Pod protektoratem generała broni Władysława Andersa – tradycyjne dożynki w sobotę 25 września 1954 r. w pięknych i obszernych salach Park Lane House 45 Park Lane. London W1 (obok Dorchester Hotel) – tak brzmiał anons w „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza” zachęcający do udziału w jednej z pierwszych (jeśli nie pierwszej) na tak wielką skalę organizowanej imprezie.
Mówimy o czasach, gdy „polski Londyn” usadowił się między Earls Courtem a South Kensingtonem i – jak objaśniała Stefa Kossowska – „w promieniu mili czy półtora miało się wszystko, co emigrantowi potrzebne do życia: Ognisko i Tazaba, Kombatantów i Lotników, «Dziennik» i Marynarzy, Brompton Oratory, i Bibliotekę Polską. Sądząc po ilości polskich sklepów i różnych zakładów, dzielnica żyła zasadą: Swój do swego po swoje: (…) flaczki, żurek, barszczyk, gąska. Dziesiątki kiełbas i innych wędlin, pierniki toruńskie, bryndza, grzyby, borówki, szczaw, serniki i placki ze śliwkami – Mickiewicza by trzeba, by opisał to całe bogactwo, które zza wystaw polskich sklepów kusi biednego emigranta.
Kusiły emigrantów także na wskroś polskie dożynki, więc kolejne ich odsłony organizowane były w jeszcze większej skali. W roku 1957 miejscem ich organizacji stał się Royal Festival Hall, a „Dziennik” z tryumfem donosił o rekordzie frekwencji tytułami na trzy szpalty: „Huczne Dożynki w Londynie”
„1530 osób bawiło się do 6 rano”. Nasz ówczesny korespondent zanotował, że w parku samochodowym przed Festival Hallem było przeszło 300 aut, ok. 20 motocykli i kilka autokarów; przeszło 100 farmerów polskich przyjechało z prowincji z rodzinami…
O wydarzeniu pisał Karol Zbyszewski: „Tradycyjne dożynki organizowane przez Związek Rolników Polskich pobiły w tym roku wszystkie rekordy. Nie tylko że na uroczystość i bal całonocny przybyło w ub. sobotę blisko dwa razy więcej osób niż w poprzednich latach, ale i ilość dystyngowanych gości polskich i zagranicznych była imponująca. Oprócz gen. Andersa – pod którego protektoratem tegoroczny obchód się odbywał – oraz amb. Raczyńskiego, gościa honorowego, przybyło wielu przedstawicieli korpusu dyplomatycznego i społeczeństwa brytyjskiego. Pomimo szalonego ścisku przedstawicielowi Dziennika udało się zidentyfikować konsula hiszpańskiego, ambasadorową włoską, byłą ambasadorową brytyjską w Warszawie”.
Pominiemy tu opisany przez Zbyszewskiego „nieudany zamach jajkiem” na gen. Andersa, planowany przez „jakiegoś pana w dobrze skrojonym fraku, który został później rozpoznany, jako ktoś bliski reżymowej ambasadzie” (solidną próbkę talentu Zbyszewskiego Czytelnik znajdzie w specjalnej ramce Dożynki AD 1957). Natomiast warto zacytować innego z wielkich Dziennikowych autorów, który również wybrał się na uroczystości i zabawę do Royal Festival Hall. Tak widział rzecz Zygmunt Nowakowski:
„Podczas dożynek sobotnich stałem skromnie z boku, wciśnięty incognito w tłum wyfraczonych farmerów i wydekoltowanych po sam pas pięknych farmerek, które zabłysły niebywale bogatymi toaletami. Przypadkiem podsłuchałem rozmowę dwóch rolniczek. Obie miały suknie z firmy „Jeanetto (back from Paris), 6, Frognal Lane”. Pono bardzo dobra, niedroga modystka. Jeśli idzie o starszą generację, więc o ludzi po czterdziestce, tylko ja i dwóch Polaków nie mieliśmy na sobie fraka. Ci dwaj to księża. No, duchownym wolno. Zabawa była ładna, trochę folkloru, trochę pieśni ludowych i okropny tłok.”
