Polacy są najbardziej mobilnym narodem europejskim we współczesnym świecie – od 2004 r. wyjechało z kraju ponad 2 mln osób, z czego połowa osiedliła się w Wielkiej Brytanii. Kraj ten wybierany jest głównie ze względu na atrakcyjne zarobki oraz – co też nie jest bez znaczenia – rodzinne świadczenia socjalne (dodatki na dzieci, pomoc państwa przy opłacaniu mieszkania dla osób o niskich zarobkach), choć te ostatnie mają być znacznie ograniczone.
Zapewne nie bez znaczenia jest również brak poczucia obcości – dużą liczbę rodaków już tutaj mieszkających sprawia, że nowo przybyli mają poczucie, że przyjeżdżają w jakimś sensie do miejsc im bliskich, znanych choćby z opowieści osób, które się na wyspach zadomowiły. Wielu przyjeżdża wiedząc, że ci Polacy, którzy tam są, jakoś sobie poradzili. I to sprzyja podjęciu decyzji o wyjeździe.
Ponad pół miliona rodaków w tym samym czasie wyjechało do Niemiec. Kraju atrakcyjnego ze względu na bliską odległość od Polski, dobry system socjalny oraz stabilność zatrudnienia. Tych wyjazdów było mniej, gdyż niemiecki rynek pracy otwarty został znacznie później niż brytyjski. Inne kraje Unii Europejskiej pozostają daleko w tyle, jeśli chodzi o kierunek emigracji Polaków.
Nic dziwnego, że właśnie tymi dwoma państwami zainteresowali się naukowcy z Uniwersytetu Humboldta. Zespół pod kierunkiem prof. Magdaleny Nowickiej otrzymał europejski grant na projekt TRANSFORmIG – Migration: Transnational Transfer of Multicultural Habitus. Badania rozpoczęto w 2013 r. Ich celem jest ustalenie jak polscy migranci odnajdują się w społeczeństwach wielokulturowych, a także czy zmieniają one ich sposób myślenia i poziom tolerancji, a ponadto czy przekazują swoje postawy bliskim, którzy zostali w Polsce?
Na początku zamieszczono w mediach społecznościowych i na forach imigracyjnych w internecie ankietę zachęcającą do udziału w badaniach. Szukano też chętnych za pośrednictwem kościołów. Zgłosiło się 1600 osób. Badanie zaplanowane jest w trzech falach, tzn. że wywiady z tymi samymi osobami przeprowadzane są trzykrotnie. Do pogłębionych badań w pierwszej fazie wybrano 120 osób w czterech miastach: Londynie i Birmingham oraz Berlinie i Monachium. Grupa jest zróżnicowana pod względem wykonywanej pracy – to sprzątaczki, robotnicy budowlani, pracownicy banków, artyści, pracownicy wielkich korporacji. Łączy ich to, że opuścili miasta liczące powyżej 200 tys. mieszkańców i spędzili w obcym kraju co najmniej sześć miesięcy.
Migrantów pytano m.in. co ich zaskakuje, jak wygląda ich typowy dzień, jak budują sieci społeczne i w jaki sposób nowo nabytą wiedzę przekazują bliskim z Polski. Naukowcy stworzyli skalę dystansu społecznego do osób należących do różnego rodzaju grup, nie tylko etnicznych, ale również rasowych; pytano też o stosunek do gejów.
Choć przeprowadzono dopiero drugą fazę badań, to naukowcom już nasuwają się pewne wnioski. Okazuje się, że Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii są mniej tolerancyjni wobec „obcych” niż ci z Niemiec, a najmniej skłonni do zaakceptowania innych są Polacy z Birmingham. Trzeba jednak zauważyć, że to miasta brytyjskie, a nie niemieckie mają znaczną liczbę imigrantów z subkontynentu indyjskiego; w Berlinie, który reklamuje się jako metropolia międzynarodowa, mieszka zaledwie 11 proc. obcokrajowców.
Jak zwykle w raportach z takich badań najciekawsze są konkretne wypowiedzi respondentów. W Wielkiej Brytanii badania przeprowadzał dr Łukasz Krzyżowski. Dostrzegł on, że mieszkający Polacy w Wielkiej Brytanii wiedzą więcej na temat islamu niż Polacy z kraju. Na pytanie o stosunek do tej religii, odpowiadają pytaniem: Islam, ale który odłam? Dopiero poza Polską zdobyli wiedzę na ten temat i jest dla nich zrozumiałe, że w niektórych odłamach islamu stosowanie przemocy jest niezgodne z założeniami tej religii. Kiedy jednak próbują przekazać tę wiedzę swoim krewnym w Polsce, to spotykają się z oporami. Jedna z dziewcząt, gdy powiedziała rodzicom, że dzieli mieszkanie z muzułmanką, usłyszała: „Ale jesteś odważna”.
Nie oznacza to jednak, że Polacy zadomowili się w społeczeństwie multikulturowym. Zdaniem Krzyżowskiego, Polacy sami odcinają się od kontaktów z osobami pochodzącymi z innych kultur i utrzymują kontakty towarzyskie tylko z rodakami, a jeśli już z cudzoziemcami, to Europejczykami. Zwłaszcza osoby wykonujące zawody robotnicze, które chętniej niż na przykład pracujący w City zapraszają ankieterów do swoich domów, nie wychodzą z polskiego kręgu.
Jedno z takich polskich mieszkań w Birmingham opisane jest dokładniej: na ścianach kwiaty w doniczkach, zdjęcia Jana Pawła II, na stole w kuchni włączony laptop ze skypem; drugi taki znajduje się u rodziny w Polsce, w lodówce tylko polskie jedzenie, a telewizja satelitarna ustawiona na polskie kanały. Nawet szampon jest polski. Nie decydują o tym względy finansowe – angielskie kosmetyki są tańsze i z pewnością nie gorsze. To właśnie w Birmingham Krzyżowski usłyszał od jednego z ankietowanych: „Gdybym miał dostęp do broni, to strzelałbym do tych wszystkich czarnych i gejów”.
Oczywiście, takie postawy są raczej wyjątkiem niż regułą. Co ciekawe, bardziej tolerancyjne są osoby starsze. To ludzie często doświadczeni przez życie, którzy musieli wyemigrować, gdy w Polsce podwinęła się im noga (na przykład, firma zbankrutowała). „Mówią, że już tyle widzieli, że nic nie jest czarno białe – podkreśla Krzyżowski. – Natomiast wśród młodych emigrantów pojawia się rasizm w wersji hardcore”.
Badania mają zakończyć się na jesieni br. Naukowcy są ciekawi, czy przez trzy lata, jakie miną od początku ich projektu, wraz z osadzaniem się polskich imigrantów w nowych miejscach zmieni się ich postawa wobec otaczającego świat. Przyznaję, że też jestem ciekawa.
Katarzyna Bzowska