Niewielkie miasteczko Bushmills jest niejako „gratisem” dorzuconym do głównej atrakcji okolicy: Giant’s Causeway w hrabstwie Anrtim, Irlandia Północna. Czasami jednak taki dodatek bywa znacznie ciekawszy i przydatny, niż turystycznie sprzedawany „produkt główny”. Do Bushmills z Giant’s Causeway dotrzeć można autobusem, piechotą lub też kolejką parową, której trasa trwa zaledwie 15 min i to w sezonie. I co ciekawe, to wielu mieszkańców naszego globu poczynając od Hong Kongu, Yokohamy poprzez Filadelfię i Nowy Jork nie słyszeli o geologicznym cudzie Giant’s Causeway, ale nazwa „Bushmills” brzmi dla nich nie tylko znajomo, ale wręcz bardzo zachęcająco.
Liczba mieszkańców Bushmills wynosi około tysiąca i nie zmieniła się zbytnio w przeciągu stuleci. W XIX wieku odnotowano ich mniej więcej tylu samo. Samo miasteczko, to też żywy skansen wiktoriańskiej przedsiębiorczości. Główne budynki nie są wstrząsająco piękne, ani choćby ozdobione w jakimś bujnym stylu epoki. Ale starczy powędrować nieco za miasto i udać się na zwiedzanie lokalnej atrakcji przyciągającej 120 tysięcy turystów rocznie. To najstarsza na świecie, ciągle istniejąca, i co należy podkreślić: legalna, destylarnia whiskey. I tu od razu uwaga, że pisownia tego popularnego trunku, różni się w zależności od miejsca pochodzenia. Szkocka to whisky, irlandzka to whiskey i pomyłka w tym względzie może kosztować nas reputację prawdziwego smakosza tego trunku. Termin ów zanotowano w kronikach irlandzkich w roku 1405 i dopiero w roku 1494 w szkockich. Whiskey ten, to jeden z najstarszych destylowanych trunków w Europie. Sztuka sporządzania alkoholu dotarła do Irlandii dzięki mnichom, którzy często udawali się w podróże religijne w rejony Morza Śródziemnego. Około roku 1000 przywieźli stamtąd cenną i skrzętnie skrywaną technikę destylacji…perfum, które w szybkim tempie przerobili na znacznie bardziej pożądaną i „chodliwą” destylację trunków. Oni też starali się dotrzymać tajemnicy produkcji, ale dzieło ich, jak wiadomo, rozwiązuje języki i wkrótce sztuka pędzenia alkoholu znana była w całej Irlandii i stamtąd zawędrowała do Szkocji. W średniowieczu był to często stosowany wzmacniacz odwagi. Jak odnotowano w kronice niejaki Robert Savage of Ards (ze Szkocji), zanim rozpoczął bitwę z Irlandczykami (rok 1276) „napoił swoich żołnierzy potężną dawką acqua vitae”. Bitwę wygrał i od tego czasu tego typu procedura często wspomagała inne środki bojowe. 1608 to rok przełomowy dla Bushmills. W kwietniu, bowiem, jedna z pięciu istniejących w tej niewielkiej osadzie destylarni, prowadzona przez angielskiego osadnika Thomasa Philipsa, otrzymuje licencję od króla Jamesa I. Zezwala się w niej na produkcję „wody życia”, czyli po irlandzku „uisce beatha”. Z tego właśnie zwrotu pochodzi dzisiejsze, zangielszczane słowo „whiskey”. Od tego czasu, z niewielkimi przerwami, trwa legalne destylowanie alkoholu w Bushmills. Proces ten jest nieco inny niż w przypadku szkockiej whisky. W Irlandii destylacja jest podwójna (w Szkocji potrójna) i zwykle nie ma torfowego posmaczku, czyli jakby przydymionej nuty w smaku. Ta nuta pochodzi stąd, że szkocka whisky jest często robiona ze sfermentowanego zboża, podsuszanego ogniem z torfu. Stąd whiskey jest łagodniejsza w smaku i znacznie „łatwiejsza” dla podniebienia.
