„Nasze dęby rosną przez lat tysiąc i przez lat tysiąc umierają” powiada przysłowie z East Sussex. Faktycznie trudno stwierdzić czy jest jeszcze życie w olbrzymim pniu dębu w pięknej wiosce Northiam, czy też żyje tylko oplatający je bluszcz. Pod tym dębem usiadła w sierpniu 1573 roku królowa Elżbieta I. Zjadła tam posiłek przyniesiony z pobliskiego dworu rodziny Frewen, po czym zmieniła buciki i ruszyła w dalszą drogę do Rye. Swoje znoszone trzewiczki z zielonego jedwabiu o spiczastych, długich noskach i obcasach wysokości prawie 6 cm (!) zostawiła w podzięce za obiad. Do dziś rodzina Frewen wyciąga je z sejfu gdy nadchodzą ważne uroczystości: ostatnio w diamentowy Jubileusz i urodziny Królowej.
Moreton „Ostateczna Ruina”
Ród Frewen dominuje historię wioski. Brickwall to rodowa siedziba z XVII, w której w roku 1910 Admirał Frewen otworzył pierwszą, szczególną szkołę z internatem. Uczą się w niej do dziś dzieci w wieku od 7 do 19 lat, ale tylko te dotknięte dysleksją, dysgrafią i dyskalkulią. Była to pierwsza tego typu szkoła na świecie pozwalająca na wdrożenie specjalnego programu, który dawał uczniom szansę na zdobycie wykształcenia nie różniącego się od powszechnego. Dysleksję po raz pierwszy opisał Dr W. Pringle Morgan z pobliskiej wioski w East Sussex w roku 1896. Uznał ją za chorobę dziedziczną i po raz pierwszy przyznał, że osoby nią dotknięte nie muszą być ani leniwe, ani upośledzone umysłowo. Oprócz szkoły, rodzina Frewen wspomagała miejscowy kościół St Mary, do którego dobudowała wspaniałe mauzoleum. Od wieków byli też proboszczami w St Mary, niektórzy nawet bardzo długo, po 57 i 45 lat. Jak w każdej rodzinie i w tej trafiła się czarna owca: Moreton Frewen zwany też „Mortal Ruin”(czyli „Ostateczna Ruina”). Miał on niezwykle ciekawy i bujny życiorys.
Pisarz Kipling, który go znał, powiedział o nim: „he lived in every sense, except common sense” („żył w każdym sensie, oprócz sensownego”). Moreton urodził się we dworze Brickwall w 1853 roku. Ukończył studia w Cambridge, gdzie też zasłynął z życia ponad stan. Postanowił więc zostać milionerem i w 1879 popłynął do USA z majątkiem 16 tysięcy funtów- była to jego rodzinna scheda. Tam nabył olbrzymie tereny, gdzie zaczął hodować bydło i wybudował „pałac” z drewnianych bali. Nosił się też ekstrawagancko: w wyszywanym od góry do dołu skórzanym mundurku. Bydło szybko wyginęło, a Morgan wybrał się do Nowego Jorku by zarobić na jakimkolwiek interesie. Udało mu się: poślubił piękną i majętną pannę. Clara pojechała z nim do „pałacu” w Wyoming, gdzie odkryła, że nowo poślubiony małżonek był nie tylko kobieciarzem, ale i bankrutem. W roku 1885 opuszczają oboje „Dziki Zachód” a miejscowa gazeta napisze o nich: „ze wszystkich angielskich snobów z wielkimi pretensjami Frewenowie są najgorsi”. Po powrocie do Northiam pomieszkują w domku leśniczego należącego do rodziny Morgana. Wkrótce jednak znowu uśmiechnie się do niego szczęście: dziedziczy po wuju dwór i ziemie w Irlandii, z której czerpie dochody. Daje mu to też stanowisko członka Parlamentu okręgu Cork. Wreszcie ma szansę upublicznić swoje pomysły i wynalazki. Proponuje na przykład sieci do chwytania niemieckich zeppelinów i wykorzystania ich w transporcie listów Royal Mail. Jest też autorem eliksiru do „odświeżania” zepsutych już ryb, oraz transportu drewna z Syberii kompletnie nie nadającą się do tego trasą. Nie tylko jego dzieci, ale i siostrzeniec: Winston Churchill są mocno zawstydzeni głupotą jego pomysłów oraz coraz większą ruiną finansową. Umiera w roku 1924 z majątkiem szacowanym na 50 funtów…
