KARTKI Z DZIEJÓW ŻYCIA CODZIENNEGO POLSKIEGO LONDYNU
O co prosi przebojowy dramaturg skromnych emigracyjnych działaczy? Jakie praktyki zakulisowych działań Związku Pisarzy skrywa odkryta korespondencja? Kolejny odcinek „serialu historycznego” o życiu codziennym Polskiego Londynu.
Przejść do historii za £50
W 1962 roku sławny wówczas dramaturg i beletrysta, skarbnik Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie – Napoleon Sądek – pisze do zarządu Gminy Polskiej Zachodniego Londynu: „Związek […] w trudnej walce o utrzymanie piśmiennictwa polskiego na emigracji, pomimo jego całkowitej nieopłacalności jako źródła dochodu, przyznaje rokrocznie nagrody za działalność pisarską zasługującą na wyróżnienie. Fundatorami nagród są osoby prywatne lub polskie organizacje społeczne. Wychodząc z założenia, że gminy polskie w Anglii mają w dziedzinie kultury te same zadania i cele co Związek […], pozwoliłem sobie zwrócić się do Gminy Polskiej Południowego Londynu […] z prośbą o pomoc w ufundowaniu nagrody […]. W obecnych warunkach […], żeby miała pełny wydźwięk tutaj i w Kraju nie może być mniejsza niż sto funtów” – bez ogródek ujawnia skarbnik i kontynuuje:
„Zarząd Gminy Południowego Londynu odniósł się przychylnie [podkreśl – P Ch.] do moich sugestii, ale wobec planów zakupu domu […], nie może na nagrodę przeznaczyć więcej jak 50 funtów. Dlatego wysunął projekt, żeby […] była ufundowana przez dwie gminy łącznie. Znając, […] społeczne podejście i pozytywny stosunek Zarządu do zagadnień kultury polskiej, ośmielam się zwrócić […] z gorącą prośbą o […] o dołączenie się do fundacji nagrody literackiej przez wyasygnowanie na ten cel sumy 50 funtów.”
Przerwijmy na chwilę. Analiza porównawcza zachowanych źródeł ujawnia inną chronologię zdarzeń. Sprawa dotacji ze strony Gminy Polskiej Londyn-Południe (GPL-P) została postawiona dopiero 12 grudnia 1962 roku, czyli prawie miesiąc później… Podczas zebrania jej Rady wywiązała się dyskusja. Jerzy Nowiak: „gdybyśmy mieli dużo pieniędzy byłby to gest, który przeszedłby do historii, byłby pomnikiem dla Gminy. W obecnej sytuacji jednak trzeba się dobrze zastanowić”. Aleksander Ptak: „jest nas stać na to, cel jest ważny, przejdziemy do historii”. Julian Piwowarczyk: „ludzie płacą na dom, dajemy może za mało na szkoły i chociaż cel zacny” – nie! Popiera go Ludgarda Laskowska, a [Stefan?] Bojakowski proponuje głosowanie.
Wynik: osiem głosów przeciw fundacji, za – pięć, przy jednym wstrzymującym się. Owo ujawniające się w liście Napoleona Sądka „naginanie rzeczywistości” nie było niestety jedynym rozminięciem się zaangażowanego pisarza z pewnymi powszechnie przyjętymi normami przejrzystości w działaniu publicznym. W swym liście do terenowych działaczy w zachodnim Londynie wykłada bez ogródek: „Dla informacji
podaję w ścisłej tajemnicy
ponieważ kandydatura laureata nie powinna być ujawniona przed ufundowaniem i ogłoszeniem nagrody, że kandydatem w tym roku jest profesor Uniwersytetu Polskiego na Obczyźnie, eseista i historyk sztuki, dr Władysław Günther, który pomimo ukończenia 78 lat życia jest imponująco twórczy i aktywny. Zredagowane przez niego książki o Krasińskim i Norwidzie obudziły najwyższy szacunek w Kraju i są bodaj najbardziej wartościową pozycją wydawniczą emigracji”. (Mowa tu o tzw. serii Żywych wydawanej staraniem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Krasiński żywy ukazał się w 1959 roku, a Norwid – w 1963.) „Ponieważ od przychylnej odpowiedzi […] zależy również ostateczna decyzja bratniej Gminy Południa, mam nadzieję, że Panowie rozważą moją prośbę jak najżyczliwiej, tym bardziej, że taka fundacja nada blasku działalności Gminy i utrwali jej imię w historii emigracji i walki o utrzymanie kultury polskiej. […]”
Niestety „decyzja bratniej gminy” (chyba należałoby powiedzieć „siostrzanej) jak wiemy – odmowna, została podyktowana właśnie brakiem zgody na stosowanie podobnych praktyk perswazyjnych. Przewodniczący Zarządu Andrzej Stańczyk stwierdził w podsumowaniu cytowanej debaty, że „chociaż przy czytaniu pierwszej części listu był za tym, by ufundować nagrodę, to przy końcu listu zmienił zdanie”. Za niewłaściwe uznał „wyznaczanie osoby nagrodzonej bez jury, lub ogłaszanie nazwiska z góry”. Dodał, że jeśli Gmina ufunduje kiedyś nagrodę, to powinna ona przypaść w udziale osobie młodej, poniżej czterdziestki.
