19 listopada 2016, 12:40
Udział „Dziennika” w życiu emigracji. Akcje społeczne

Od początku swego istnienia „Dziennik” był strażnikiem pamięci o Polsce wolnej i niepodległej. Bronił praw Polaków osiadłych na obczyźnie, stał się niezastąpionym łącznikiem polskiego społeczeństwa na Wyspach – dźwignią i motorem życia społecznego, gwarancją utrzymania polskiego ducha. Dla części narodu polskiego, której przyszło żyć poza krajem, „Dziennik” był wyjątkowym świadkiem historii – codzienną kroniką polskich losów – od pokoleń żołnierskich po współczesne.

Emigracyjne organizacje i instytucje (m.in. Polska Fundacja Kulturalna i „Tydzień”) przez blisko pół wieku, w ubiegłym stuleciu pełniły rolę strażników, protektorów polskości. Teraz stoi przed nimi zadanie odegrania roli promotorów Polski – jej kultury i języka; dziś mogą stać się narzędziami kształtowania naszego wizerunku naszego kraju i nas samych – brytyjskiej Polonii.

Potrzebne są nam na obczyźnie (na Wyspach Brytyjskich jak nigdzie indziej) działania tworzące pozytywny wizerunek Polaków i naszego kraju za granicą. Wzbudzające poczucie tożsamości i dumy narodowej. Budujące markę Polski w świecie. By rodacy nie stali się rozsianą po Wyspach bezimienną rzeszą.

Jednym z takich działań jest akcja zbierania funduszy dla rodziny zmarłej tragicznie w wypadku tramwajowym Doroty Rynkiewicz – pomocy materialnej, a przez to i wsparcia duchowego dla rodziny: męża Andrzeja i dwóch małych córeczek.

Akcje społeczne uwrażliwiają na potrzeby innych, integrują środowisko, uczą empatii dając dowód oczywistej prawdzie, że wspólnie możemy zdziałać więcej! Na przestrzeni 76 lat nasza gazeta wraz z Czytelnikami robiła to wielokrotnie. Warto kontynuować tę tradycję.

Przewodnikiem będzie tu artykuł z numeru jubileuszowego „Dziennika” wydanego na 40-lecie gazety. Jego tytuł „Udział „Dziennika” w życiu emigracji” mówi sam za siebie.

Oto akcje społeczne, którym towarzyszyła gazeta:

Rok 1946 r. przeprowadzenie zbiórki na powodzian w Polsce. Zebrano łącznie £9000. Wtedy była to wielka suma – jak przypomina tekst artykułu – można było kupić za nią trzy porządne domy.

Tadeusz Romer wiceprzewodniczący komitetu zbiórki złożył sprawozdanie na łamach gazety w końcu października informując o listownym podziękowaniu od metropolity krakowskiego kard. Adama Sapiehy, który pisał: (…) skutki powodzi trwają. Tysiące rodzin w mniejszym lub większym stopniu straciło swoje mienie, dach nad głową, pościel, okrycie, zapasy żywności, zasiewy. Ludziom tym trzeba dopomóc, bo sami w obecnych warunkach nie byliby w stanie zaradzić swojemu nieszczęściu. Społeczeństwo polskie, jak może tak pomaga. Z całego kraju płyną ofiary w gotówce i w naturze. Tylko że wyniszczona wojną i okupacją ludność nie może w takiej mierze świadczyć jak tego potrzeba. Stąd też każda inicjatywa podjęta poza granicami kraju na rzecz tych nieszczęśliwych naszych rodaków, którzy dotknięci zostali powodzią, jest przez nas witana z największą radością.” W zakończeniu tego listu kardynał Sapieha wspomina, że cieszy go szczególnie pomoc ze strony Polaków przebywających w Wielkiej Brytanii, którzy ją okazują za pośrednictwem katolickiej organizacji Caritas od samego początku współdziałającej we wspieraniu powodzian.

