Dziennikarka, producentka, reżyserka filmowa. O swojej pracy na różnych kontynentach i spotkaniach z celebrytami trzeciego stopnia Anna Poullain-Majchrzak opowiada w rozmowie z Piotrem Gulbickim.
Masz na koncie szereg ciekawych projektów.
– Trochę się ich nazbierało. Moim ulubionym filmem, którego byłam producentką i reżyserką, jest „Berlin Wall: The Night the Iron Curtain Closed”. Natomiast za największe zawodowe sukcesy uważam obraz o Witoldzie Pileckim z serii „Polscy bohaterowie wojenni”, który jako film dokumentalny miał największą oglądalność w historii polskiej telewizji, a także wywiad z Justinem Bieberem. Jako 16-latek był wtedy pomawiany o ojcostwo przez jakąś kobietę, co przebiegle wykorzystałam zadając mu pytanie jak zamierza spędzać święta za 20 lat. Justin odpowiedział, że ma nadzieję, iż będzie miał już dzieci i oczywiście materiał został ekspresowo opublikowany w najważniejszych brytyjskich oraz amerykańskich mediach, a ja dostałam kolejne zlecenia na wywiady z celebrytami trzeciego stopnia.
Zdarzały się też nieprzewidziane sytuacje.
– I to nie raz. Największym moim zawodowym faux pas było pytanie, które zadałam Danielowi Craigowi (obecny James Bond), podczas premiery filmu „The Girl with the Dragon Tattoo”, w którym zasugerowałam, że zapewne trudno było mu przygotować się do roli w produkcji o tematyce socjologicznej, gdyż dotychczas widziałam go tylko w filmach akcji. Agent 007 odpowiedział krótko: „Chce pani powiedzieć, że jestem za głupi, żeby grać tego typu role?”. Niestety, rozmowa szybko się skończyła.
Innym razem idąc na wywiad z Edem Sheeranem w Round House wpadłam w drzwiach na niepozornego młodego mężczyznę, który wydawał się być z obsługi obiektu. Zapytałam go czy wie, gdzie jest Ed Sheeran i okazało się, że to on we własnej osobie.
Czujesz się bardziej filmowcem czy dziennikarką?
– Tak naprawdę nigdy nie interesowałam się ani jedną, ani drugą dziedziną i do dzisiaj nie oglądam zbyt wielu filmów. Ciekawią mnie za to ludzie i ich historie. Pracuję przy produkcjach dokumentalnych, ponieważ dzięki temu mogę przeprowadzać wywiady z wybitnymi indywidualnościami, podczas których chcę wydobyć od nich opowiastki, mądrości i przemyślenia. Jeżeli jest to szybka rozmowa, jak w przypadku większości hollywoodzkich gwiazd, powstaje abstrakcyjny szkic, natomiast podczas kilkugodzinnej interakcji tworzę dokładniejszą charakterystykę – podobnie jak stare obrazy, które sprawiają wrażenie, że patrzą na ciebie niezależnie spod jakiego kąta się w nie wpatrujesz.
Masz artystyczną duszę?
– „Ars longa, vita brevis” („Życie krótkie, sztuka długa”). W pełni podpisuję się pod tą łacińską sentencją. Prawdziwą satysfakcję sprawia mi pisanie wierszy, szczególnie o i dla znajomych.
Natomiast jako dziecko chciałam zostać astronautką, potem matematykiem, ale jako że wyrastałam w kraju dzikiej demokracji rodzice przekonali mnie do studiów na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, żebym mogła stać się kobietą biznesu, co wtedy wydawało się jedynym rozsądnym sposobem na życie. Z perspektywy czasu myślę, że była to mało rozumna decyzja, żeby edukować się o gospodarce i marketingu w państwie, w którym nauczyciele wiedzieli o kapitalizmie tyle, ile z amerykańskich filmów. Niemniej ten okres wspominam bardzo miło, gdyż równolegle udało mi się rozwijać zamiłowanie do fotografii, a uczelnia zorganizowała nawet wystawę moich zdjęć z Nepalu.
Jeszcze bardziej irracjonalna może się wydawać decyzja o studiach pomagisterskich (interaktywne multimedia na University of Arts w Londynie), które zaliczyłam w latach 2004-2005, bowiem wszystko, czego nas tam uczono, zmieniło się w ciągu ostatniej dekady. Było to jednak niezastąpione doświadczenie, z którego wyniosłam solidne przyjaźnie i kontakty zawodowe.
Przydały się później?
– Zdecydowanie. Natomiast prawdziwe kwalifikacje w multimediach zdobyłam w Barcelonie, gdzie przeprowadziłam się po obronie dyplomu w Londynie. W studiu r23, w towarzystwie artystów, aktywistów i hakerów prowadziłam program „Technologia y Ania-males” i nauczyłam się transmisji wideo przez internet. Po tym, jak pojawiłam się w artykule EasyJet „Barcelona’s new Bohemians”, zostałam zatrudniona przy produkcji materiałów filmowych dla firmy Swarovski. Przygotowując relacje pokazów mody z Paryża, Londynu i Nowego Jorku poznałam tajniki montażu, a kiedy panie celebrytki-prezenterki miały kaca, ja praktykowałam dziennikarstwo przeprowadzając wywiady, między innymi z Marią Szarapową i Anną Wintour. Niestety, po kryzysie w 2008 roku Swarovski zrezygnował z transmisji internetowych (z tego co wiem mieli się tym zająć studenci) i podczas gdy szukałam kolejnej posady w multimediach pojawiła się okazja pracy przy niskobudżetowej produkcji dokumentalnej w Brazylii. Na miejscu, w Rio de Janeiro, zaprzyjaźniłam się z aktorami z filmu „Miasto Boga”, którzy ciągle mieszkają w faveli, gdzie mimo ostatniej obecności policji rządzą baroni narkotykowi. Zaproponowałam moim współpracownikom zrobienie dokumentu o tym właśnie środowisku. W konsekwencji spędziłam dwa tygodnie w ekstremalnych warunkach kręcąc tam również teledysk „My sense of style”.
