W ostatnią niedzielę na University College London odbyła się debata na temat przyszłości Polski, Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej. Oprócz panelistów w wydarzeniu wzięli udział także posłowie Nowoczesnej: Monika Rosa, Adam Szłapka, Krzysztof Truskolaski.
Na pytanie prowadzącej spotkanie Dagmary Chmielewskiej, kto jest za Brexitem, na około setkę uczestników debaty podniosły się tylko dwie ręce. „Boję się przed ogromną ilością imigracji. 300 milionów Afrykańczyków szykuje się do wtargnięcia do nas”, mówiła Joanna. „Jestem przeciwny nonsensom i biurokracji Unii”, argumentował inny przeciwnik zjednoczonej Europy.
– Biurokracja w ramach Unii nie jest większa niż w przypadku polskich miast – ripostował Wiktor Moszczyński, felietonista „Tygodnia” i działacz społeczny.
– Biorąc pod uwagę logiczne argumenty Wielka Brytania w ogóle nie powinna wychodzić z Unii Europejskiej. Niestety w tej dyskusji nie ma miejsca na logikę. Główną rolę odgrywają tu emocje. Wielka Brytania tradycyjnie nigdy nie była wielce entuzjastyczna dla Unii Europejskiej. A obecna kampania oparta na strachu potęguje te nastroje – tłumaczył Moszczyński.
– Dyskusja na temat przyszłości Polaków na Wyspach jest teoretyczna, ponieważ to sytuacja bez precedensu. Spodziewam się zaostrzenia przepisów nie tylko w stosunku do nowych imigrantów, ale także dla tych którzy już tu mieszkają: wprowadzenia wiz, odpłatnych pozwoleń na prace, wyższego czesnego dla studentów – dodał.
W opozycji do zdania Moszczyńskiego stanął Jan Żyliński.
– Jestem zdania, że im bardziej wszystko się zmienia, tym bardziej wszystko zostaje po staremu. Jeżeli zabraknie imigrantów z Unii Europejskiej w Wielkiej Brytanii wszystko padnie: Starbucksy, budowy, szpitale… Gospodarka ich potrzebuje – podkreślał, nie szczędząc krytyki liderowi eurosceptycznej partii UKIP.
– Miałem okazję spotkać Farage’a podczas ogłaszania wyników na burmistrza Londynu. Nie rozmawiałem z nim, ale przyjrzałem mu się z bliska. To okropny, rasistowski typ człowieka. Urodziłem się w czasach, gdy Wielka Brytania była imperium i obowiązywał system klasowy. Jednak czasy się zmieniły. Farage jest dinozaurem pochodzącym z tamtej epoki. Nie warto się z nim nawet pojedynkować – stwierdził Żyliński.
Wśród prelegentów, był także Janusz Kaliszczak, przewodniczący Komitetu Obrony Demokracji (KOD UK).
– Myślę, że przekonania Brexitowców wynikają z krzywdzących stereotypów. Większość z nich pewnie nawet nie zna nikogo z Polski, bo jak już ktoś zna Polaków, to ma o nich wyłącznie pozytywne zdanie – przekonywał.
Głos zabrała także Agnieszka Gabriel, właścicielka Polish Bakery at Wembley.
– Nasze składniki na tradycyjny polski chleb sprowadzane są z Polski. Jeżeli Wielka Brytania wystąpi z Unii koszty produkcji pójdą w górę, a wraz z nimi cena naszych wyrobów – zauważyła. – Jesteśmy w grupie pięciu narodowości, które najczęściej otwierają własne biznesy, musimy lobbować, promować nasz naród jako ludzi wartościowych, przedsiębiorczych – apelowała.
– Każdy może być ambasadorem dobrego imienia Polaków – akcentowała Małgorzata Skibińska z Polish Professionals in London w drugiej części debaty. Obok niej w panelu zasiedli także Elżbieta Kardynał, z Polskiej Szkoły Sobotniej w Walsall, Max Zieliński, Prezydent Polskich Studentów na UCL i Szymon Pieczko, manager w Private Medical Center. Wszyscy zgodnie zachęcali do głosowania za pozostaniem w Unii. Jednak jak się okazało tylko nieliczni zgromadzeni na sali mieli prawo wyborcze w zbliżającym się referendum.
– Jesteśmy grupą, która najbardziej odczuje skutki Brexitu, ale nie mamy szansy się wypowiedzieć. Jesteśmy niemym głosem w tej sprawie. To nie jest fair – powiedziała Kardynał.
Natomiast Zieliński obalił jeden z mitów, sugerujący, że ci którzy wyemigrowali nie planują powrotu do kraju.
– Przeciwnie, jest bardzo duża liczba studentów, która chce wrócić. Zdobywając wykształcenie na zagranicznej uczelni pozyskaliśmy wiedzę i umiejętności niezbędne w karierze zawodowej, ale przede wszystkim pewność siebie, która pozwala nam myśleć, że jesteśmy w stanie rozwijać się także w Polsce. Poza tym wielu studentów uważa, że powrót się po prostu opłaca. Nominalnie może zarobki w Londynie są wyższe, ale przez niższe koszty utrzymania w Polsce można żyć na wyższym poziomie – nadmienił Zieliński.
Jeden z młodych uczestników dyskusji przywołał obrazowe porównanie.
– Debata na temat Brexitu jest jak wyjście ze znajomymi do klubu. Grupa przyjaciół idzie w piątek potańczyć, ale okazuje się, że części z nich nie podoba się muzyka. Zaczyna się dyskusja, co robić. W końcu wychodzą z tego miejsca i zaczynają się kłócić, gdzie iść dalej. Nie mogąc podjąć żadnej decyzji, naburmuszeni wracają do domu – podsumował.
Magdalena Grzymkowska