Zbiórka na „Puszczyka” w 1954 r. – czyli pomoc siedmiu polskim marynarzom, którzy doprowadzili do buntu na trawlerze rybackim, zamknęli kapitana i opornych członków załogi w kajutach, sami zaś poprosili o azyl udając się do portu Whitby w północnej Anglii. Sprawa marynarzy z „Puszczyka” przez szereg tygodni zajmowała pierwsze strony „Dziennika”, a pomoc finansowa emigracji (ponad £7000) pozwoliła stworzyć fundusz, z którego świadczono pomoc innym polskim marynarzom, którzy ubiegali się o azyl w Wielkiej Brytanii;

„Dziennik” nie tylko informował o przebiegu wydarzeń w sprawie marynarzy z „Puszczyka” , ale wydatnie przyczynił się do stworzenia funduszu umieszczając apel (wspólnie z SPK i ZPwWB) o przesyłanie datków na pomoc prawną: „Obrona marynarzy z „Puszczyka” – czytamy w „Dzienniku” nr 259 – jest obowiązkiem całej społeczności polskiej w W. Brytanii. Koszty pomocy prawnej są b. wysokie, a wszelka oszczędność w sytuacji, w której w grę wchodzi ludzkie życie, byłaby karygodnym zlekceważeniem naszych narodowych interesów”.

W następnym numerze „Dziennik” apelował do swoich Czytelników: „Gdyby z powodu braku dostatecznego przedstawicielstwa wobec sądu i dostatecznie przekonywającej obrony [marynarze z «Puszczyka»] mieli być wydani w ręce siepaczy z bezpieki, hańba spadłaby na całe społeczeństwo polskie w wolnym świecie. […] Gra idzie o wielką stawkę – o życie siedmiu ludzi, o tryumf prawa, o honor wolnego świata i honor emigracji.

Gazeta przeprowadziła akcję zbierania podpisów pod petycją do władz angielskich w sprawie ratowania Biblioteki Polskiej w Londynie. Łącznie zebrano ponad 30.000 podpisów. Petycja odniosła skutek, biblioteka działa do dzisiejszego dnia;

W „Dzienniku” z 2 grudnia 1962 r. pojawia się nagłówek „Placówka, której nie wolno nam stracić” a w tekście artykułu czytamy: „Wśród Polaków w W. Brytanii wielkie poruszenie wywołała wiadomość o grożącym zamknięciu Biblioteki Polskiej przy Buckingham Palace Road. (…) Istnieje plan wciągnięcia do tej akcji wszystkich Polaków w W. Brytanii, którym leży na sercu los tej ważnej placówki polskości”.

Na pierwszej stronie „Dziennika” z 12 lutego 1963 r. czytamy: „21.360 podpisów wpłynęło pod petycją na apel „Dziennika” o ratowanie biblioteki. PUC, zagrożonej likwidacją. Amb. E. Raczyński zwrócił się do brytyjskiego ministra oświaty Min. Horsbrugh z prośbą o przyjęcie delegacji polskiej w celu wręczenia petycji. (…) Sprawa biblioteki, która znalazła także żywy oddźwięk wśród społeczeństwa polskiego w W. Brytanii, spotyka się z żywym zainteresowaniem czynników angielskich. Dało temu wyraz kilku posłów do parlamentu brytyjskiego, m.in. poseł R. Donald Scott, który zwracał się w sprawie biblioteki do posła K. Pickthorna, podsekretarza stanu do spraw oświaty (Parliamentary Secretary of the Ministry of Education) i otrzymał od niego zapewnienie, że zalecenia podkomisji bibliotecznej p. George’a Gatera będą przychylnie rozważone. („Most sympathetically considered”).

Z okazji jubileuszu abpa Józefa Gawliny „Dziennik” ofiarował mu okolicznościowy album z podpisami kilkudziesięciu tysięcy swoich Czytelników;

„W ciągu soboty i niedzieli złóż podpis pod adresem” – apelował „Dziennik” hasłem na pierwszej stronie nad logo gazety w sobotę 15 marca 1958 r. przypominając, że „składanie podpisów tylko do wtorku (…),25-lecie sakry biskupiej ks. abp. J. Gawliny przypada w środę (w dniu imienin Księdza Arcybiskupa).”

A w relacji z uroczystości czytamy: „Paryż, 23.03. – Adres opatrzony 11.447 podpisami Polaków w Brytanii, został w dniu dzisiejszym doręczony księdzu arcybiskupowi Gawlinie przez przedstawicieli „Dziennika Polskiego”, przybyłych specjalnie z Londynu do Paryża na uroczystości związane z 25-leciem sakry biskupiej księdza arcybiskupa. Wręczenie albumu odbyło się w rektoracie Polskiej Misji Katolickiej po uroczystej mszy świętej pontyfikalnej, którą w kościele polskim w Paryżu celebrował ks. arcybiskup Gawlina (…) Po nabożeństwie ks. arcybiskup Gawlina udał się do sąsiadującego z kościołem budynku misji, gdzie przyjął delegację „Dziennika Polskiego” w osobach redaktora naczelnego Tadeusza Horki, prezesa Zjednoczenia Polskiego w W. Brytanii, Stanisława Lisa, który składał życzenia imieniem organizacji społecznych tak licznie reprezentowanych w zorganizowanym przez „Dziennik Polski” adresie, oraz mjr. M. Czarneckiego, korespondenta „Dziennika Polskiego” w Paryżu.

