Aliant porzucony
The First Ally – tak była nazywana Polska przez rząd Zjednoczonego Królestwa w czasie II wojny światowej. Mimo to wśród Brytyjczyków wiedza na temat polskiego wpływu w zwycięstwo aliantów nie jest powszechna. Z drugiej strony wśród Polaków podnoszą się głosy, że Wielka Brytania zachowała się nielojalnie wobec swojego sprzymierzeńca. Wyjaśnienie tej skomplikowanej historii dwóch narodów było ambicją organizatorów konferencji na temat Polskiego Państwa Podziemnego w czasie II wojny światowej.
Konferencja zorganizowana przez Polish Heritage Society przy współpracy z Instytutem Polskim i Muzeum im. Gen. Sikorskiego odbyła się w ambasadzie RP w Londynie. Ponieważ była skierowana do Brytyjczyków, a jej celem było popularyzowanie wiedzy na ten temat wśród mieszkańców Wysp, konferencja w całości odbywała się w języku angielskim, a wystąpienia po polsku były symultanicznie tłumaczone.
Tę ważną, acz złożoną problematykę potraktowano dogłębnie i przekrojowo, w związku z tym zaplanowano całodniowe wydarzenie w trzech blokach tematycznych. Gośćmi specjalnymi byli przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej – dr Waldemar Grabowski i dr Karol Sacewicz, którzy przyjechali do Londynu specjalnie na tę okazję. Innymi prelegentami była Eugenia Maresch, która zaprezentowała, w jaki sposób ruch oporu w Polsce był postrzegany przez Brytyjczyków; Marysia Suchcitz, w zastępstwie Andrzeja Suchcitza, dyrektora Instytutu Sikorskiego, która wygłosiła wykład ma temat planowania ogólnopolskiego powstania w latach 1940-1944, a także dr Paul Latawski, który przybliżył uczestnikom postać generała Stefana Roweckiego. Zadbano także o przedstawienie różnych perspektyw, nie tylko akademickich, dlatego do jednego panelu dyskusyjnego zaproszono polskich weteranów.
Szczególnie zajmujące i wzbudzające emocje było wystąpienie dr Wojciecha Rappaka, wykładającego historię na University College London, a specjalizującego się w tematyce Holokaustu.
– O tym, jak Brytyjczycy mało wiedzą o realiach okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej w krajach takich jak Polska, mówi między innymi serial BBC „SS-GB” – opowiadający o tym, jak mógłby wyglądać Londyn, gdyby Niemcy wkroczyli do Wielkiej Brytanii. Jak zauważył jeden z rozmówców, nie pokazuje, co to znaczy opór, nie pokazuje struktury organizacyjnej czy rozmiaru represji. Taka wizja historii może prowadzić do przekłamań i utrwalania w głowach Brytyjczyków pewnego skrzywionego obrazu tego konfliktu – powiedział dr Rappak w rozmowie z „Tygodniem Polskim”, dodając, że ma nadzieje, że dzięki takim konferencjom, ta sytuacja może się zmienić.
– Wiąże się z tym problem moralny, bo Brytyjczycy wypowiedzi wojnę Niemcom ze względu na Polskę. Polska była pierwszym aliantem. Ale jak gdy po ataku Niemiec na Rosję w 1941 roku realia strategiczne się zmieniły, to wtedy się zaczęły problemy. Bo to w dzięki Rosji Sowieckiej faszystowskie Niemcy zostały pokonane. Pierwsze zwycięstwa alianckie nastąpiły dopiero pod koniec 1942 roku. Gdyby nie Rosjanie, to nie wiadomo, jakby się ta wojna skończyła, ale z drugiej strony był to reżim, który chciał z Polski zrobić 17. republikę radziecką. To oznaczało, że trzeba było tego bohaterskiego alianta porzucić – tłumaczył dr Rappak.
W swoim wystąpieniu dużo miejsca poświęcił postaci Jana Karskiego.
– Karski występuje jako bohater opowieści o Holokauście, który przekazał Zachodowi informacje o sytuacji w Polsce. W swoim referacie chciałem podkreślić, że był on funkcjonariuszem rządu polskiego. Karski spotkał się z możnymi tego świata, w Wielkiej Brytanii spotkał się z Anthonym Edenem, ministrem spraw zagranicznych, 6 miesięcy później był w Waszyngtonie i spotkał się z Rooseveltem. I za każdym razem podkreślał, że Polska potrzebuje pomocy. Kluczowym wątkiem były granice wschodnie. W 1943 roku nie wiadomo było, jak Polska będzie wyglądała po wojnie. Karski, urodzony w 1914 roku, reprezentujący pokolenie wychowane w niepodległej Polsce, duży nacisk kładł na państwowość. Dużo się mówi o tym, że opor wojskowy nie był wielki, bo przygotowywano się do powszechnego powstania. Chodziło o utrzymanie egzystencji państwa, gdy jak przyjdzie moment zwycięstwa, to państwo wyjdzie z podziemia – sumował historyk.
Niestety, historia zgotowała Polsce zgoła inne zakończenie. Jak zwykle przy okazji tego typu spotkań rozgorzała dyskusja na temat powstania warszawskiego. Obecni w ambasadzie Anglicy chcieli wiedzieć, kto wydał ostateczny rozkaz o wybuchu powstania.
– Decyzje o powstaniu wydało dowództwo Armii Krajowej. Rząd w Londynie pozostawił decyzję o wybuchu powstania czynnikom krajowym. Czyli dowódcy Armii Krajowej i delegatowi rządu. To były dwie osoby, które decydowały o tym, choć nie ma co ukrywać, że większą rolę w przypadku działań militarnych, odgrywał jednak dowódca AK – zaznaczył dr Grabowski.
– Szansa zwycięstw była minimalna. Czy to generał Bór-Komorowski wziął na siebie odpowiedzialność za olbrzymie straty, jakie miały miejsce w czasie powstania? – dociekały głosy z sali.
– Ta dyskusja zmierza dla mnie w trochę dziwną stronę. To tak, jakby zadać pytanie, kto jest odpowiedzialny za utratę życia przez 6 milionów Polaków w czasie II wojny światowej. Chyba nie dowódca AK, ale Hitler i Stalin – ripostował dr Grabowski.
– Sytuacja jest bardziej skomplikowana niż nam się wydaje. Powstanie i tak by wybuchło. Ludzie mieli dość strzelania, łapanek, życia w strachu w czasie 5 lat okupacji niemieckiej – powtarzała dosadnie uczestniczka powstania Marzenna Schejbal, której poświęcono dużą część broszury informacyjnej wydanej z okazji konferencji. Jej zasługi podkreślono zdaniem: „ Gdzie diabeł nie może, tam Marzennę pośle.”
Wtórował jej major Otton Hulacki, żołnierz gen. Andersa, uczestnik Bitwy pod Monte Cassino, której kolejną rocznicę świętowaliśmy parę tygodni temu.
– Powstanie by wybuchło, bo taka była wola narodu. Tego chcieli Polacy, młodzież, taka jak ja – akcentował major Hulacki.
Na koniec uczestnicy zgodnie przyznali, że na nieszczęście Polaków powstanie zakończyło się klęską i dlatego do tej pory szuka się winnych. „Gdyby jednak było sukcesem zaraz ustawiłaby się kolejka chętnych po ordery,” zauważył ktoś z sali.
Magdalena Grzymkowska