Robię to z potrzeby serca. Ku pamięci naszych rodaków, którzy dokonali żywota na obcej ziemi – mówi Paweł Skiba, renowator polskich grobów na londyńskich cmentarzach, w rozmowie z Piotrem Gulbickim.
Odnawianiem starych pochówków zajmujesz się wolontaryjnie.
– Całkowicie, czasami nawet do tego dopłacam. Nie szukam poklasku czy uznania, robię to dla własnej satysfakcji, bo tak zostałem wychowany.
W domu?
– Zaczęło się od szkoły. Na lekcjach historii, najpierw w podstawówce, a później w liceum, przynajmniej raz w roku chodziliśmy na cmentarz w mojej rodzinnej Iłży, gdzie opiekowaliśmy się grobami.
Miałem też rodzinne wzory. W Dniu Wszystkich Świętych, kiedy ludzie palili świeczki przy Mauzoleum Żołnierzy Września 1939 roku, ja z moim tatą Konstantym pierwsze kroki kierowaliśmy na Grób Powstańców Styczniowych. Nikt się nim nie interesował, nawet harcerze nie wiedzieli, że takowy istnieje, natomiast ojciec wkładał wiele serca w opiekę nad tą mogiłą. Miał wielki sentyment do polskiego munduru.
Sam był żołnierzem?
– Pracował w fabryce zbrojeniowej, jako ślusarz, ale pasjonuje się narodowymi dziejami. Wzrastał w duchu patriotyzmu, jego przodkowie z bronią w ręku walczyli o wolną Polskę. Postawa ojca miała wpływ również na mnie, gdyż ukończyłem historię na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach. Napisałem pracę magisterską „Duchowieństwo guberni kieleckiej na podstawie pierwszego powszechnego spisu ludności cesarstwa rosyjskiego w 1897 roku”, ale przyznam, że temat był raczej wymuszony przez promotora, a mnie osobiście najbardziej pasjonował okres II wojny światowej. Szczególnie kampania wrześniowa, oraz to, co działo się po roku 1945 – zarówno w Polsce, jak i na świecie.
Niedługo po skończeniu studiów wziąłem ślub, niestety, podobnie jak moja żona, absolwentka filologii rosyjskiej, nie mogłem znaleźć pracy i postanowiliśmy wyjechać za chlebem za granicę. W ten sposób w 2009 roku znalazłem się w Londynie. Był październik, zbliżał się Dzień Wszystkich Świętych, dlatego postanowiłem odwiedzić znany mi wcześniej ze słyszenia cmentarz Gunnersbury. Przypadek chciał, że pomyliłem drogi i trafiłem na nekropolię South Ealing. I tu od razu zdziwienie – groby były bardzo zaniedbane, zarośnięte i brudne, a w wielu z nich spoczywali Polacy, w tym ci pochodzący z Kresów Wschodnich. Kilka dni później wróciłem w to miejsce i zacząłem myć pochówki, począwszy od tych najbrudniejszych, na których były problemy z odczytaniem nazwisk. Wyczyściłem około 20 z nich, dodatkowo zapalając świeczki.
To była jednorazowa akcja?
– Wtedy tak. Ale niedługo potem napisał do mnie kolega z Iłży, z prośbą o odnalezienie grobu kapitana Piotra Czechowicza, żołnierza 1 Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej. Po klęsce wrześniowej trafił on do sowieckiej niewoli, a później służył w armii generała Władysława Andersa. Według jednych informacji miał zginąć podczas wojny, natomiast według innych po 1945 roku pozostał w Londynie.
Zacząłem zgłębiać temat, zwróciłem się w tej sprawie do władz cmentarza Gunnersbury i okazało się, że rzeczywiście kapitan Czechowicz został pochowany na tej nekropolii. Podano mi lokalizację jego grobu, jednak kiedy tam poszedłem znalazłem puste miejsce. Prawdopodobnie drewniany krzyż pod wpływem czasu rozleciał się i został usunięty, dlatego zdecydowałem się działać na własną rękę. Kupiłem nowy krzyż, z odpowiednim napisem, wbiłem go w ziemię, a dookoła posadziłem kwiaty. Zapłaciłem za to 60 funtów, na tamte czasy – jak na moje możliwości – spore pieniądze, na szczęście finansowo wsparli mnie koledzy.
W następnym roku kontynuowałem tę akcję, ale już na szerszą skalę, zwracając się o pomoc do polskiej społeczności, gdyż polonijne organizacje praktycznie nie zajmowały się renowacją pochówków. Owszem, wcześniej robili to harcerze, ale od kilku lat zupełnie zniknęli z horyzontu, natomiast jednorazowe działania Poland Street miały ograniczony efekt. Dlatego poszedłem do proboszcza na Ealingu, który zgodził się na kwestę po niedzielnej mszy świętej. Stałem przed kościołem w mundurze armii generała Józefa Hallera, który przywiozłem z Polski, jako że w Iłży działałem w grupie rekonstrukcji historycznej, a ludzie wrzucali pieniądze do puszki – na świeczki, kwiaty, sprzątanie. Dzięki ich hojności odnowiłem 30 grobów, w tym ten, w którym spoczywa generał Haller.
