Hanwell. Zielona, spokojna część Ealingu, na zachodzie miasta. Aż trudno uwierzyć, że to wciąż Londyn. Magda i Marcin zgodnie przyznają, że odkąd się tu przeprowadzili dużo chętniej spędzają czas w domu.
– Mamy taki widok, że nawet firanki zdjęłam, bo nie mogę się napatrzeć – mówi Magda. Za oknem rozciąga się malowniczy park. Tuż za rogiem jest plac zabaw, rzeka i małe zoo. Z drugiej strony trawiaste pola golfowe.
– Dzieci mają szczególną więź z naturą. Wierzymy, że chłopczyk lub dziewczynka, którzy do nas trafią, będą tutaj szczęśliwi – uśmiecha się Marcin.
Zgodnie z brytyjskim prawem 14 czerwca Magda i Marcin zostali certyfikowanymi rodzicami zastępczymi. Teraz czekają na dziecko. Telefon może zadzwonić w każdej chwili.
Podzielić się domem
Na Ealingu, w „polskiej dzielnicy” w zachodnim Londynie na 350 dzieci w systemie opieki zastępczej jedenaścioro to Polacy. Jak zauważa Laura Farningham z urzędu gminy to spadek w stosunku do zeszłego roku, gdy było ich szesnaścioro.
– Naszym celem jest zawsze praca z rodzicami, aby dzieci mogły powrócić do rodziny. Część z tej jedenastki być może będzie wymagała długotrwałej opieki zastępczej, ale może część trafi tam tylko na krótki czas lub będzie możliwe, że inni członkowie rodziny będą mogli się nimi zająć, także w Polsce – wyjaśnia .
Przyczyny odebrania dziecka prze służby socjalne są takie same, jak w każdej społeczności: przemoc, zaniedbanie, problemy psychiczne rodziców, uzależnienia.
– Czasami problemy wynikają z różnic kulturowych. Co jest dopuszczalne w jednym kraju, w innym może być niedozwolone. W przypadku jednej polskiej rodziny, podczas gdy matka była z wizytą w Polsce, ojciec dziecka wychodząc do pracy zostawiał je na wiele godzin same w domu. Zauważyli to sąsiedzi, którzy zawiadomili służby. Dziecko zostało zabrane, ale po powrocie matki i stwierdzeniu, że dziecko nie jest zaniedbywane, wróciło do rodziny – opowiada Laura Farningham, dodając, że pozostanie w tym samym kręgu kulturowym jest bardzo ważne.
– Jeżeli rodzice zastępczy nie mówią po polsku, zachęcamy ich do nauki podstawowych zwrotów. Ważne jest aby dziecko, które nie straciło kontaktu z swoją kulturą i było w domu, w którym się mówi w tym samym języku, je się podobne jedzenie i praktykuje się tę samą religię – tłumaczy Laura.
Obecnie polskie dzieci przebywają w domach angielskich, gdyż do tej pory nie było polskiej rodziny, która chciałaby się podzielić swoim domem.
Ty jesteś dla dziecka. Nie dziecko dla ciebie
Do domu na Hanwell Magda i Marcin przeprowadzili się właśnie ze względu na planowane przyjęcie dziecka pod tymczasową opiekę. To był jeden z wymogów w całym procesie. Ponadto niezbędne są zaświadczenia o niekaralności, biegły angielski, referencje, opinia lekarza i psychologa, odpowiednie zarobki. Mimo to zdaniem Magdy proces przygotowania rodzicielstwa zastępczego jest dużo bardziej przyjazny niż w Polsce.
– Rodzicami zastępczymi nie muszą być wyłącznie małżeństwa. Pary nie muszą mieć ślubu, mogą być to być również osoby samotne lub homoseksualne. Najważniejsze aby kochały to dziecko i potrafiły mu zapewnić warunki do rozwoju – zaznacza Magda.
Pokój dla dziecka jest już gotowy. 3-letni Patryk, syn Magdy i Marcina wie, że nie może tam wchodzić, że tam będzie mieszkać inne dziecko.
– On się świetnie dogaduje ze starszymi dziećmi. Dlatego postanowiliśmy przyjąć dziecko w wieku od 5 do 12 lat – twierdzi Marcin.
Przedział wiekowy to jedyny wymóg, jaki stawiają. Płeć dziecka, jego pochodzenie czy kolor skóry nie grają roli.
O zastaniu rodzicami zastępczymi myśleli od dawna, ale na poważnie przygotowania zaczęły się już we wrześniu.
– Byłam na tzw. introduction course. Potem w listopadzie formalnie przystąpiliśmy do procesu. Został nam przydzielony pracownik społeczny, którego zadaniem było ocenić, czy jesteśmy gotowi na zostanie rodzicami zastępczymi. Następnie były 4-dniowe zajęcia w ramach preparation group, gdzie spotkaliśmy się również z innymi rodzicami zastępczymi, którzy trochę przybliżyli nam różne scenariusze, co się może wydarzyć i z czym będziemy się na co dzień zmagać – opowiada Magda.
Na tym etapie potencjalni rodzice zastępczy są weryfikowani, a sami również mogą się dowiedzieć czegoś więcej na ten temat.
– Pierwsze pytanie było, czy jesteśmy gotowi na wyzwania kulturowe. Bo możesz dostać dziecko polskie, ale możesz dostać dziecko rodziców pochodzących z Bliskiego Wschodu albo z Afryki. To nie jest tak, że …wchodzisz do supermarketu i bierzesz, co Ci się podoba. Każde dziecko jest ważne i każdemu trzeba dać szansę. A jeśli pochodzi z chrześcijańskiej rodziny, to trzeba chodzić z nim do kościoła w niedzielę, a jak z muzułmańskiej, to do meczetu. Żeby nie odbierać mu jeszcze więcej tego, co czego jest przyzwyczajony – podkreśla Marcin.
