The two women and one man standing in a queue weren’t facing the road to check if the bus was coming…. In front of me the woman in the purple coat moved closer to the man and said “Polish”.
He turn around. “Bloody foreigners. We should send ‘em all back. Too many by far.
“True”, the woman said, “they’re all the same”.
Nie jest to fragment reportażu o nastrojach w Wielkiej Brytanii w ostatnich tygodniach. To cytat z książki autorstwa B. A: Ande „With blood and scars”. Wypowiedziane został pod adresem mieszkańców manchesterskiej „Polskiej dzielnicy” i nie współcześnie, a przed pół wiekiem.
Bohaterka książki pisanej w pierwszej osobie, Ania, przyjeżdża do Manchesteru, by odwiedzić umierającego ojca. Uważa, że jest to ostatni moment, aby spytać go o przeszłość, a szczególnie o jego udział w jednym wydarzeniu w czasie wojny. Chce wiedzieć, czy jej ojciec był bohaterem, czy kanalią?
Ale większa, i znacznie ciekawsza część książki, to wspomnienia bohaterki z dzieciństwa, spędzonego w polskiej dzielnicy, której życie toczyło się wokół polskiego kościoła, polskiej szkoły i Kombo, którym to skrótem określany jest klub Stowarzyszenia Polskich Kombatantów. Autorka jest Polką urodzoną w Wielkiej Brytanii. Potrafi znakomicie opisać atmosferę polskiego domu, gdzie rozmowy toczą się po polsku, na stole w kuchni leży obowiązkowo „Dziennik Polski”, przestrzegane są polskie obyczaje, a jednocześnie dom ten bombardowany jest przez angielskie otoczenie. Autorka często wtrąca polskie słowa: Tatuś, Babcia, kiełbasa, obiad, itp. Jej oficjalne życie regulowane jest przez rodzinę, kościół, święta narodowe i religijne. W lecie obowiązkowy jest wyjazd z harcerzami do Penhros.
Dzieci wciąż słyszą o przeżyciach rodziców i dziadków – na Syberii, w obozie w Afryce, podczas powstania warszawskiego, czy bitwy o Monte Casisno. Jednocześnie nie potrafią zrozumieć, jak to możliwe, że choć jest rząd w Polsce (wiadomo, że komunistycznej), to istnieje także rząd polski w Londynie. Są znudzone tymi rodzinnymi wspomnieniami, bo znają je niemal na pamięć.
Jednocześnie 10-letnia Ania ma swój własny świat, w którym liczą się przede wszystkim koledzy i koleżanki z angielskiej szkoły. To nie są Anglicy, ale – podobnie jak ona – dzieci emigrantów: z Grecji, Włoch, Irlandii. „Gang”, jak pisze autorka, ma swoje własne sprawy, tajemnice, skrywane skrzętnie przed dorosłymi.
Zastanawiam się, czemu lubimy książki o dorastaniu? Czy traktujemy je jako okazję, by odwiedzić własne czasy dzieciństwa? Czytając powieść „With blood and scars” przypominały mi się inne. To w pierwszy rzędzie debiutancka powieść Pawła Huellego „Dawidek Weiser”, której głównym bohaterem, podobnie jak Stevo z książki Andre, członkowie gangu są zafascynowani i gotowi do usług. Bohaterowie „Dawidka” to mieszkańcy powojennego Gdańska, a akcja powieści rozgrywa się w epoce stalinowskiej, ale mimo to jest zbliżona atmosfera, w której groza miesza się z patosem, zaprawionym jak szczyptą soli odrobiną humoru.
Inna powieść o dorastaniu, to „Circle of Friends” autorstwa Maeve Binchy. Ta powieść rozgrywa się w irlandzkiej wiosce i Dublinie. Tym razem podobieństwa to przemiany obyczajowe, które dokonywały się zarówno w Wielkiej Brytanii i Irlandii w latach 1950. i 1960. Bohaterki obydwu powieści muszą toczyć walkę o to, by mogły ubierać się jak ich, niepoddane rygorom domowym, koleżanki ze szkoły, chcą czytać te same pisma i buntują się przeciwko Kościołowi katolickiemu, choć bunt ten nigdy nie przybiera ostrych form. I jeszcze jedno: w obydwu powieściach występują rodzinne tajemnice, które dzieci poznają z podsłuchanych rozmów, z przeczytanych skrawków listów i interpretują je po swojemu, nie zawsze zgodnie z prawdą.
Siła książki „With blood and scars” tkwi w tym, że autorka nie stara się przedstawić polskiej społeczności w sposób wyidealizowany. Polacy są tacy sami, jak przedstawiciele innych narodowości. Są wśród nich wspaniałe postacie, ale są i ludzie marginesu, od których należy się trzymać z daleka. Łączy ich jedno: są naznaczeni wojną, choć dotknęła ich ona w różny sposób. Ojciec Ani także jest pełen wojennych urazów, a przez to ma – mówiąc eufemistycznie – skomplikowany charakter. Potrafi być małostkowy i czuły jednocześnie, wybuchowy, zdolny do tego, by przyłożyć swoim dzieciom, ale i zdolny „odpuścić” im, gdy uzna, że tak jest lepiej.
Podobnie jak w pozostałych wymienionych przeze mnie książkach i w „With blood…” pojawia się wątek kryminalny, który sprawia, że czyta się tę powieść z ogromnym zainteresowaniem. To książka nie tylko dla Polaków i nie koniecznie tylko dla tych, którzy urodzili się poza ojczyzną, choć autorka pokazuje, jak bardzo unikalne było doświadczenie polskich emigrantów osiadłych w Wielkiej Brytanii. To opowieść uniwersalna, która może zainteresować osoby różnych pokoleń.
Katarzyna Bzowska
sara
Ja wtrącam angielskie słówka do polskiego, a autorka odwrotnie lol