Lavenham to wioska absolutnie unikatowa. W tej niewielkiej miejscowości aż 340 budynków znajduje się na liście zabytków. I nie są to pojedyncze domy, ale całe ulice pozostałe w niezmienionym stanie od średniowiecza. Trudno czasem uwierzyć, że miejsca takie jak to istnieją. To istna bajka, gdzie pokrzywione chatki jakimś cudem się trzymają od wieków, choć sprawiają wrażenie, że mógłby je przewrócić silniejszy podmuch wiatru. Lavenham wzniesiono na wzgórzu hrabstwa Suffolk, i każda ulica kończy się widokiem na zielone pola i lasy otaczające to zjawiskowe miejsce.
Miasto na wełnie zbudowane
Większość domów wzniesiono pomiędzy rokiem 1450 a 1500. Były to najlepsze czasy dla Lavenham. Jak wiele innych w tej okolicy, i ta miejscowość wzbogaciła się dzięki wełnie. Pierwsi tkacze przybyli z Flandrii już w 1334 roku i osiedlili się na Water Street. Szybko rosnące biznesy kupieckie sprawiły, że powstały pierwsze wspaniałe budynki. Jednym z najbogatszych rodów była rodzina Spring. To oni ufundowali najwyższą w całej Brytanii wieżę wiejskiego kościoła (43 m) pod wezwaniem Piotra i Pawła. Trudno zresztą określić ten wspaniały budynek mianem „wiejskiego” bo i rozmiarami, i kunsztem wykonania dorównuje nawet katedrom. Ozdobiony jest on wieloma gwiazdami – to symbol rodu de Vere, który również sponsorował budowę. Wnętrze jest wysokie, a okna wypełniają witraże o soczystych, pięknych kolorach.
Oprócz wielu ciekawych ozdób i grobowców znajduje się tam też przedziwny, unikalny relief w mosiądzu z 1631 roku. Ogrodzony metalowym płotkiem przyciąga uwagę. Przedstawia on „baby brass” czyli nagrobek dziesięciodniowego niemowlęcia szczelnie zawiniętego w powijaki. Kościół wzniesiono w czasie rosnącej prosperity, powstawał od 1485 roku. Nieco wcześniej (1425) powstał zajazd i pub Swan Inn, przepiękny pokratkowany budynek, w którym dziś mieści się ekskluzywny hotel i spa. W tak starym budynku możemy spodziewać się duchów. I faktycznie goście są ostrzegani przed zajmowaniem pokoju numer 15. To tam pojawia się zjawa byłej ochmistrzyni zajazdu. Kobieta zakochała się w jednym ze służących – romans zaowocował ciążą. Przyszły ojciec zdeklarował się poślubić kochankę, ale w ostatnim momencie uciekł z kościoła. Zdruzgotana dziewczyna wróciła do swojego pokoju i popełniła samobójstwo przez powieszenie. W pokoju podobno pojawia się ciemny cień kobiety wiszącej u sufitu.
Duchów raczej nie znajdziemy w innej perełce średniowiecznej architektury: ogromnym Guildhall (1520). Tutaj spotykali się kupcy należący do cechu tkaczy wełny i ustalali ceny oraz potencjalne kontrakty. Na początku cechy miały charakter pół-religijny, ale wraz z tryumfem reformacji stały się one w Anglii instytucjami świeckimi. Gdy handel wełną i tkaninami zaczął podupadać, budynek przemianowano na ratusz, a następnie umieszczono tam więzienie, by w końcu przeznaczyć go na magazyny. Dziś mieści się tam muzeum oraz bardzo angielska, staroświecka herbaciarnia. Guildhall znajduje się w samym centrum, czyli przy Market Place, gdzie stoi przed-reformacyjny krzyż (1501). To przy nim odbywały się do XVIII wieku cotygodniowe jarmarki oraz publiczne egzekucje. Nieopodal krzyża, na małej jakby wysepce, stoi prześliczny, malutki domek. Zamieszkiwał w nim zbierający opłaty za jarmarczne stragany wraz z rodziną. Na pewno zwróci naszą uwagę prawie pomarańczowy, belkowany budynek na rogu. To Little Hall, w którym obecnie mieści się siedziba Towarzystwa Ochrony Zabytków Suffolk.
