Dziś w ramach lekcji historii proponuję moją autorską wersję dziejów Wielkiej Brytanii. Co prawda wcześniej nie zajmowałem się pisaniem podręczników do historii, ale na debiut nigdy nie jest za późno.
Dawno, dawno temu Wielka Brytania nie była jeszcze wielka. Była zwyczajną Brytanią zamieszkiwaną przez różnych ludzi. Piszę różnych, ale to eufemizm, bo tak naprawdę byli to imigranci z wielu krajów. Dziś rodowitych Brytyjczyków denerwują imigranci z Polski, Rumunii, Bułgarii albo krajów arabskich, ale wtedy wszyscy albo przynajmniej zdecydowana większość ludności składała się z imigrantów, więc było im wszystko jedno, z kim muszą mieszkać w jednym szałasie i pracować na roli, aby nie umrzeć z głodu. Był tylko jeden problem: jak znaleźć wspólny język z ludźmi rozmawiającymi w wielu językach? A właściwie były dwa problemy.
Drugi to były drzewa. A dokładniej ich nadmiar. Bo historia Wielkiej Brytanii pisana jest drzewami. Ale po kolei…
Dawno, dawno temu, a właściwie jeszcze dawniej niż dawno, do Brytanii wybrali się imigranci z centralnej Europy. Przypłynęli na wyspy w poszukiwaniu lepszej pracy, większych zasiłków na dzieci i wygodniejszych kurnych chat. Nazywano ich Celtami. Pierwsi Celtowie zobaczyli z daleka białe skały w okolicach Dover i już się cieszyli na widok nowej ojczyzny, kiedy jeden z nich, a według moich źródeł był to młodzieniec zwany Artair, zakrzyknął: – Ale tam dżungla! Trzeba będzie to wszystko wyrąbać w cholerę.
I rzeczywiście chłopak miał rację, Celtowie, zanim stworzyli kulturę celtycką na czele z muzyką celtycką, musieli sporo popracować siekierami. W tamtych czasach Wielką Brytanię porastały ogromne puszcze i nieprzebyte lasy. Żeby tam się osiedlić, trzeba było wyciąć trochę drzew. Ale Celtowie nie dali rady wyciąć wszystkiego, i kiedy w 55 roku p.n.e. tereny obecnej Wielkiej Brytanii (która wtedy wciąż nie była jeszcze Wielka) odwiedził cesarz rzymski Juliusz Cezar, na widok gęsto zarośniętych lasami brzegów Brytanii paskudnie zaklął: – Ale bajzel tam mają. Ile lasu trzeba będzie wyciąć, żeby ucywilizować ten kraj.
Od słowa do czynu… Rzymianie ostro wzięli się do roboty, ale wszystkich lasów nie wycięli w pień tak, że jeszcze trochę zostało dla Normanów. Ci – jak wiadomo – pod wodzą Wilhelma Zdobywcy w XI wieku odwiedzili Brytanię w celach jawnie wrogich. Chodziło o podbój kraju, który już wkrótce miał się stać Wielką Brytanią, przedtem jednak trzeba było wykarczować lasy pozostawione przez Rzymian i zrobić miejsce dla kolejnych fal imigrantów napływających z Europy.
Mijały lata i stulecia, zmieniały się dynastie a Brytania stawała się coraz większa i większa aż zrobiła się naprawdę Wielka. Wtedy to, a był już XVIII wiek, któryś z władców (nie pamiętam dokładnie który) zauważył sensownie, że: – Nasz kraj jest już naprawdę Wielki, może nawet największy na świecie. Po co nam lasy, skoro jesteśmy tacy wielcy? Lasy możemy mieć wszędzie na świecie w naszych zamorskich koloniach. A u nas będziemy mieć tylko miasta, wioski, malownicze łąki i łagodne pagórki. No i kanały oraz rzeki. Reszta nam niepotrzebna.
I w ten sposób wycięto resztę lasów w Wielkiej Brytanii. Jeśli obecnie w kraju są jakieś lasy, to tylko po to, aby Brytyjczycy nie musieli wyjeżdżać w celach turystycznych za granicę, aby oglądać tamtejsze pradawne puszcze.
My, Polacy, lubimy porównywać się do innych. Kiedyś nawet chcieliśmy być drugą Japonią a potem drugą Irlandią. A mnie się wydaje, że najszybciej będziemy drugą Wielką Brytanią. Po pierwsze, dlatego że jesteśmy tam już największą mniejszością (albo najmniejszą większością) wśród ludności a po drugie – idziemy tą samą drogą wytyczoną już przez siekiery Brytyjczyków. Pierwszym warunkiem osiągnięcia wielkości i mocarstwowości jest wycięcie wszystkich zbędnych lasów w cholerę.
Właśnie tak, jak zrobiono to w Wielkiej Brytanii. Kraj ten szczyci się obecnie najniższym stopniem lesistości w Europie. My – jednym z najwyższych.
Proste pytanie: gdzie się lepiej żyje? Skoro znamy już odpowiedź, to znamy też receptę na dobrobyt. I dlatego w Polsce od nowego roku obowiązuje nowe prawo: każdy właściciel może wyciąć każde drzewo na swojej działce. Media codziennie informują o wyciętych stuletnich drzewach i o szkodach jakie – rzekomo – poczyniono. Drzewa znikają z lasów, parków i alei przydrożnych. Nic złego się nie dzieje!
Nie słuchajcie dziennikarzy. To nasza droga do wielkości!
Andrzej Kisiel