To jednak wydarzyło się miesiąc później. Sprawa była nagląca i Napoleon Sądek nie ustawał w staraniach. W Archiwum Gminy Zachodniego Londynu znajdziemy drugi jego list, monit adresowany imiennie do prezesa Antoniego Radziukiewicza, pisany odręcznie „podczas godzin urzędowania i dlatego na urzędowym blankiecie Brytyjskiego Instytutu Teatralnego” – o czym informuje niecierpliwy autor, jakby nagłówek był zbyt mało widoczny. „Wierzę głęboko, że Gmina do naszej prośby ustosunkuje się przychylnie, byłbym jednak niezmiernie wdzięczny za słówko ze strony Pana Prezesa, czy coś się w tej sprawie robi?”. Ani
uderzenie w ambicję,
ani próba bezpośredniego dotarcia do kierownictwa, ani poparcie papierowego autorytetu The British Drama League – w niczym nie pomogło! „Zarząd […] na posiedzeniu w dniu 21 listopada [1962] […] mimo najszczerszych chęci – nie mógł ustosunkować się pozytywnie do […] propozycji. […] Budżet tegoroczny – czytamy tłumaczenie – przewidział jedynie subwencje na cele kulturalne i oświatowe wśród młodzieży polskiej naszego rejonu i po prostu nie mamy żadnej możliwości «wykroić» […] potrzebnej kwoty.”
W ten sposób obie lokalne organizacje ominęła okazja do uczestnictwa w formie mecenatu w krzewieniu tzw. kultury wyższej. Na otarcie łez GPZL pozostawiła jedynie Napoleonowi Sądkowi przewodniczenie w jury podczas „wyboru Królowej Karnawału”. W przedmowie do Kwatery nad Adriatykiem czytamy: „nie tylko w komedii Sądka, ale i w rzeczywistości codziennej koleżeńska współpraca pomogła niejednemu w urządzeniu sobie życia w nowym kraju osiedlenia”. Na taką formę – promowanej w swej twórczości – koleżeńskiej współpracy pisarz chyba liczył…
„W jego powieściach i opowiadaniach czytelnicy widzieli jak w zwierciadle swoje własne sprawy, kłopoty i przeżycia. […] Napoleon Sądek miał swoją legendę” – mówił o nim podczas pogrzebu w 1970 roku Witold Czerwiński w imieniu „Dziennika Polskiego”. Dwa tygodnie wcześniej „zemdlał na ulicy i został przewieziony do szpitala”. Donoszono dalej, że „jego zgon zasmucił liczne grono kolegów pisarzy i dziennikarzy oraz kochających czytelników”. W uroczystościach na Hoop Lane Cemetery, Golders Green, uczestniczyło 150 osób – w tym przedstawiciele Związku Kombatantów – Żydów PSZ. Złożono kilkadziesiąt wieńców i wiązanek, a przemawiali wówczas także Leopold Kielanowski w imieniu Związku Artystów Scen Polskich oraz gen. Bronisław Duch – dowódca 3 Dywizji Strzelców Karpackich.
Także Gmina Zachodniego Londynu pamiętała o jednym ze swych najsłynniejszych członków. Napisano w „Biuletynie” organizacji: „Z żałobnej karty: 25.02.1970 r. zmarł śp. Napoleon Sądek powszechnie znany na emigracji autor i długoletni członek Gminy. Cześć Jego pamięci”.
Wykorzystane źródła: Archiwum GPZL – Protokoły zebrań Zarządu z 22.02., 16.06., 7.07. 14.07.1960, list N. F. Sądka z 17.11.1962, niedatowana notatka i odpowiedź z 10.12.1962; Archiwum GPL-P – Księgi protokołów z zebrań Rady 27.03.1955 – 9.09.1964, Księga protokołów z Walnych Zebrań od 11 grudnia 1960 do 21 kwietnia 1985 roku, „Biuletyn [GPZL]”, nr 19, lipiec 1970. Obie kolekcje w Bibliotece Polskiej POSK w Londynie. Jeden z wątków tej historii przedstawiony został szczątkowo w pracy Gmina Polska Zachodniego Londynu. 1959 – 1976 – 2003, Londyn – Lublin 2006.
Paweł Chojnacki