolenia rekrutacji poza Wielką Brytanią.
Naukowcy z oxfordzkiego instytutu badań nad migracjami, Migration Observatory, stwierdzają, że w Wielkiej Brytanii zatrudnionych jest ok. 2,2 mln osób z państw UE, co stanowi 6,6 proc. siły roboczej. Z tej liczby jedynie 137 tys. dyrektorów i personelu zarządzającego oraz 227 tys. profesjonalistów i techników spełnia kryteria obowiązujące dla imigrantów spoza UE, Większość imigrantów z państw UE nie spełnia reguł imigracyjnych. Dotyczy to 96 proc. zatrudnionych w rolnictwie, 94 proc. zatrudnionych w hotelach i restauracjach oraz 66 proc. pracowników sektora finansowego. Jeśli Wielka Brytania opuści Unię Europejską, to rząd będzie musiał podjąć decyzję co zrobić z przepisami regulującymi imigrację, albo przyzna obowiązujące prawa wszystkim imigrantom na zasadach, jakie obowiązują obecnie przybyszy z państw UE, albo podniesie poprzeczkę dla tych ostatnich. Jeśli zdecyduje się na to drugie wyjście, to wkrótce okaże się, że nie ma komu pracować w hotelarstwie, na budowach, w fabrykach, w rolnictwie, a nawet City utraci wielu pracowników niższych szczebli.
Zwolennicy wyjścia Wielkiej Brytanii z UE często mówią, że są zwolennikami australijskiego systemu punktowego, który sprzyja imigracji najzdolniejszych i najlepiej wykształconych. Ale jak odnieść to do osób gotowych zbierać owoce na brytyjskich farmach, czy pracować w recepcjach hotelowych? Ilu osobom z państw unijnych musiałby władze brytyjskie wydawać specjalne zezwolenia na podjęcie pracy, by fabryki mogły nadal produkować tyle samo co dotychczas, a komunikacja funkcjonować bez problemów?
Samo ustalenie kryteriów dla imigrantów w taki właśnie sposób, by preferować lepiej wykształconych profesjonalistów, wydaje się błędne. Czy społeczeństwo bardziej potrzebuje, na przykład, analityków mediów społecznościowych, specjalistów od marketingu, księgowych zajmujących się „rajami podatkowymi”, czy też sprzątaczy ulic, mechaników samochodowych, opiekunek do dzieci i malarzy pokojowych, którzy potrafią zrobić wiele napraw? Na tak postawione (przyznaję, że demagogicznie) pytanie odpowiedź jest prosta. Jeśli w Wielkiej Brytanii na skutek zmniejszenia imigracji wolne miejsca pracy obejmą zawody nie wymagające specjalnych kwalifikacji, to nie łudźmy się, że z zapałem wypełnią je rzesze, zwłaszcza młodych, Brytyjczyków.
W ramach kampanii referendalnej używane są różne argumenty. Słyszałam nawet taki, że skoro Wielka Brytania przez ponad 1000 lat radziła sobie bez uczestniczenia we wspólnocie europejskiej, do której należy zaledwie 43 lata, to poradzi sobie także w przyszłości. Tyle tylko, że w momencie wchodzenia do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej Wielka Brytania już nie stała na czele imperium, które zapewniało jej niezależność od Europy i nie odzyska swych terytoriów zamorskich po wyjściu z Unii.
W każdym kraju, także i w Wielkiej Brytanii, przeważają zawody nie wymagające studiów wyższych. Jeśli po Brexitcie utrzymany byłby system preferowania imigrantów wysoko wykształconych, to w przyszłości dojdzie do paradoksu, że elita intelektualna kraju będzie w dużym stopniu złożona z imigrantów. Czy jest to cel, który chcą osiągnąć przeciwnicy Unii Europejskiej?
Zwolennicy Brexitu zapewniają, że imigranci z państw UE mogą spać spokojnie: Wielka Brytania nie będzie ich deportować. Jednak, jak wiadomo, obietnice polityków na pstrym koniu jadą, zwłaszcza jeśli okazałoby się, że państwa unijne wcale nie są aż tak przyjaźnie nastawione do Wielkiej Brytanii, wprowadzającej zamęt w całej Unii.
Oczywiście, można założyć, że przepisy imigracyjne zostaną zmienione, że imigranci z państw europejskich nadal będą mieli specjalne przywileje. Wtedy jednak rodzi się pytanie: po co wychodzić z Unii, skoro wszystko ma zostać tak jak było?
Julita Kin