26 maja 2017, 11:47
Życie w pudełku
„My to nie jesteśmy typowym przykładem osób powracających z Wielkiej Brytanii” – tymi słowami niemal każdy z nich zaczyna swoją opowieść. Los napisał dla nich różne zakończenia. U jednych powrót do Polski to zwycięstwo („Przez ten czas odłożyłem tyle kasy, że kupiłem w Toruniu mieszkanie za gotówkę”), dla innych –klęska („Od pierwszych miesięcy zdawałam sobie sprawę, że wyjeżdżając tutaj popełniliśmy błąd”), dla pozostałych – po prostu zdrowy rozsądek, kalkulacja zysków i strat. Dlaczego Polacy na Wyspy wyjeżdżają – to temat wielokrotnie walkowany. Ale dlaczego wracają – to już inna historia, zamknięta w kartonowym pudle z napisem „Emigracja”.

Liczba migracji netto do Wielkiej Brytanii w 2016 roku po raz pierwszy od trzech lat spadła poniżej 250 tysięcy. To mniej o 84 tys. – informuje Office for National Statistics.

Ucieczka z „wysp szczęśliwych”

Swoimi doświadczeniami dzielą się w internecie. Na facebooku w zamkniętej grupie „Wielkie i małe powroty z UK do PL” jest ich prawie 33 tysiące. Padają pytania o rejestrację samochodu z kierownicą z prawej strony, transfer świadczeń, firmy przewozowe, warunki na rynku pracy w Polsce, możliwości zaciągnięcia kredytu. Są też zdjęcia. Zapakowane po dach auto, tablica przed domem z informacją „For sale,” sterta wypchanych kartonów.

– Końca nie widać! W końcu 10 lat trzeba spakować w „pudełko”. A przyleciałam z małą walizką ciuchów – komentuje pod swoim zdjęci Sylwia Zając, która do polski wróciła w kwietniu tego roku.

– Samochód załadowany, jeszcze tylko wypłacić resztę gotóweczki i w drogę na Dover – chwali się Marek Mateusz Martyniak, po czym na grupę wrzuca swoje zdjęcie z promu z podpisem „Goodbye”. Przez 2,5 roku mieszkał w wynajętym pokoju w Pool. „U Sammy’ego, blisko polskiego sklepu”, podkreśla. Z Anglią żegna się bez żalu, wraca do rodzinnego Wodzisławia.

Eliza z Warszawy powrót do Warszawy rozważała niemal od początku.

– Zderzenie z rzeczywistością na wyspach było dla mnie ciężkie. Kiedyś wraz z mężem mieszkaliśmy i pracowaliśmy w USA. Tamte czasy wspominaliśmy cudownie i wydawało nam się, że w Wielkiej Brytanii może być podobnie – opowiada. Do wyjazdu przygotowywali się pół roku. Mąż Elizy zrobił prawo jazdy na autobus, zrezygnowali ze żłobka i przedszkola dla dzieci, złożyli wypowiedzenia.

– Chcieliśmy zamieszkać w Edynburgu, ale pewnym zbiegiem okoliczności znaleźliśmy się w Obanie, malowniczej miejscowości w Higlandach, na północ od Glasgow –wspomina.

Gdy pierwszy zachwyt minął, Luiza zaczęła dostrzegać negatywne strony życia w Szkocji.

– Po pierwsze ta cała biurokracja. Aby wyrobić NIN należy się umówić na spotkanie i czekać ze dwa tygodnie. Chciałam zapisać dzieci do szkoły – tymczasem szkoła zamknięta przez dwa tygodnie – święto ziemniaka. Wszystkie okoliczne przedszkola nie mają miejsc. W mieszkaniu zimno, mimo że grzejniki są włączone na okrągło. Zimą mamy 10 stopni i deszcz, latem 13 stopni i deszcz. I to też dołuje – narzeka.

W końcu Luiza znalazła pracę i wydawało się, że to już koniec trosk. Jednak opłatna opieka nad jej dzieckiem była możliwa tylko trzy godziny dziennie.

– Abym mogła pracować mąż przeszedł na drugie zmiany i wiecznie się mijaliśmy. Wszystkie popołudnia i wieczory, siłą rzeczy, byłam sama z dziećmi. Do tego sporo płacimy za wynajem domu, z powodu odległości musimy mieć dwa auta, które też generują koszty. W Polsce po przeliczeniu mieliśmy na pewno mniejsze dochody, ale stać nas było na więcej– zauważa, dodając „wyjechaliśmy, spróbowaliśmy i chcemy wracać”. Na grupie obserwuje innych powracających, korzysta z ich wiedzy i doświadczenia. „To bardzo przydatne”, mówi.

W Anglii nauczyliśmy się oszczędzać

Agnieszka Dwurznik ma zupełnie odmienne doświadczenia. Była bardzo zadowolona ze swojego życia w Anglii. Mimo to postanowiła wyjechać, ale nie do Polski. Swoją emigrację kontynuuje w Szwecji.