– Rodzice zastępczy muszą być gotowi na to, że dziecko, które do ciebie trafi nie będzie zawsze grzeczne i wdzięczne za to, co dla niego robisz. Uczono nas, aby w takich sytuacjach nie zwracać uwagi na jego zachowanie, lecz szukać przyczyny takiego postępowania. Dzieci raczej nie są zabierane ze szczęśliwych rodzin, są to dzieci pełne wewnętrznych napięć, które trzeba pomóc je rozładować – zaznacza Magda.
– Dwie nasze największe obawy, to jak to wpłynie na Patryka oraz jak to wpłynie na nas. Bo my przecież tez możemy się z jednej strony bardzo przywiązać, a z drugiej, to może być dla nas wielkim wyzwaniem – dodaje Marcin.
– To było bardzo intensywne. Niektóre historie były tak wzruszające, że się popłakaliśmy. Jednak matka zastępcza ma czwórkę dzieci i dobudowała kolejny pokój dla następnego. To ona powiedziała, coś, co ma bardzo zapadło w pamięć. Że trzeba walczyć o te dzieci. Nie skreślać ich. Nie pozwolić na to, żeby dociągnęły jakoś do pełnoletniości, kiedy wypadają już z systemu opieki i wtedy trafiają do najgorszego bagna, na margines społeczeństwa – mówi Magda, dodając, że część osób z ich grupy zrezygnowało. Nie byli jeszcze gotowi.
Jednak Magda i Marcin byli gotowi i dostali się do kolejnego etapu weryfikacji. Pracowniczka socjalna odbyła z Polakami serię spotkań indywidualnych.
– To przypominało terapię, w czasie której opowiadasz o całym swoim życiu, o młodości, o rodzicach, o swoich związkach, o lękach i wyzwaniach. Przy czym nikt nie oczekuje od Ciebie, że będziesz idealny, bo idealny człowiek często nie jest wcale dobrym rodzicem – zauważa Magda.
Ostatnim etapem jest komisja, która ostatecznie zatwierdza, czy możesz zostać rodzicem zastępczym. Decyzja była jednogłośnie pozytywna
Zwykli ludzie, niezwykłe rzeczy
W Wielkiej Brytanii trwa kampania zachęcająca Polaków do zostania opiekunami zastępczymi. Prowadzi ją Anna Jańczuk z organizacji Poles in Need. Wcześniej podobne zabiegi czyniła grupa działaczy polonijnych, m.in. konsul Ireneusz Truszkowski, Aleksandra Podhorodecka oraz rektor Polskiej Misji Katolickiej ksiądz Stefan Wylężek. Magda i Marcin są pierwszą polską rodziną zastępczą, która zdobyła odpowiednie uprawnienia w regionie Londyn-Ealing. Laura Farningham zdradza, że dwie kolejne są w trakcie procesu weryfikacji.
Mówi się, że rodzina zastępcza to zwykli ludzie, którzy na co dzień czynią niezwykłe rzeczy. To określenie niezwykle trafnie opisuje rodzinę Magdy i Marcina.
W domu na Hanwell ich syn Patryk słucha angielskich piosenek, bawi się literkami-magnesami na lodówce. Magda krząta się po mieszkaniu, zaraz wychodzi do pracy – jest popołudniową nianią. W tym czasie małym opiekuje się Marcin, który z pracy właśnie wrócił – pracuje w samoobsługowej hurtowni Costco na nocną zmianę.
– Gdy mam wolne jemy razem śniadania. Lubimy celebrować ten wspólny moment w ciągu dnia – mówi Marcin.
W domu rozmawiają tylko po polsku. Kontakt także mają przeważnie z Polakami. Zaglądają do polskiego sklepu.
– Polska to zawsze będzie moja ojczyzna, ale Londyn to teraz jest mój dom – akcentuje Marcin.
– Odkąd jesteśmy rodzicami najwięcej znajomości zawieramy na placu zabaw – śmieje się Magda. Jak obserwuje, jest dużo Polek w okolicy, ale dla niej narodowość nie ma znaczenia.
– Dla mnie ważne jest, czy szanują innych ludzi. A o rodzicach wiele można się dowiedzieć z zachowania ich dzieci – zauważa i przytacza kilka przykrych sytuacji, jakie jej się przytrafiły wśród Polaków.
– Swoją postawą chcemy też podreperować nieco wizerunek Polaków na Wyspach. Chcielibyśmy także zachęcić innych, aby zrobili coś dobrego dla świata. Do Ealingu przyjedzie teraz piętnaścioro dzieci z dżungli w Calais, które od kilku lat tułają się po świecie. Dlaczego nie mogą mieć prawa do lepszego życia? My przecież sami z tego skorzystaliśmy, przyjeżdżając do Wielkiej Brytanii. Dlatego my jako Polacy powinniśmy tym bardziej to rozumieć. Tymczasem ludzie zrobili się bardzo podejrzliwi. Boją się zaufać innym, a na agresję reagują agresją. Chcemy pokazać, że można przerwać to błędne koło – podsumowuje Marcin.
– Oko za oko uczyni tylko cały świat ślepym – dodaje cicho Magda, zbierając z podłogi rozrzucone klocki.
Magdalena Grzymkowska