Kary za luksusy
Spacerując średniowiecznymi uliczkami Lavenham trzeba sobie zdać sprawę, że takie domostwa , zbudowane przy użyciu dużej ilości drogich materiałów, szczególnie dębu na belkowania, były niezwykle luksusowe w porównaniu z bardziej zwyczajnymi chatkami z gliny i polnych kamieni. Bogaci kupcy prowadzili niezwykle wykwintne i wystawne życie w swoich miejskich siedzibach. Gdy Henryk VII przyjechał z wizytą do Lavenham w 1487 roku ukarał wysokimi grzywnami kilku obywateli miejskich za „zbyt wystawne i ostentacyjne chwalenie się bogactwem”. Wspomniana wcześniej rodzina Spring musiała płacić podwójne podatki, gdy król Henryk VIII dowiedział się o ich ogromnym na owe czasy majątku. W roku 1524 Lavenham było na 14 miejscu w Anglii pod względem bogactwa, przewyższając takie duże miasta jak York, Lincoln czy Gloucester. Nic też dziwnego, że świeżo upieczona królowa Elżbieta I również wybrała się do tego miasteczka (1578). Była to wizyta niezwykle ostentacyjna, by wzbudzić podziw kupców, przywiozła ze sobą aż 1500 (!) służących i dworzan oraz ni mniej ni więcej tylko 500 arystokratów wystrojonych na tę okazję w czarne i białe jedwabie. Niestety, była to ostatnia królewska wizyta w Lavenham.
Pod koniec XVI wieku w pobliskim Colchester zaczęto, dzięki nowemu napływowi imigrantów z Holandii, produkować znacznie taniej, i do tego lżejsze, modniejsze materiały wełniane. Dla Lavenham oznaczało to dość dramatyczny upadek i utratę reputacji najlepszego, największego ośrodka handlu i wyrobu tkanin. Interesy, jeden po drugim zaczęły szybko upadać, mieszkańcy biednieli i nie mieli już środków na budowę nowych domów, czy też ich odnawianie w najmodniejszych stylach. Dzięki temu mamy dziś tak przepięknie zachowane średniowieczne miasteczko, które prawa miejskie już dawno utraciło, więc nazywa się wsią.
Przez kilkaset lat nic nowego nie wydarzyło się w Lavenham, co przywróciło by mu dawny splendor. Nawet XIX-wieczna linia kolejowa została zamknięta dość szybko bo w 1965 roku. Dziś możemy tam dojechać wąską, podrzędną drogą A1141 prowadzącą od Hadleigh do Bury St Edmunds. Ale uwaga, Lavenham to teraz niezwykle popularny punkt na mapie turystycznej Wielkiej Brytanii. W długie weekendy i święta bardzo trudno gdzieś zaparkować i trzeba przepychać się w tłumie wycieczkowiczów. Zjeżdżają się tam też artyści, bo miejsce jest idealne do malowania pejzaży i uchwycenia atmosfery średniowiecza. Wieś została też, prawie bez zmian, sfilmowana w jednej z części „Harry Pottera”: idealna wręcz scenografia do zaczarowanych przygód! Trudno sobie czasem wyobrazić jak można mieszkać w tak pochylonych, krzywych domkach. Do niektórych z nich (jak do herbaciarni czy pubu) możemy jednak wejść i wbrew pozorom podłogi są całkiem równe i filiżanki nie zjeżdżają ze stolików.
Lavenham to miejsce , gdzie traci się poczucie współczesności, obecnego wieku. I trzeba przyznać, że jest to niezwykle przyjemne i bardzo relaksujące.
Tekst i zdjęcia: Anna Sanders