Nowakowskiemu może nie w smak były tańce przy trzech orkiestrach Rozengarta, Zborowskiego i Kwietniowskiego, które przeciągnęły się do 6 rano; ale goście dożynek bawili się wyśmienicie okupując wszystkie bufety i 5 barów, które były czynne i pełne do 3 rano…
I tu powrót do współczesności. Wszak za nami niedawne uroczystości i zabawy dożynkowe, których wskrzeszenia podjęło się Zjednoczenie Polskie. Trudne to było zadanie! Wszystkie powyższe cytaty i przywołania jasno pokazują, z jaką przyszło mierzyć się przeszłością. Ale jak na pierwszy raz to udało się. Sala teatralna POSK-u przyjęła sporo gości (prawie setkę wliczając zespół Żywiec), którzy znakomicie się bawili. Było po naszemu: trochę przaśnie, ale gracko i z przytupem. Dla starszych odległe wspomnienia z Polski lat dziecięcych, dla średnich to już tylko zabawa w stylu folk. A najmłodsi? Nie przyszli.
Czy przyjdą za rok? Czy impreza wytrzyma próbę czasu? Tego życzyć trzeba organizatorom, bo rzecz warta zachodu.
Dożynki to element polskiej kultury. To symbol ludowości i prowincji, która jest polskością instynktowną, sentymentalną i swojską. Co prawda z natury rzeczy przaśną, ale …kto z nas stroni od dobrze uwędzonej kiełbasy wiejskiej. Ma być tradycyjnie i swojsko!? Niechże więc będzie raz na ludowo!
Jarosław Koźmiński
***
Dożynki AD 1957: Niebieskie sukienki i blond włosy
* Balowi sprawozdawcy TyLonu, w pilśniowych kapeluszach, lśniących spodniach i o olśniewających manierach, raportują z Dożynek:
* 35 procent panów było w smokingach; z największym temperamentem tańczyli – łysi; picie – umiarkowane.
Wśród pań miażdżąca przewaga sukien krótkich, cocktailowych; najpopularniejszy kolor – niebieski; dekolty – niewielkie; pantofle – kłapaki, bez pięty; przewaga włosów blond.
* Najczcigodniejsza para małżeńska państwo Jan i Oktawia Narkiewicz Jodko, do 1917 r. właściciele Bębnówki na Podolu. Pan Jan we fraku, pani Oktawia w długiej sukni mauve. Byli pierwszy raz w Festival Hallu. Mówią: 50 lat temu chodziliśmy często na bale, ale teraz mamy rzadko okazję…
* Ksiądz kanonik Adam Wróbel przyprowadził 4 osoby z Polski.
* Gen. Anders podarował, zgodnie z tradycją, przodownicy Ilonie Bałandowej – sznur korali. Usiłował zapiąć jej korale na szyi. Ani rusz! Nie udawało mu się. Ilona stoi speszona, czerwona… generał wciąż walczy z zatrzaskiem… Pomoc prezesa Krzeczunowicza nie okazała się owocną … Podskoczyła wreszcie z boku pani Andersowa i – rachciach – zapięła korale w jedną chwilę.
* Efektowne stroje: Basia Rościszewska na biało; Halina Kłosowska w błękitnym nylonie; Halina Babiska w shocking pink z turkusowymi kamyczkami. Natalia Pater (z domu Czartoryska), specjalistka od nurkowania, miała spódnicę kurpiowską, bluzkę ukraińską i serdak francuski.
* Mąż Felicji Różyckiej (czarna suknia z wyhaftowanymi kwiatami polnymi) oświadczył: – Wypiłem 3 butelki wina, ale potrafię wymienić kolejno pierwszych 10 cesarzy rzymskich! I rzeczywiście – wymienił.
* Mam sporo polskich studentów w Brunel College of Technology, więc przyszedłem zobaczyć polskie tańce – powiedział dr. Donald Morris, wykładowca chemii.
* Zygmunt Szadkowski jako harcerz jest abstynentem, ale na Dożynkach popijał wino – jako prezes SPK.
* Jan Wołodźko ze Slough, absolwent polskiej szkoły rolniczej w Szkocji, mówi: – Pracuję w garażu. Ale co roku przyjeżdżam na Dożynki, by utrzymać kontakt z rolnictwem.
* Drużyna piłkarska Czarnych była w komplecie.
* Adam Kuraś, w jasnych spodniach i centkowanym blezerze, dowodzi:
– Na irlandzkich zabawach jest weselej, bo każdy chłopak przychodzi inaczej ubrany! Wszyscy na czarno – to smutno.
* 32-osobowy zespół taneczny Opoczno stanowią: 24 Anglików; 7 Polaków i 1 Chińczyk z Hongkongu, Tsao Kiang, z zawodu – astronom.
* Clive Barnes, sprawozdawca „Dance and Dancers”, zapytał, czy to możliwe, by w Polsce naprawdę chłopcy podrzucali w tańcu partnerki?
* Bochenek chleba, wręczony uroczyście gen. Andersowi, nad ranem gdzieś zaginął.