06 października 2016, 10:57
Baux de Provence: Zamczysko na Skale

Na szczycie jednej z najwyższych gór łańcucha Alpilles, wznosi się spektakularne zamczysko. Do niego przyklejona jest kamienna wioska, w której obecnie mieszkają 22 osoby. Jeszcze w XV wieku mieszkańców Baux de Provence było ponad cztery tysiące! Zamek był pełen gwaru, a ludzie ledwo mieścili się w ciasnych uliczkach. Książęta z Baux urządzali coraz wspanialsze uczty, zdobili komnaty. Do dziś nad zamkiem powiewa ich flaga: 16-ramienna gwiazda na czerwonym tle. Podobno wywodzili się od samego Baltazara, mędrca, który odwiedził z darami nowonarodzonego Jezusa. Stąd herb: gwiazda, która doprowadziła ich do Betlejem.

 

Najpiękniejsza wieś Francji

 

Już w XII wieku zamek zasłynął w kronikach jako doskonała forteca. Trudno sobie wyobrazić zdobycie tak położonej siedziby, wtopionej w ostre skały, z murami grubymi na metr, o podejściu wąskim i stromym. Powstawała ona od wieku XI do XIII i obejmowała obszar 7 ha! Książęta Baux kontrolowali z niej całą Prowansję, czyli wówczas 79 miast i wiosek. I choć nie raz usiłowano zamek zdobyć, nigdy się to nie udało. W fortecy mieściły się lochy tak solidne i wielkie, że do dziś dominują one przyzamkową wioskę. Nie tylko z powodów obronnych kronikarze wspominali o Baux. W XII wieku zamek zasłynął także z coraz bardziej wykwintnego, nowego, dworskiego stylu. Podczas uczt przygrywali najlepsi minstrele i trubadurzy. Poeci opiewali damy dworu, kwitła coraz bardziej wyrafinowana miłość dworska. Na zamku panowała elegancja i zasady postępowania, opierające się na niezwykłym kunszcie słowa, delikatności gestów i rycerskim postępowaniu. Oczywiście nie było tak w czasie licznych walk obronnych, kiedy to powracano do starego, ale sprawdzonego modelu: „bij, zabij”. Wytaczano wtedy największą w Europie katapultę o wysokości 16 metrów i walono ciężkimi kamieniami na wspinających się wrogów. Do dziś możemy to działo oglądać w akcji. Ze zrekonstruowanej katapulty strzela się latem kilka razy dziennie, by uatrakcyjnić pobyt zwiedzającym. A jest ich niemało, bo rocznie do Baux przyjeżdża aż 1,5 miliona turystów! Zamek i wioska cieszą się niezmierną popularnością ze względu na przepiękne położenie, niezwykłe zabytki i widoki zapierające dech. Z góry zobaczymy dalekie równiny południa i okoliczne skały. Baux uznano, za jedną z najpiękniejszych wiosek Francji. Spacerując wąskimi uliczkami, znajdziemy tam niezwykłe i surowe budynki, niektóre jak Les Ramparts, noszące daty: 1163. Na pewno nie ujdzie naszej uwadze wielkie okno, które już nie przynależy do żadnego domu. Na kamiennej, bogato zdobionej ramie wyryty jest napis: Post Tenebras Lux czyli „po ciemnościach jest światło” to kalwińskie motto wypisano w roku 1571. Przy samym brzegu murów Baux znajduje się ciężka, jakby zrobiona z jednego kamienia kaplica des Penitents z XVII wieku. Nad nią wisi niewielki dzwon. To niezwykle ciekawe miejsce związane z tradycjami Prowansji. Na jej bowiem terenie od XII wieku prężnie rozwijał się ruch tzw. penitentów. Kaplica należała do Penitentów Białych, a byli i czarni, i zieloni, a nawet fioletowi. Nazwa pochodziła od koloru stroju, była to prosta szata z kapturem. Penitenci uznawali umartwianie się i posty za najlepszą i najpewniejszą drogę do zbawienia. Członkowie tego świeckiego ruchu biczowali się w procesjach, głodzili i nie bardzo podobało im się syte i bogate życie kościoła. Z biegiem czasu reguły bractwa stały się mniej surowe, a za główną drogę do zbawienia uznano spełnianie miłosiernych uczynków. Penitenci prowadzili szpitale, wspierali ubogich. Obecnie ruch ten istnieje jedynie w…Nowym Meksyku.