Sporo.
– Problem w tym, że większość pochówków była tak zabrudzona, iż samo mycie niewiele dawało i po krótkim czasie sytuacja wracała do stanu wyjściowego. Wtedy wpadłem na pomysł, żeby używać Domestosa. Dzięki niemu obecnie potrafię kompletnie odnowić grób – od zupełnie czarnego, do stanu, w którym wygląda jak nowy.
Dajesz mu drugie życie.
– Dokładnie tak, efekt robi wrażenie. Jeden myję zazwyczaj trzy, a czasami cztery dni – za każdym razem zużywając na to po jednej butelce Domestosu. Czyszczenie trwa kilka minut, dlatego staram się robić trzy groby naraz.
Dlaczego stosuję akurat ten środek? Kiedyś przypatrywałem się pracy angielskiej firmy restaurującej pochówki, której pracownik używał sprayu wybielającego. Jednak rezultat nie do końca był idealny, więc postanowiłem przetestować Domestos. Okazało się to strzałem w dziesiątkę.
Zajmujesz się tym w pojedynkę?
– Czasami pomaga mi żona Magdalena, a swoją obecnością podbudowuje 3-letnia córka Marysia. Kilkakrotnie wsparli mnie też koledzy z Grupy Rekonstrukcji Historycznej First to Fight, a jednorazowo członkowie stowarzyszeń Patriae Fidelis i Ogniwo, przy czym ci ostatni dużą ekipą. Teraz do akcji włącza się Klub Idź pod Prąd.
Odnawiasz tylko groby żołnierzy?
– Nie tylko, poza wojskowymi – między innymi generałem Józefem Hallerem, generałem Władysławem Bobińskim czy pułkownikiem Kazimierzem Stafiejem – były to również pochówki nauczycieli, prawników, lekarzy, działaczy społecznych. W pierwszej kolejności na mojej liście są obrońcy Lwowa, do których mam szczególny szacunek, oraz ludzie pochodzący z Kresów Wschodnich. Nie patrzę na stopnie czy sprawowane funkcje, a na rzeczywiste zasługi, przy czym im pochówek jest bardziej zniszczony, tym szybciej trzeba go zrobić. Do tej pory całkowicie odnowiłem około 50 grobów – mówię tu o tych, które teraz wyglądają jak nowe. Wszystko dokumentuję za pomocą zdjęć.
Przy każdym praca jest podobna?
– Z grubsza tak, przy czym niektóre zapadają się, a ich położenie pod kątem sprawia, że ciężko je myć, gdyż środek czyszczący zbyt szybko spływa. Podobnie jest z grobami w kształcie krzyża. Ale po tylu latach mam wprawę i daję sobie z tym radę – tym bardziej, że zawodowo pracuję jako ogrodnik.
Działasz na cmentarzach Gunnersbury i South Ealing.
– Do tej pory tak było, ale w przyszłości planuję poszerzyć ten zakres. Chciałbym na przykład odrestaurować grób generała Stanisława Kopańskiego, który znajduje się na nekropolii w Northwood, gdzie spoczywają również lotnicy z Dywizjonu 303.
Natomiast tu ciekawostka. Swego czasu na Gunnersbury natknąłem się na grób, który był kompletnie zaniedbany i dopiero po drugiej warstwie środka czyszczącego można było z trudem odczytać pierwsze literki. Okazało się, że spoczywa w nim generał Stanisław Tadeusz Skowroński, odznaczony orderami Virtuti Militari i Imperium Brytyjskiego. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę odnaleźć jego nazwiska w spisach tych wyróżnień. Okazuje się, że internet mimo całej swojej potęgi ma jednak ograniczony zasięg, pewnie kwerenda w archiwach i innych źródłach w tym przypadku dałaby lepsze rezultaty.
Niedawno sam zostałeś wyróżniony za swoją działalność.
– Pamiątkowy medal 3. Dywizji Strzelców Karpackich, jaki na początku roku dostałem od londyńskiego oddziału Związku Karpatczyków, jest dla mnie wielkim zaszczytem. To prawdziwa przyjemność móc się spotykać i rozmawiać z takimi ludźmi, nielicznymi już żyjącymi uczestnikami wojennych zmagań.
Sam od 2006 roku jestem członkiem działającego w Iłży Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej 51. Pułku Piechoty Strzelców Kresowych, a od sześciu lat londyńskiej Grupy Rekonstrukcji Historycznej First to Fight. Od niedawna udzielam się również w Klubie Idź pod Prąd. Na nudę i brak czasu nie narzekam…