22 lipca 2017, 10:21
Felieton: Wakacje z kutwą

Mogą być wakacje z rodziną, niektórzy preferują wakacje z blondynką, koniecznie długonogą (ale wtedy nie z rodziną), inni wolą wakacje z przygodami, np. z duchami albo z ludożercami. W ramach wakacyjnych przygód preferowane jest poszukiwanie skarbów a czasami też kłopotów. Modna jest letnia turystyka kulturalna, seksualna (to przez cały rok), historyczna, aktywna i kulinarna. Wymyślono też wakacje śladami sławnych ludzi. W Polsce szykuje się dobry sezon na wakacje śladami VIP-ów.

Najpierw można by zrobić tour śladami prezydenta Trumpa, a dla koneserów – wycieczkę po kraju trasą pary książęcej: Williama i Kate oraz ich dzieci. Oni na szczęście mieli więcej czasu na zwiedzanie kraju niż prezydent USA, więc turyści wędrujący ich śladami mają szansę zobaczyć coś więcej niż tylko Warszawę.

A wakacje z kutwą? Zdecydowanie nie, to się źle kojarzy. Kto chciałby podróżować w towarzystwie skrajnie skąpej osoby, w towarzystwie której pogrążamy się w rozpaczy? Kutwa używa różnych sztuczek, żeby tylko nie płacić. Na przykład zaprasza do muzeum, ale w poniedziałek. Kutwa wie to, czego ty nie wiesz. Kutwa wie, że muzeum jest nieczynne w poniedziałek i świetnie udaje rozpacz, pod zamkniętymi drzwiami do muzeum. Dlaczego zaraz rozpacz? Trzeba się tylko uzbroić w anielską cierpliwość i niczemu nie dziwić, bo kutwę można polubić.

Mam znajomego, o którym ludzie mówią, że to kutwa absolutny. Nie wierzyłem, ale ostatnio przekonałem się, że nie istnieją granice ludzkiej tak zwanej oszczędności. Ale z drugiej strony, pomysł na wakacje z kutwą można by opatentować i wypromować jako nowy produkt turystyczny.

Kutwa to nic nowego, jednak mało kto dostrzega potencjał jaki drzemie w tym zjawisku. Słynnym kutwą był Thomas Edward Lawrence , bardziej znany jako Lawrence z Arabii. Ten brytyjski szlachcic zasłynął podróżami po Bliskim Wschodzie, gdzie zajmował się głównie szpiegowaniem i archeologią. Był bogaty, ale i skrajnie oszczędny. To zupełnie jak prezes szwedzkiej IKEI, o którym krążą legendy na temat jego skąpstwa. Thomas Edward Lawrence zasłynął nie tylko udziałem w powstaniu zbrojnym Arabów przeciwko Turcji, ale również tym, że zostawił niezapłacony rachunek hotelowy. Lawrence mieszkał w luksusowym hotelu Baron w Aleppo, gdzie pozostawił po sobie spory nieuregulowany rachunek z tutejszego baru. Zapewne sądził, że sprawa rozejdzie się po kościach. A tu niespodzianka. Właściciele hotelu zachowali rachunek i pokazują go światu jak atrakcję turystyczną. – Proszę, taki niby dżentelmen, taki kulturalny, miał pieniądze, ale nie zapłacił.

Nie wiem, jak jest teraz w Aleppo w Syrii, gdzie trwa wojna domowa, ale jeszcze kilka lat temu hotel istniał, nieszczęsny rachunek też istniał i był pokazywany jak relikwia, turyści mogli obejrzeć też pokój w którym mieszkał Kutwa z Arabii, o przepraszam, miało być Lawrence z Arabii.

Czyli można zarobić na wakacjach z kutwą. Kutwa w lokalnym, polskim wydaniu nie jest może tak sławny, ale też wiele potrafi. Niedawno znajomy kutwa opowiadał o przygotowaniach do letniej wyprawy pod namiot. Wybrał piękną okolicę nad jeziorem, w otoczeniu lasów i malowniczych wzgórz. Nie brakuje tam atrakcji ani dobrze wyposażonych ośrodków turystycznych. Ale kutwa wybrał oddalone od siedzib ludzkich stanowisko w lesie. Jest tam pole campingowe, ale nie ma ani prądu, ani bieżącej wody. Czyli już na starcie zaoszczędzi na opłatach.

– Jak będziesz się mył? Ja ugotujesz posiłek? – zdziwiłem się jego wyborem.

– Umyję się w jeziorze albo pojadę na stację paliw i tam się odświeżę. Albo przez kilka dni będę żył jak Robinson na bezludnej wyspie. Gorący posiłek przywiozę w termosie z domu. Albo nazbieram jagód w lesie.

– Długo tak chyba nie pożyjesz – wyraziłem swoje wątpliwości.

Ale znajomy jest optymistą. Ostatnio usłyszał o pewnej roślinie rosnącej w Polsce. To barszcz Sosnowskiego, sprowadzony nad Wisłę po II wojnie światowej ze Związku Sowieckiego. Miał być uprawiany na pasze dla zwierząt, ale okazało się, że jest groźny, bo jego sok wywołuje oparzenia. Znajomy jednak przeczytał tylko słowo „barszcz” a o zagrożeniach już nie doczytał i bardzo się ucieszył, że będzie miał darmowe napoje, jeśli tylko znajdzie gdzieś dziko rosnący barszcz Sosnowskiego. Sami widzicie, że wakacje z kutwą obiecują sporo atrakcji.

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_