Beczki smakowe
W roku 1784 Bushmills staje się siedzibą wytwórni whiskey, która zdobywa coraz większy rozgłos. Największe wyróżnienie przychodzi na Wystawie Światowej w Paryżu (1889). Trunek z Bushmills zdobywa złoty medal, taki sam, jaki zostaje przyznany w tym roku wieży inżyniera Eiffel. W miasteczku zachodzą coraz większe zmiany, dzięki wpływowej i bogatej rodzinie szkockich osadników Macnaghten. Zbudowanych zostaje 7 młynów wodnych, dostarczających energię do produkcji lnu i papieru. Oprócz whiskey z Bushmills, nagrody w konkursach zdobywają też…łopaty. W przepływającej przez miasteczko rzeczce ciągle łowi się łososie. Dziś postawiono i rzeczce i łososiom pomnik. Po sporym zakładzie przetwórstwa rybnego pozostał budynek, gdzie teraz znajduje się Instytut Badań Łososia, sympatyczny zakątek nad rzeką. Rodzina Macnaghten buduje miejscowy gmach sądu, szkołę oraz dwór, z którego widać Bushmills i całą okolicę. Do dworu dołączają 222,46 ha ziemi. Na 40 ha państwo Macnaghten sadzą lasy, które są rekonstrukcją lasów spod Somme, gdzie w Pierwszej Wojnie poległ ich syn. Dziś w Bushmills, stoi pomnik żołnierza Roberta Quiqq, nie syna państwa Macnaughten. Robert był ich służącym, któremu polecili opiekę nad dziedzicem. Po jednej z bitew, gdy panicz nie powrócił, Robert wracał na pole pod obstrzałem jeszcze siedem razy w poszukiwaniu swojego pana. Za każdym razem przynosił rannych, którzy tylko dzięki jego heroicznej odwadze ocaleli. Tymczasem destylarnia rosła w siłę. W roku 1890 zbudowano specjalny statek parowy SS Bushmills, dowożący whiskey do spragnionych mieszkańców Nowego Jorku, Filadelfii, Szanghaju, Yokohamy i Singapuru. Ale przedsięwzięcie zaczęło znacznie podupadać w roku 1920, gdy ogłoszono w Ameryce prohibicję. Bushmills z zapasami trunku został wystawiony na sprzedaż. Destylarnię kupił zapalony wielbiciel whiskey i wizjoner, Samuel Wilson. Wierzył on mocno, że ruch abstynencki podda się wkrótce naturalnym potrzebom większości ludzi. I nie przeliczył się, produkując whiskey cały czas zgromadził zapasy, na których w roku 1933(zakończenie prohibicji) zbił fortunę. Sprzedaż do Stanów w trudnym okresie wytworzyła popyt, który trwał aż do lat 1960. Nie znaczy to, że obecnie Bushmills ma mniej chętnych na swój produkt. Co roku sprzedaje się stąd na cały świat około 6,5 mln skrzynek i popyt rośnie, szczególnie w Indiach i Chinach. W rocznicę 400-lecia powstania destylarni Bank Irlandii umieścił na banknotach podobiznę fabryczki o światowej sławie. Bushmills ma raczej niewielką ofertę w rodzajach swojego produktu. Najpopularniejsza to Bushmills Blend White, mieszanka dojrzewająca w beczkach z amerykańskiego dębu. Inne: Black Bush, 10-letni single malt (czyli whiskey nie mieszana, jednorodna) z beczek po hiszpańskim sherry i 12-letnia, sprzedawana jedynie w sklepie destylarni. Najbardziej wyrafinowana i droga to 16-letni trunek, który spędził swoje lata w beczkach po amerykańskim burbonie, portugalskim Porto oraz sherry. Jak widać, smak i kolor pochodzą nie ze sposobu produkcji, ale raczej przechowywania. Z tego też pochodzą taniny w trunku, które mogą dać bardzo przykre efekty dnia następnego. Mnie jednak najbardziej smakowała dość plebejska wersja Bushmills Irish Honey, która nawet nie nosi nazwy whiskey. To delikatny trunek i skonstruowany chyba specjalnie dla pań, i co warte odnotowania, nawet po dość dużych ilościach nie ma wielu skutków ubocznych…W Bushmills trwa jego promocja, więc wybierzmy się tam by poznać sympatyczną obsługę, przepiękną okolicę i oczywiście pokrzepić wyrobami najstarszej (legalnej) destylarni na świecie.
Tekst i zdjęcia: Anna Sanders