Trzy w jednym
Oprócz dworu Frewenów, obecnie szkoły, w Northiam znajduje się inny, oryginalny zabytek klasy I. To Great Dixter: niezwykły budynek ze wspaniałym ogrodem prowadzonym przez utalentowanego ogrodnika, pisarza i telewizyjnego celebrytę Christophera Lloyda. Dwór wygląda jak ucieleśnienie marzeń i opisów romantycznego domostwa, okolonego przez stare jabłonie, wysokie trawy i ukwieconego setkami kolorowych bukietów wyrastających u wejścia i pod oknami. Nawet teraz, gdy przyroda zasnęła na zimę, oczy cieszą czerwone jagody, jasne gałęzie krzewów, harmonia domu wkomponowanego w naturę. Oryginalny budynek Dixter pochodzi z XV wieku. Do niego dodano sprowadzony z pobliskiej wioski dwór z drewnianymi wzorami wiązań z wieku XVI. Całość połączył i rozbudował znany architekt Edwin Lutyens w roku 1909. Wewnątrz znajdziemy wielki hol, salon, sypialnie. Wszystko zapełnione surową prostotą zabytkowych mebli: wielkich drewnianych stołów, ław i siedzisk. Great Dixter najlepiej zwiedzać latem lub wiosną. Wtedy dopiero możemy ocenić piękno otaczających go łąk z dzikimi kwiatami, trawników usianych hiacyntami i żonkilami, kwitnącego sadu.
Latem można też skorzystać z kolei, której stacja znajduje się za polami na samym końcu wsi. To odrestaurowana i prowadzona przez wolontariuszy linia Kent and East Sussex Railway. Otworzono ją w 1900 roku. Miała głównie służyć farmerom z doliny rzeki Rother. Przewozili nią bydło na okoliczne aukcje, oraz inne produkty rolnicze. Linia została zamknięta (nierentowna) już w roku 1954, ale okoliczni entuzjaści nie mogli się z tym pogodzić. Dzięki ocalonym ze złomu lokomotywom, wagonom a nawet silnikom, otworzyli w roku 1974, własnymi siłami, odcinek od Tenterden przez Northiam do Bodiam- gdzie znajduje się wspaniały zamek. Budynki stacji to jedne z najlepiej zachowanych w kraju, a kolekcja starych pociągów i silników diesla przyciąga entuzjastów z całej Anglii. Na torach czekają kolejne zabytki do gruntownej renowacji, a te już wyremontowane zostały ustawione przy stacji gdzie służą jako pokoje do wynajęcia, kawiarenka a nawet… zakład fryzjerski!
Northiam to wieś z domami w szczególnym stylu. Niskie, obite białymi deskami przypominają o obecności morza. W roku 1944 tutaj właśnie spotkały się głowy państw uczestniczących w D-Day. Oprócz Winstona Churchilla byli w Northiam premier Kanady, Afryki Południowej i Rodezji. Niestety, żaden z nich nie pozostawił za sobą bucików, jak królowa Elżbieta. Gdyby tak było, wioska z pewnością założyła by muzeum butów sławnych gości. Ale i bez tego jest tam co oglądać, to czarujący zakątek przy drodze A 28, około 2 godzin jazdy samochodem z Londynu w hrabstwie East Sussex.
Tekst i zdjęcia: Anna Sanders