Red. Horko wręczając oprawiony w piękna skórę album, zawierający wszystkie podpisy, wygłosił krótkie przemówienie, w którym podkreślił przywiązanie uchodźstwa polskiego w W. Brytanii do swego duchowego opiekuna.

– Dziękuje z całego serca – odpowiedział ks. arcybiskup – Polakom w W. Brytanii, którzy złożyli podpisy. Dziękuję też dr. Leszkowi Kirkienowi a Panu za wasz udział w tej akcji. Te podpisy traktuję nie tylko jako wyraz uznania dla mnie, ale jako dowód solidarności religijnej, narodowej i duchowej spójni całego polskiego uchodźstwa gdziekolwiek się ono znajduje”.

„Dziennik” przeprowadził zbiórkę na rzecz chorego Zygmunta Nowakowskiego pod hasłem „Oblęgorek”. Zebrano £2000, za które Nowakowski pojechał na długi urlop na Wyspy Kanaryjskie;

Oraz zbiórkę na rzecz chorego poety Józefa Łobodowskiego – £500;

Podczas kilkakrotnych przyjazdów gen. Kazimierza Sosnkowskiego z Kanady do Londynu, który usiłował zjednoczyć emigrację swoją kandydaturą na prezydenta, „Dziennik” przeprowadził plebiscyt. Napłynęło 33000 odpowiedzi z przewagą głosów za zjednoczeniem.

Osobna historia (warta artykułu) to wybory na Miss Polonię. Najpierw czytelnicy głosowali na zdjęcia piękności zamieszczanych na łamach gazety, potem ostateczny wybór Miss Polonii był dokonywany na uroczystym balu. Imprezy te cieszyły się ogromnym powodzeniem;

„Dziennik” przeprowadził też wszystkie ważniejsze akcje emigracyjne publiczne – milczący pochód protestacyjny 22 000 osób ulicami Londynu z okazji wizyty Chruszczowa i Bułganina, protesty na Trafalgar Square – przed reżymową ambasadą itp. wiece, akademie – w Albert Hall, Westminster Hall, w Manchester; corocznie z okazji rocznicy mordu katyńskiego;

Wymienić trzeba też cykliczne zbiórki na Fundusz Kultury Narodowej (Skarb Narodowy), Polską Macierz Szkolną, Związek Harcerstwa Polskiego, Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego, Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny, szkołę w Fawley Court, na Inwalidów, Bibliotekę Polską itp.

Z czasów nam bliższych na użytek tego teksu przyjdzie nam wymienić już tylko dwa zrywy społeczne. Wielką akcją emigracji (prowadzoną na łamach „Dziennika Polskiego”) była zbiórka na Fundusz T. Mazowieckiego. „Wątpię czy jest na świecie społeczeństwo równie ofiarne jak Polacy w Wielkiej Brytanii. Fundusz Mazowieckiego był tego najlepszym dowodem, kiedy społeczeństwo w ciągu zaledwie paru miesięcy ofiarowało pół miliona funtów. Ale organizatorzy wyliczyli się z każdego zebranego funta, jak również: kiedy i jak zostały pieniądze przekazane do Polski. Zarządowi SPK należy się od nas za to podziękowanie. – pisał późniejszy prezes PFK Szymon Zaremba na łamach „Dziennika” w grudniu 1991 roku.

Równie ważną była wielka akcja pomocy powodzianom prowadzona w latach 1997-98. Zjednoczenie Polskie i Polska Fundacja Kulturalna (wydawca „Dziennika”) zebrały wówczas £304.018. A według rozliczenia opublikowanego w „Dzienniku” z 31 maja 1998 r. wysłano do Polski łączną kwotę £686;735.

Tak w sposób przekrojowy przedstawiają się zbiórki funduszy i akcje społeczne, gwarantem sukcesu których była nasza gazeta.

Oprac. Jarosław Koźmiński

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_