 

Marquis de Baux z Monako

 

Wszystkie kaplice i kościółki w Baux są niestety pozamykane w ciągu tygodnia. Do jednego z nich warto się jednak pofatygować w wigilię Bożego Narodzenia. Kościół St. Vincent jest wtedy rozświetlony świecami, a do jego wrót, na pasterkę zdąża swoisty pochód: wózek ciągnięty przez barana, ozdobiony liśćmi i kwiatami, na którym spoczywa nowonarodzona owieczka. Za wózkiem podążają pasterze. W kościele już czeka na nich „żywa szopka” z Dzieciątkiem, którego stópki całują, a następnie z rąk do rąk podają sobie baranka. Ten zwyczaj pochodzi jeszcze z XV wieku i jest do tej pory w Baux kultywowany. Z Bożym Narodzeniem związane jest też niewielkie muzeum w ruinach zamku. W komnacie gwardii przybocznej znajdziemy wspaniałą kolekcję figurek zwanych „santon” czyli „małych świętych”. Po rewolucji francuskiej, gdy pozamykano kościoły i zakazano świętowania Bożego Narodzenia, w domach prywatnych zaczęto ustawiać małe figurki, które w jakiś sposób miały przypominać o tym religijnym wydarzeniu. Figurki, wykonane z terakoty były postaciami „z ludu”, żeby za bardzo nie kojarzyły się z etosem chrześcijaństwa. Oczywiście było i Dzieciątko, baranki, krowy, ale wszystko to przypominało raczej jakąś scenkę z życia. Te figurki jako pierwszy wykreował mieszkaniec pobliskiej Marsylii. Wypalał je w garncarskim piecu i malował jeszcze w czasie rewolucji. Świetnie się sprzedawały i zwyczaj pozostał do dziś, już rozpowszechniony w całej Francji. W Baux możemy ich zobaczyć całą kolekcję: od pierwszych egzemplarzy małego „ludu”, aż do czasów współczesnych. Ciekawym zabytkiem Baux jest też wielki piec, który służył wszystkim mieszkańcom wioski. Chleb z tego pieca zapewne popijano pysznym miejscowym winem lub maczano w oliwie. Okolica jest bowiem  obsadzona drzewkami oliwkowymi i winnicami po dziś dzień. Zamek i wioska Baux została oddana „w prezencie” rodowi Grimaldi w roku 1642. Z nich pochodzi ród królewski Monako. Co ciekawe po dziś dzień następca tronu tego państwa używa tytułu Marquis de Baux. Czasy świetności skończyły się jednak jeszcze wcześniej, pod koniec średniowiecza, kiedy to zmarł ostatni z książąt Baux. Od tej chwili zaczęły się toczyć w rodzie walki o władzę, w kraju zaś wojny o podłożu religijnym. W roku 1633 król Louis XIII nakazał zburzenie twierdzy, z której dziś pozostały malownicze ruiny. Wioskę zaczęli opuszczać mieszkańcy, bo zamek był głównym źródłem ich utrzymania. I tak z 4000 tysięcy w średniowieczu, pozostało ich zaledwie 22 w XXI wieku. Życie w tak pięknym miejscu, ma zapewne swoje uroki, ale raczej trudno pozbyć się uczucia niejakiej klaustrofobii i zagubienia w czasie. I pewnie dlatego Baux ma swój największy urok, gdy jesteśmy tam tylko jednodniowymi gośćmi. Pierwsze wrażenie tego miejsca jest po prostu niesamowite, ale trudno wyobrazić sobie codzienność w tych wyniosłych ruinach i kamiennych, jakby wiecznych domach.

 

Tekst i zdjęcia: Anna Sanders

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Anna Sanders

komentarze (1)

  1. Dzięki pani Sanders kolejną podróż mam zaplanowaną 🙂