Film „A vida na ritmo” trafił do Short Film Corner na festiwalu w Cannes, a na przyjęciu spotkałam człowieka, który kiedyś przychodził do pubu, gdzie pracowałam podczas studiów. Widząc mnie nie ukrywał zdziwienia. Dowiedziawszy się, że znam się na montażu wideo, zaproponował mi pracę w Getty Images. Długo się nie zastanawiałam, a agencja wykorzystała również moje doświadczenie w robieniu wywiadów i zaczęła wysyłać na premiery, gdzie nagrałam materiały z takimi gwiazdami jak Tom Cruise, Meryl Streep czy Aung San Suu Kyi.
Spełnienie marzeń?
– Nie do końca. Owszem, było ciekawie, jednak czując, że to raczej produkcja filmowa jest moim prawdziwym przeznaczeniem, suszyłam głowę znajomemu, który pracował dla BBC. W końcu nadarzyła się okazja pracy przy filmie o imigracji, gdzie potrzebowano kogoś ze znajomością języków polskiego i hiszpańskiego. Producenci tego obrazu polecili mnie firmie Sky Vision, która robiła filmy dla kanałów History oraz Discovery i właśnie tam z posady asystentki stałam się producentką i reżyserką. Po pewnym czasie tematyka wojenna okazała się bardzo obciążająca psychicznie, dlatego chętnie przyjęłam ofertę zatrudnienia jako reporterka rozrywki i show-biznesu w Reuterze. Praca w agencji prasowej uczy niesamowitej dyscypliny, pozwala być w centrum wydarzeń i otwiera wiele drzwi. W przyszłości mam jednak zamiar skoncentrować się na robieniu filmów, lubię o sobie myśleć, jako o kuratorce ludzkich historii.
Ciekawe określenie.
– Tak nazwała mnie moja serdeczna przyjaciółka z pracy. Chyba mam dar generowania entuzjazmu w ludziach – udało mi się na przykład zaciągnąć trzech filmowców w paszczę lwa, czyli do brazylijskiej faveli. Jeden z nich prawie stracił życie, gdy pod wpływem lokalnej kokainy zaczął się bawić w pana z kałasznikowem. Z kolei w ekwadorskiej wiosce po projekcji mojej animacji „Rape and Roll” namówiłam 30 tubylców i wczasowiczów, żeby kulali się po podłodze jeden na drugim i muszę przyznać, że nigdy w życiu nie widziałam większego objawu euforii.
Mam wrażenie, że budzę zaufanie. Podczas premiery „Anny Kareniny” w Londynie, gdy zapytałam Jude’a Law o to jakby się czuł na miejscu Karenina, chętnie opowiedział o tym, czego doświadczał, kiedy w prawdziwym życiu zdradzała go żona. Za to Gerard Butler opisał mi jak przeżył śmierć kliniczną. Różne problemy, różne drogi…
A co było najtrudniejsze w twojej?
– Tak, jak pięknie zaśpiewał w Londynie w 2008 roku Adam Nowak z zespołu Raz, Dwa, Trzy, najtrudniej było mi „Iść swoją drogą”. Ów koncert był bardzo wzruszający, ponieważ do tego czasu mieszkając w brytyjskiej stolicy przede wszystkim przebywałam w towarzystwie Anglików i niesamowite wrażenie zrobił na mnie słuchający słów tej piosenki tłum młodych Polaków, którzy de facto wybrali podobną ścieżkę jak ja.
Nikt z moich znajomych z dzieciństwa nie zdecydował się na karierę za granicą, a rodzina była sceptycznie nastawiona do początkowych prób podejmowanej przeze mnie pracy w Anglii czy Hiszpanii. Jednak pomimo wszystkich zakrętów i zakamarków jestem bardzo zadowolona z decyzji, które podjęłam. Natomiast Adam Nowak, jako dobry znajomy moich rodziców, często odwiedzał nasze rodzinne Puszczykowo i właśnie jego bujny życiorys w znacznej mierze zainspirował mnie do wybrania własnej, nietuzinkowej drogi.
Co będzie jej kolejnym etapem?
– Pracuję nad serią filmów dokumentalnych „Poszukiwania zaginionej Polonii”, w której chcę z innej płaszczyzny przedstawić naszą emigrację – od strony wartości i tradycji, które wniosła do europejskich metropolii, a także do społeczności w najodleglejszych miejscach świata – 70, 100, 200 lat temu. Od Londynu i Paryża, przez Rumunię, Turcję, Kazachstan, Indie, Tanzanię, Madagaskar, po Brazylię, Peru, Stany Zjednoczone i Haiti.
Drugi projekt to „Pocztówki do przyszłości” – seria wywiadów, w których wybitni ludzie opowiadają co by zabrali ze swojego miasta, teleportując się do 2050 roku. Jako dziennikarka chcę brać czynny udział w przygotowaniu społeczeństwa do życia wśród robotów i innych rozwijających się radykalnych technologii…