08 września 2016, 11:06
Bez pieniędzy i bez pracowników.

Gazety brytyjskie alarmują: największy kryzys w państwowej służbie zdrowia od czasu jej powstania 60 lat temu. I ostrzegają: szpitale zostaną zamknięte, kolejki oczekujących na rutynowe operacje wydłużą się, w pierwszym rzędzie ucierpią dzieci, osoby z podejrzeniem chorób nowotworowych i ludzie w starszym wieku. Wiele do życzenia pozostawia opieka nad pacjentami, cierpiącymi na demencję, czy kobietami w ciąży, a także pacjentami z problemami psychicznymi.

Jak twierdzi „Daily Telegraph” z 26 sierpnia, przygotowywana jest lista szpitali, które mają zostać zamknięte. Niektóre oddziały mają zostać zdecentralizowane, jak to się mówi w żargonie urzędniczym, co w praktyce oznacza, że pacjenci będą musieli podróżować na większe odległości. Zamykane są przychodnie lekarskie, a więc wydłuża się czas oczekiwania na wizytę u lekarza pierwszego kontaktu. Brakuje konsultantów, pielęgniarek, personelu pomocniczego.

„Sytuacja w NHS przypomina czarne dni z lat 1980.” – alarmuje na łamach „Sunday Times” z 28 sierpnia Clare Max, prezeska Royal College of Surgeons. „Jeszcze nie jesteśmy w tym samym punkcie – dodaje – ale wszystko wskazuje na to, że idziemy w tym kierunku”.

W lipcu organizacja charytatywna, wspierająca służbę zdrowia, „The King Fund” opublikowała raport, w którym stwierdza, że NHS nie jest w stanie wywiązać się ze zobowiązań, narzuconych mu przez rząd przy obecnym poziomie finansowania. Zdaniem autorów raportu, zarządzający NHS powinni zwiększyć wysiłki na rzecz poprawy wydajności pracy, ale nie da się osiągnąć oszczędności z tego tytułu do roku 2021 na poziomie przewidzianym przez rząd. Poziom zadłużenia jest obecnie rekordowy i rośnie z roku na rok. Jak wynika z danych opublikowanych przez NHS, deficyt za rok finansowy 2015–16 wyniósł £2,45 mld i był aż trzykrotnie wyższy niż rok wcześniej. Jeśli sytuacja nie zmieni się, to deficyt NHS do 2020 r. wzrośnie do £20 mld.

Co w praktyce oznaczać będą oszczędności? Przede wszystkim, wydłużenie się kolejek pacjentów w oczekiwaniu na tzw. rutynowe operacje, w tym wymianę biodra, dłuższe czekanie na karetkę pogotowia w nagłych przypadkach, wydłużanie się oczekiwania na przeprowadzenie niezbędnych badań, także w przypadku podejrzenia o choroby nowotworowe. Jak stwierdzono w raporcie opracowanym przez „Patients Association”, już teraz blisko 93 tys. pacjentów czeka na operację dłużej niż 18 tygodni. To o ponad 40 tys. więcej niż było w roku 2014. Wydłużone oczekiwanie na zabieg nie oznacza tylko dłuższe cierpienia pacjenta, ale w niektórych przypadkach zmianę procedury na znacznie bardziej inwazyjną, gdyż stan chorego pogorszył się.

Zdaniem ekspertów, potrzebni są dodatkowi lekarze i pielęgniarki, a także zwiększenie, a nie zmniejszenie, liczby łóżek w szpitalach. Potrzebnych będzie 50 tys. pracowników. Istnieją poważne obawy, że lekarze i pielęgniarki z krajów europejskich po Brexicie, czując się niepewnie, zdecydują się opuścić Wielką Brytanię. Czy zastąpią ich pracownicy spoza Europy?

Parlamentarzysta Steven Pound, który prowadził kampanię przeciwko zamknięciu oddziału dziecięcego szpitala na Ealingu, powiedział w wywiadzie dla „Evening Standard” z 26 sierpnia: „Cięcia te podważają zaufanie do NHS, co jest bardzo ważne i często zasadnicze w skuteczności leczenia”.

Jedyną pozytywną stroną obecnej pobrexitowej atmosfery przyjaźni do Polaków jest to, że nie ich obarcza się trudną sytuacją w lecznictwie, ale ogólną sytuację społeczną, tzn. wzrostem osób w starszym wieku, a poza tym postęp medycyny sprawia, że stosuje się wiele zabiegów, które ratują życie i poprawiają jego jakość, ale są one bardzo kosztowne. Jednej i drugiej zmiany nie przewidzieli twórcy NHS.

Przedstawiciele państwowej służby zdrowia uspokajają, że sytuacja nie jest tak zła, jak malują ją gazety. Pełen optymizmu rzecznik prasowy NHS uważa, że na dane statystyczne można spojrzeć inaczej: aż 9 na 10 pacjentów miało operację w ciągu 18 tygodniu po otrzymaniu skierowania, a 6 na 8 cierpiących na chorobę nowotworową otrzymało pomoc w przewidzianym czasie. I dodał: „Liczba osób, które są wyleczone z chorób nowotworowych jest obecnie rekordowa”.

Optymizmem powinni też tryskać zwolennicy Brexitu: „W czym problem? Opuszczenie Unii Europejskiej to przecież £350 mln co tydzień na służbę zdrowia. Czym prędzej wyjdziemy z Unii, tym szybciej sytuacja poprawi się”.

Kampania na rzecz Brexitu skupiała się na dwóch zasadniczych kwestiach – imigracji oraz tego, że UK wpłaca do UE więcej niż otrzymuje. Ta druga kwestia była reprezentowana przez kwotę £350 mln rzekomo tygodniowo, wpłacaną do kas Brukseli. W praktyce ta kwota jest dużo niższa. Ale nie to jest sednem sprawy. Politycy z „Vote Leave” przekonywali, że £350 mln po opuszczeniu UE trafi do służby zdrowia. Dokładnie taki napis był na ich oficjalnym autobusie. Ale już w dzień po referendum Nigel Farage powiedział w programie „Good Morning Britain”: „Nie mogę tego zagwarantować, nigdy tak bym nie powiedział. Uważam, że takie deklaracje to był jeden z popełnionych błędów”.

Badania opinii publicznej pokazały, że 47% Brytyjczyków wierzyło, że kwota ta jest prawdziwa, a tylko 39% wiedziało, że jest fałszywa.

 

Julita Kin

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Julita Kin

komentarze (1)

  1. Służba zdrowia w Polsce czy w Anglii – wszędzie kryzys, ogromne kolejki i drogie leki ;/