17 września 2016, 12:21
Tożsamość to nie kapelusz

Organizacje polonijne i ich działacze zawsze były – jak i spora grupa naszych rodaków – defensywne i stereotypowe, a poza tym ogromnie przewrażliwione na swoim punkcie. Przykładów sami Państwo naliczycie dziesiątki, jeśli szczerze i uczciwie ocenicie polską codzienność.

Pewno to jeden z powodów dlaczego w młodsze pokolenia nie miały zbyt dużo chęci, by przyznawać się do polskich korzeni. Polonia brytyjska tkwiła gdzieś w opłotkach. Ale jak o tym pisać, by nikogo nie urazić…

Rozdrobnione i zapatrzone w przeszłość organizacje emigracyjne, nie umiały stać się „polonijne” badź „ethnic minority”, więc powoli obumarły. Nie było w „polskim Londynie” żywej świadomości, iż wskrzeszenie RP w 1990 roku spowodowało, że Polak mieszkający za granicą przestał być tułaczem. Ma tylko inny niż polski adres – zaczyna być obcokrajowcem, nie przestając być Polakiem. (A na tutejszym gruncie Jack Straw powiedział mi udzielając wywiadu – przed laty, jeszcze jako szef dyplomacji – że „tożsamość to nie kapelusz, można mieć ich wiele”, co idealnie oddaje charakter brytyjskiej polityki wielokulturowości).

A przecież dzisiejsi „angielscy Polacy” mają swoje własne światy, swoje ideały i swoje problemy. I wcale nie można być pewnym, że są to problemy mniej trudne, niż przed laty, gdy przeciwnik był dokładnie określony. Tylko jakie one są, jacy i gdzie oni są?

Sztance myślenia i działania pozostały prawie nienaruszone od czasu gdy dominowało „pokolenie zawodowo już nieczynne, ale wciąż u steru”. To historyjka zza oceanu. Edward Moskal niezmordowany prezes Związku Narodowego Polskiego i Kongresu Polonii Amerykańskiej słynął z opowiastki: Mój ojciec zawsze mówił, że dwa młode konie źle ciągną, ale jeden stary i jeden młody to najlepsza kombinacja.

Rzecz warta przypomnienia o tyle, że prezes Moskal sprawował władzę w KPA siedem czy nawet więcej kadencji, a na ostatniej konwencji wyborczej prezesa anegdotyczną stała się uwaga jednego z 96 dyrektorów biorących w niej udział, że tylko dwóch (sic!) z obecnych na sali działaczy KPA należy do średniego, czynnego zawodowo pokolenia. Reszta… jest milczeniem.

Minęły lata. U nas jest inaczej. Na naszym bezrybiu chałupnictwo skutecznie broni się przed profesjonalizmem. Niepokoi model działacza piastującego kilka funkcji społecznych, co nie pozwala spełniać należycie zadań w każdej z nich. Rozejrzyjcie się Państwo wokół, a przykłady znajdziecie.

Ewa Kwaśniewska nazwała to kiedyś „syndromem wygodnego kapcia”. To sytuacja, gdy kolejni ludzie dochodząc do funkcji poprzestają na wchodzeniu w buty swych poprzedników.

Pamiętamy ze szkolnych lat słowa Asnyka, by nie deptać przeszłości ołtarzy. To prawdziwe słowa, uroczyste, wzniosłe, odświętne. Pamiętajmy jednak, że ten sam Asnyk, w tym samym wierszu dodał coś i o życiu codziennym: Trzeba z żywymi naprzód iść, / Po życie sięgać nowe, / A nie w uwiędły laurów liść, / Z uporem stroić głowę…

 

Jarosław Koźmiński

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Jarosław Koźmiński

komentarze (1)

  1. Strzał w 10-tkę!!!!!