24 maja 2016, 16:45
Hospitality i hostility

„Przestań pisać o polityce. Napisz o czymś przyjemnym” – tymi słowami powitała mnie właścicielka galerii Magan Małgorzata Ołdakowska podczas otwarcia wystawy biżuterii. Rzeczywiście, w pierwszym momencie patrząc na piękne przedmioty wykonane metodami jubilerskimi zwraca się uwagę przede wszystkim stronę estetyczną, ale przecież ta wystawa (trwała do 18 maja) miała także wymiar polityczny.

Viktorija Vainiute
Viktorija Vainiute
Znam to miejsce od dawna, od kiedy zamieszkałam na Tooting. Kiedyś był to sklep spożywczy „Polonez”, później zmienił się w agencję turystyczną, z czasem weszła ona do turystycznego „imperium” Gosia Travel Ltd. W witrynach, obok reklam wyjazdów do Polski pojawiła się oryginalna biżuteria. W ubiegłym roku właściciele przebudowali zaplecze – powstała tam galeria sztuki.

W pewnym sensie zmiana, jakim przeszło to miejsce jest symboliczna, charakteryzuje przemiany, jakim podlega emigracja. Początkowo najważniejsze było zaspokojenie potrzeb podstawowych. Z czasem emigranci zaczęli podróżować, głównie do rodzinnego kraju, ale nie tylko. Wreszcie – okazało się, że nie samym chlebem, nawet jeśli jest z szynką, emigrant żyje i otworzyli się na piękno.

Takie zmiany przeszedł nie tylko „Polonez”, ale i cała dzielnica Tooting, uważana za dzielnicę imigrantów. Charakterystyczne jest to, że pobliski bazar, jeden z największych bazarów londyńskich pod dachem, w połowie zmienił swe wieloletnie przeznaczenie. Tradycyjne stragany zmieniły się w galerie, sklepy z różnorodnościami, kawiarenki i restauracje. Zwłaszcza w sobotę i niedzielę miejsce to tętni życiem. Przyciąga inną publiczność niż ta, która odwiedzała bazar wcześniej.

Ale wróćmy do wystawy w galerii Magan. Prezentowana tam ekspozycja, „Mój dom”, miała aspekt polityczny. Jak mówią organizatorzy, „Poprosiliśmy artystów jubilerów, by przedstawili swój dom jako wyrób jubilerski. Temat ten jest bardzo ważny w kontekście obecnego kryzysu uchodźczego, kiedy miliony ludzi musi porzucić swój dom”. Projekt był realizowany w ramach konkursu „Amber Trip 2016”, międzynarodowych targów wyrobów jubilerskich z użyciem bursztynu. W rezultacie powstały miniaturowe cacka, z których tylko nieliczne były biżuterią nadającą się do noszenia. Większość prac to były miniaturowe rzeźby. W sumie w projekcie tym wzięło udział blisko 60 artystów z kilkudziesięciu krajów, w tym Polacy.

Kurator wystawy Giedymin Jabłoński, wykładowca w szkołach artystycznych Polski i Litwy, w tym wydziału jubilerskiego w Telesiai, otwierając wystawę mówił o przyjmowaniu uchodźców, którzy spotkają się z „hospitality” w kraju, gdzie szukają schronienia. Ktoś zauważył: „A może hostility?”. Jakże w języku angielskim te dwa słowa brzmią podobnie. Jakże inne są konsekwencje tego, z czym przyjmujemy tych, którzy muszą uciekać przed przemocą państwową. Jednego i drugiego doznawali także Polacy szukający nowego miejsca do życia tuż po wojnie, a także po kolejnych kryzysach politycznych. Z jednym i z drugim spotkali się także ci Polacy, którzy osiedlili się tu w ostatnim 15-leciu. Warto o tym pamiętać także w kontekście obecnego kryzysu uchodźczego.

Dom to pojęcie dla każdego człowieka ma inne odniesienia i znaczy coś innego. Nic dziwnego, że bardzo różnie rozumieli je artyści, których prace prezentowano na wystawie. Dla jednych, to maleńka przestrzeń własnego domu, dla innych – to cały świat. Jedni przedstawiali swój dom w sensie symboli, jakie się im z domem rodzinnym kojarzą, inni – potrafili w miniaturowej formie zaprezentować domy, zamki, a nawet całą planetę Ziemię.

Wystawie „My Home” towarzyszyła też druga prezentacja – „The Eye”. Także na niej zaprezentowano prace jubilerskiego. Powstały one w ramach sympozjum, które odbyło się na jesieni 2015 r., a wzięli w nim udział artyści z Litwy, Polski, Szwecji, Holandii i Wielkiej Brytanii. Oko to nie tylko ważny dla artystów sztuk wizualnych istotne narząd, ale to także sposób patrzenie na świat. Ktoś albo ma „oko” i dostrzega to, czego inni nie widzą, albo go nie ma. Albo jest, albo nie jest artystą.

Wydział jubilerski w Telsiai istnieje od czterech lat i stanowi część Wileńskiej Akademii Sztuk Pięknych. Studenci zdobywają tu zarówno wiedzę teoretyczną jak i praktyczną, potrzebną w jubilerstwie. Zachęcani są do tego, by znajdować własne widzenie świata, rozwijać swoje zdolności, innowacyjność i wrażliwość na otoczenie.

Wychodząc z wernisażu trzymałam w ręku mały, nieoszlifowany bursztyn. Każdy mógł zabrać ze sobą taki kawałek wyrzuconych z Bałtyku skarbów. Do pudełka trzeba było wrzucić funta – uzyskane w ten sposób pieniądze przeznaczone są na pomoc uchodźcom z Syrii. Piękny gest solidarności z potrzebującymi.

Mam nadzieję, że galeria Magan stanie się miejscem, w którym częściej będzie można podziwiać wyroby jubilerskie. Jest ona o tyle ważna, że w Londynie galerii poświęconych specyficznie tej dziedzinie sztuki właściwie nie ma. A tych, którzy nie odwiedzili ekspozycji, która właśnie się skończyła, mogą codziennie podziwiać prace Andrzeja Pacaka. Przyznaję, że kiedy tylko wychodzę z metra, nadrabiam drogi do domu, by zobaczyć co nowego, oryginalnego ma do zaprezentowania ten artysta.

Katarzyna Bzowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Katarzyna Bzowska

komentarze (0)

_