Kiedy się zaczęło? Nie można podać dokładnej daty. Nagle obok bogatych szejków, biznesmenów (czasem szemranych) z Rosji, pojawili się Chińczycy. Nie epatowali bogactwem. Cicho, spokojnie, kłaniając się nisko, kupowali w drogich sklepach prezenty dla rodziny, inwestowali w nieruchomości, wysyłali swoje dzieci do najdroższych szkół z internatem.
David Cameron i George Osborne byli zwolennikami zwiększenia chińskich inwestycji w Wielkiej Brytanii. Do Chin jeździł z wizytą przyjaźni Boris Johnson. To on zaprosił chińskich inwestorów do stolicy Wielkiej Brytanii. W 2013 r. uruchomił oficjalną chińską stronę internetową dla miasta Londyn: www.london.cn, którą zaprezentował w Pekinie na oficjalnej gali z udziałem ponad trzystu przedstawicieli chińskiego rządu oraz celebrytów. W ciągu pierwszych 24 godzin od startu stronę wyświetlono 82 miliony razy. Entuzjazmu nie kryli biznesmeni i politycy, także członkowie rządu. Jedynie Theresa May była przeciw chińsko-brytyjskiego zbliżenia.
Jak powiedział w wywiadzie udzielonym „The Sunday Telegraph” Vince Cable minister ds. biznesu w pierwszym rządzie Camerona, „Theresa May jasno wyrażała niepokój naszym entuzjastycznym podejściem do chińskich inwestycji. Podnosiła zastrzeżenia w sprawie Hinkley Point”.
Wyposażona w dwa reaktory elektrownia Hinkley Point w południowo-zachodniej Anglii miałaby zapewnić 7 proc. zapotrzebowania kraju na energię elektryczną i pomóc wypełnić lukę po zamknięciu ostatnich elektrowni węglowych, co ma nastąpić do 2025 roku. W ub. tygodniu media podały wiadomość, że francuska firma EDF i chiński koncern CGN podpisały porozumienie w sprawie budowy. Chińskie zaangażowanie w projekt zostało potwierdzone w 2014 r. podczas wizyty państwowej, jaką w Londynie złożył prezydent Chin Xi Jinping. David Cameron mówił wówczas o „złotym wieku” w stosunkach brytyjsko-chińskich. O łamaniu praw człowieka w Chinach, ani o ponawianych przez hackerów próbach wdarcia się na strzeżone strony nie wspomniał.
Wydawało się, że w ramach postreferendalnej atmosfery wszelkie kontrakty biznesowe przyjęte będą radośnie, świadcząc o tym, że Brexit nie oznacza kryzysu. Kiedy już otwierano butelki szampana, z Downing Street przysłano kubel zimnej wody: rząd musi przyjrzeć się tej inwestycji, a ostateczną decyzję podejmie na jesieni. Chodzi tu o dwie sprawy, obydwie związane z bezpieczeństwem: przekazanie państwowej chińskiej firmie dostępu do systemów komputerowych, pozwalałyby na pełną kontrolę nad brytyjską infrastrukturą, w tym całkowite wstrzymanie produkcji prądu na Wyspach, a ponadto istnieją poważne zastrzeżenia co do samego reaktora chińskiej produkcji; podczas budowy elektrowni we Francji wciąż pojawiają się problemy.
Projekt budowy elektrowni wartości £18 mld, przy czym udział Chińczyków wyniósłby 33 proc., nie jest jedyną, choć z pewności największą, chińską inwestycją w Wielkiej Brytanii. Słynne brytyjskie firmy w dużym stopniu już są w chińskich rękach. W maju 2012 r. szanghajskie konsorcjum Bright Food zakupiło 60 proc. udziałów brytyjskiej firmy Weetabix. W tym samym roku China Gas Holding wykupił londyńskiego dystrybutora gazu, Fortune Oil. W 2013 r. słynny budynek Lloydsa w City został kupiony przez chińską firmę ubezpieczeniową Ping An Insurance za £260. To oczywiście niewiele w porównaniu z inwestycją w Hinkley Point, ale było postawieniem chińskiej stopy na mili finansowej Londynu. Inna firma ubezpieczeniowa, China Life, nabyła za £800 mln 70 proc. powierzchni biurowca zlokalizowanego w Canary Wharf. Firma deweloperska z Pekinu Advanced Buisiness ma zająć się rewitalizacją Royal Albert Docks; ma tu powstać wyjątkowa strefa biznesowa, z przywilejami podatkowymi, zaś inna firma deweloperska, o swoisto brzmiącej nazwie Wanda, ma budować 5-gwiazdokowy hotel i kilka wieżowców wzdłuż South Bank – zabudowanych zostanie 430 akrów przy Nine Elms, między elektrownią w Battersea i mostem Vauxhall; wartość iwestycji szacuje się na £700 mln. Ta sama firma zakupiła producenta luksusowych jachtów Sunseekers – ma w niej 92 proc. udziałów, co kosztowało £320 mln. Natomiast chińska firma Huawei dostarcza najnowszą technologię światłowodową dla BT. Porozumienie w tej ostatniej inwstycji podpisane zostało bez uwzględnienia zastrzeżeń ze strony MI5. Chińczycy mają też swoje udziały w Thames Water i porcie lotniczym Heathrow.
W 2014 r. chińskie firmy zainwestowały w Wielkiej Brytanii ogółem £8 mln, co stanowi blisko trzykrotny przyrost w porównaniu z 2011 r. W 2015 r. gospodarka chińska mocno zwolniła, ale nadal inwestycje na Wyspach są ogromne. George Osborne przewidywał, że w najbliższych latach Chińczycy podpiszą kontrakty wartości £40 mld.
Konsekwencją jest coraz liczniejsza społeczność chińska, która już dawno wyszła z Chinatown. To dziś nie tylko właściciele małych restauracji czy klinik medycyny chińskiej. To bogata klasa średnia. Do niedawna Rosjan i Arabów winio za wzrost cen nieruchomości w Londynie. Obecnie luksusowe domy i apartamenty kupują Chińczycy. Wydawało się, że Brexit sprzyjać będzie dalszej współpracy. Jednak dla nowej pani premier liczy się nie tylko biznes. I chwała jej za to.
Julita Kin