– My mieszkaliśmy 10 lat w Wielkiej Brytanii, oszczędzaliśmy kupiliśmy dom, dobre auta, mieliśmy super przyjaciół. Żyło się dobrze, ale postanowiliśmy coś zmienić – sprzedaliśmy wszystko i wyjechaliśmy do Szwecji – tłumaczy.

– Teraz żyjemy bez kredytów tylko jedno z nas pracuje, mamy dziecko, wygodny dom i samochody. To właśnie w Anglii nauczyliśmy się oszczędzać i odkładać – zaznacza.

Względy ekonomiczne to znowu najczęściej spotykany powód wyjazdów. Kurs funta, mimo że już nie taki korzystny, jak parę lat temu, pozwala ułożyć sobie bezproblemowe życie w Polsce. Jeden z aktywnych użytkowników forum pisze: „Miałem 48 lat, gdy straciłem pracę i stanowisko kierownika w dużej sieci handlowej w Polsce. Przez rok uczyłem się angielskiego, 6 godzin dziennie. Zrobiłem przez Urząd Pracy prawo jazdy zawodowe, podpisałem kontrakt i wyjechałem… na 9 lat. Wróciłem, mam nowego Lexusa i żyję z kapitału.”

Jednak nie zawsze tylko pieniądze są najważniejsze. Liczy się także nastawienie Brytyjczyków i atmosfera polityczna w kraju. Monika (nazwisko do wiadomości redakcji) mieszkała w Londynie. Kochała to miasto, jego otwartość, wielokulturowość. Jednak po referendum w sprawie Brexitu poczuła się nieswojo.

– Już wcześniej myślałam o powrocie. Jednak gdy usłyszałam wyniki referendum, podjęłam ostateczną decyzję. Rzuciłam pracę, której nie lubiłam i wróciłam do Polski, gdzie zaczęłam studia podyplomowe. W Londynie nie byłoby mnie na to stać, a chciałam się rozwijać. Wciąż jednak tęsknię za życiem w Londynie – wyznaje.

Podobnie po czerwcowym referendum poczuła się Małgorzata.

– Ludzie w pracy mnie pocieszali, zapewniali, że na pewno będę mogła tu zostać. Jednak poczułam, że nie jestem tu do końca mile widziana. Pracuję w międzynarodowej korporacji. Mogę się postarać o przeniesienie w dowolnym momencie – zwierza się, dodając, że na razie jeszcze się zastanawia, który kraj wybrać.

Bez poczucia bezpieczeństwa

Po wtorkowych zamachach pojawił się jeszcze jeden argument za powrotem do Polski. Według „The Travel & Tourism Competitiveness Report 2017” zaprezentowanego w czasie World Economic Forum na w rankingu najbezpieczniejszych państw Polska znalazła się na 48. Miejscu. Ta pozycja wydaje się odległa, jednak to i tak świetny wynik w porównaniu do Wielkiej Brytanii (miejsce 78.)

– Na ostatnim koncercie był mój mąż z 10-letnia córka i powiem szczerze, że ja się boję. Nie czujemy się tu bezpiecznie – zaznacza Monika Nikscin.

– Ja wróciłam do miasta, gdzie mieszkałam od zawsze. Tu mam rodzinę. Tu skończyłam podstawówkę. Większość ludzi znam z widzenia. Moi znajomi wychowują tu swoje dzieci. Moja podstawówka będzie podstawówką mojej córki. Moi lekarze są lekarzami moich dzieci. Wszystko tu znam nic mnie nie zaskoczy. Owszem wszystko się też zmienia Ale te zmiany mnie nie przerażają. Czuje się tu bezpiecznie. Nie boję się o moje dzieci. Wiem, że jak na ulicy będzie mi się działa krzywda, znajdzie się ktoś, kto pomoże – wymienia Aneta Czelna z Bolechowa.

– Manchester zawsze wydawał się „ tykającą bombą”, dlatego nie wyobrażaliśmy sobie żoną wychowywania tam dzieci. Wyprowadziliśmy się stamtąd 4 miesiące temu do Australii, gdzie mamy jak najbardziej poczucie bezpieczeństwa – pisze inny użytkownik podpisujący się nickiem.Mart Stranger Australia we wspomnianym rankingu zajmuje 22. miejsce.

Dyskusja na forum się zaostrza. Wszyscy są wstrząśnięci doniesieniami o zamachu. Padają oskarżenia pod adresem społeczności muzułmańskiej.

– Właśnie jeden z powodów, dla których wróciłam z Wielkiej Brytanii do Polski było bezpieczeństwo, moje i mojego dziecka, które miało się urodzić. Tych Pakistańczyków chodzi tam tyle, że nie wiadomo, który jest terrorystą, a który nie – mówi Agnieszka (nazwisko do wiadomości redakcji).

