Klasyk ostrzegał narody, by nie zapominały o swojej przeszłości, bo w przeciwnym razie utracą swą przyszłość. Pomostem między przeszłością a przyszłością są słowa i symbole. Wśród tych ostatnich szczególną rolę odgrywają różnego rodzaju tablice, monumenty i pomniki, także nazwy ulic czy placów.
Powiem szczerze: nie jestem szczególnym wielbicielem pomników. Dręczą mnie czasem wątpliwości, czy w swej istocie, zwłaszcza u nas Polaków, służyć mają one uczczenia pamięci Wielkich Zmarłych, czy idei, którą reprezentowali, a może raczej całkiem doraźnym interesom nie zawsze największych żyjących.
Nie znaczy to wcale, że nie są nam potrzebni bohaterowie narodowi! Na pewno potrzebne są pewne wzorce moralne do naśladowania, a czy będziemy je czerpać z dalekiej przeszłości czy z teraźniejszości, to jest sprawa drugorzędna.
Inna rzecz, że kryteria bohaterstwa się zmieniały, różne epoki potrzebowały innych bohaterów.
Dawniej bohaterem mógł zostać ten, kto zasłużył się w obronie ojczyzny, przy czym nie miano wcale zastrzeżeń, jeżeli z tej racji dorobił się majątku (jak na przykład hetman Czarniecki). W okresie rozbiorów bohaterem narodowym jest ten, kto walczy za ojczyznę i cierpi: życie bohatera narodowego kończy pluton egzekucyjny, szubienica albo zesłanie na Sybir. Mamy też kult „nieudacznika” – jest to np. książę Józef, który się topi w Elsterze; Romuald Traugutt stracony na stokach Cytadeli, Szymon Konarski rozstrzelany itd. Jest to prowokacyjne stwierdzenie, bo wprawdzie efekt ich działań był znikomy, ale jednak cel szczytny – wolność ojczyzny. Według powszechnie panujących w Europie przekonań, Polacy byli w XIX stuleciu swego rodzaju nieudacznikami dziejów, co musiało rzutować na naszych bohaterów narodowych.
Po odzyskaniu niepodległości wzorzec bohatera jednak się zmienił. Bohaterami narodowymi stają się, po raz pierwszy chyba, osoby, którym „się powiodło”. Tak, jak przedstawicielce nauki Curie-Skłodowskiej, jak Piłsudskiemu – zwycięskiemu wodzowi, który zbudował państwo i jak naszemu wielkiemu papieżowi Janowi Pawłowi II.
Tu przyszłaby puenta felietonowego wywodu, gdyby nie spotkanie z Johnem Gallehawkiem, kustoszem z Bletchley Park, który lubi zajrzeć do redakcji „Tygodnia”. Wkrótce 15 lat minie od odsłonięcia wtablicy pamiątkowej poświęconej polskim kryptologom i Enigmie.
Idea, którą tablica reprezentuje, jest ważna dla naszej przyszłości. Idea to prosta i sprawdzona – bezinteresowna służba narodowi i determinacja w realizacji celów ze służby tej wynikających.
A puenta? W przyszłości – tak polskiej jak i tej światowej – rozliczać nas będą nie z liczby pomników na głowę mieszkańca (tu jesteśmy w ścisłej czołówce), lecz z wielkości dochodu narodowego wypracowanego przez nas w przeliczeniu na tę głowę (tu w rankingu wypadamy znacznie gorzej).
Jarosław Koźmiński