Ale pojawiają się też głosy, że w Polsce wcale nie jest lepiej.

– Ilość zabójstw w Polsce w 2015 roku – 502. A przecież to naród w ponoć w 90% katolicki. Dla pełnego porównania, morderstwa w Wielkiej Brytanii (liczba całkowita, bez względu na przyczynę) – 574. Przy czym populacja Polski to 38.000.000, a populacja UK – 65.000.000. Czyli więcej ludzi, wieloreligijne i wielonarodowe multi-kulti, misz-masz i miks totalny. A zabójstw relatywnie tyle samo co Polsce, która ma prawie o połowę mniej obywateli i jest zdecydowanie monokulturowa – punktuje użytkownik internetowego forum. 

– Żyjemy w takich czasach, w których niestety nigdzie nie jest tak naprawdę bezpiecznie. Wszędzie gdzie pojawia się fanatyzm, walka o władze, źle pojmowana religia, pojawia się przemoc. Dla mnie nie ma różnicy pomiędzy Polską czy Wielką Brytanią. Terror i przemoc nie zna granic ani narodowości – puentuje Sylwia Wood.

Magdalena Grzymkowska

Adrian Malecha

Jak przyjechałem do Anglii w maju 2013 roku, to myślałem, że na stałe, do końca życia… Jeżeli chodzi o przyczyny moje powrotu do Polski, jedną z ich było brak poczucia bezpieczeństwa. Kolejne przyczyny to praca, rasizm w stosunku do osób białych, tęsknota za ojczyzną. Mieszkałem w Nuneaton, koło Coventry, gdzie jeszcze było bezpiecznie. Ale jak wybrałem się do Londynu, Birmingham czy Coventry, to już nie. Wyobraźnia działa. Miałem stracha jeździć metrem w Londynie albo przebywać w wielkim tłumie.

Agnieszka Kopeć

Zagrożenia w Wielkiej Brytanii: terroryzm, handel narkotykami i żywym towarem, niewolnictwo seksualne, gwałty, okaleczenia, rozboje, hate crimes. Mentalność angielska, brak uzbrojenia większości policjantów zaniża to bezpieczeństwo. Polska zagrożenia: kradzieże, organizacje przestępcze związane ze światem kiboli, oszustwa, okaleczenia, ograniczanie praw obywatelskich w praktyce, skłócanie ze sobą społeczeństwa (prowadzi w konsekwencji do rękoczynów, wzajemnej nienawiści, w najgorszym przypadku linczów)… Mimo skrajnych przypadków, wolę Polskę. Jak na duże państwo jest u nas wszelkich przestępstw jest dużo mniej niż w innych krajach.

Edyta Leszczyńska

Ja w Wielkiej Brytanii od dawna nie czuje się bezpiecznie, może to chore, ale czasem jadąc w autobusie z ludźmi wyglądającymi na muzułmanów zastanawiam się czy któryś z nich nie wyciągnie broni i nie zacznie do nas strzelać. Polska to chyba jedyne miejsce, które jest jeszcze bezpieczne…

Joanna Wiercioch

Ja wróciłam po równych 2 latach. Co mną kierowało? Do teraz nie jestem pewna. Tęsknota za domem, chęć ułożenia sobie życia. Ale decyzje podjęłam tylko przez problemy z pracą, głównie to mnie tam trzymalo. Czasem żałuję decyzji, ale jestem zadowolona z życia w Polsce.

Magdalena Porzucek

Świat oszalał. Przywódcy krajów bezradni, społeczeństwo przestraszone. Stoimy niestety na progu wojny światowej. Trudno odnaleźć prawdę, treści w newsach przekłamane, fakty zmanipulowane. Nadzieja w obywatelskich postawach. Ale czy to nie jest walka z wiatrakami? Jest niebezpiecznie. Wszędzie.

Agnieszka Dwurznik

My mieszkaliśmy 10 lat w Wielkiej Brytanii, oszczędzaliśmy kupiliśmy dom, dobre auta, mieliśmy super przyjaciół, żyło się dobrze, ale postanowiliśmy coś zmienić – sprzedaliśmy wszystko i wyjechaliśmy do Szwecji. Teraz żyjemy bez kredytów tylko jedno z nas pracuje mamy super dom i auta dziecko i jest wszystko jak najlepiej, tylko w Anglii nauczyliśmy się oszczędzać i odkładać.

Agata Wawrzyniak Erber

Jak usłyszałam o tym ataku, to zamarłam na chwilę, bo właśnie na tym koncercie była moja siostrzenica. Dzięki Bogu wróciła cała, ale bardzo zdruzgotana tą sytuacją. Jakim trzeba być zwyrodnialcem, żeby dokonywać ataku na niewinnych dzieciach! Nie mam słów. Tyle państw nie potrafi sobie poradzić z tymi terrorystami… Przecież w ostatnim czasie tych ataków jest coraz więcej. Obudźcie się w końcu.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_