Nie wiem czy Polacy w Wielkiej Brytanii zwrócili na to uwagę przy świątecznych zakupach, ale 11 grudnia Polska zyskała nowego premiera: Pojawia się Mateusz Morawiecki. 49-letni technokrata, który, o dziwo!, zna parę języków obcych – jak to zażartował sobie pewien dyplomata europejski – „teraz z Polską mamy postęp”.
Premier Morawiecki ma rodowód niecodzienny jak na pierwszoplanową postać w obecnym układzie tzw. „patriotycznym”. Przez wiele lat zaufany Donalda Tuska, członek Rady Gospodarczej przy poprzednim rządzie, był również prezesem trzeciego z kolei największego banku w Polsce, Banku Zachodniego WBK, który jest własnością Banku Santander. Czyli, jak najbardziej jest członkiem tej międzynarodowej elity kierującej dotychczas gospodarką polską, którą każdy żelazny wyborca PiS-u podejrzewa o złodziejstwo. Nowy premier wierzy, np. w równouprawnienie płci, w potrzebę walki ze zmianami klimatycznymi, a w biznesie stawia na politykę prorynkową i wsparcie dla inwestycji zagranicznych. Te europejskie wartości łączy z wyraźnym przywiązaniem do tradycji katolickich i do promowania roli silnego państwa. Ponadto jego ojciec, z którym ma nadal dobre stosunki, był przywódcą jednego z najbardziej radykalnych grup solidarnościowych w ostatnich latach PRL-u.
Jak dotychczas te kontrastujące poglądy umiał Morawiecki połączyć razem aby zrobić zawrotną karierę od momentu zwycięstwa wyborczego PiS-u. Zapisał się wówczas do partii, został członkiem jego komitetu politycznego. Szybko zwrócił na siebie uwagę Jarosława Kaczyńskiego, który docenił jego kompetencje gospodarcze i wyczuwał w nim osobę o podobnym do siebie wyższym poziomie intelektualnym. Prezes specjalnie dla niego założył komitet gospodarczy przy rządzie, mianował go ministrem finansów, a ostatecznie przekazał mu kontrolę nad całą polityką gospodarczą, z tytułem wicepremiera włącznie.
Przede wszystkim, w roli wicepremiera wykazał swoje talenty. Rząd PiS, w odróżnieniu od swoich poprzedników, był szybki w realizowaniu swoich gospodarczych obietnic, wprowadzając od razu program 500+, likwidując opłaty za lekarstwa emerytom i obniżając wiek emerytalny. Wszystkie te wydatki zaplanowano bez budżetu. Rolą Morawieckiego było znalezienie odpowiednich źródeł finansowych do subsydiowania odważnej polityki społecznej. Zaczęło się od opodatkowania banków i większych supermarketów, a potem od wyłapywania masowych zaniedbań w kontroli VAT-u. Morawiecki mógł wykorzystać dobry stan gospodarki polskiej którą odziedziczył od rządu PO-PSL, wynikający z resztą z dobrej wieloletniej integracji gospodarki polskiej z unijną. Nie należał do tych co uważali że polska gospodarka “jest w ruinie”. Resztę dopełniła rola samej polityki 500+ która rozruszała konsumpcję rynkową i przelała fundusze w ręce rodzin, które ich dotychczas nie posiadały. Założył też Polską Agencję Inwestycji i Handlu aby bardziej systematycznie promować eksport. Ta kombinacja zręcznego wykorzystania popytu i podaży i wprowadzenia kierowanej planowej gospodarki nastąpiła w roku kiedy koniunktura gospodarki europejskiej też poprawiła się znacznie. Zmniejszyła się znacząco w Polsce liczba bezrobotnych, wzrastają płace, ale zatem powoli rosną z kolei ceny. Zanosi się na zaciąganie kredytów przez rodziny i rosnącą inflację, ale jeszcze obecnie nie groźną, jak długo będzie dalej rósł PKB. Kosztownym elementem pozostanie jednak obniżenie wieku emerytalnego, co z czasem trzeba będzie subsydiować z dodatkowych podatków i z dalszych obniżeń samych emerytur.
Kaczyński dobrze rozumie że przyszłość obecnego ustroju, oparta dotychczas na ostrych konfliktach w sferze polityki, prawa i kultury z co raz słabnącą, podzieloną i przemęczoną opozycją, można wreszcie zabezpieczyć stałym sukcesem gospodarczym. Dlatego pominął porady swoich ideologów partyjnych i nie przyjął sam steru rządu bezpośrednio jako premier. Postawił na czele rządu młodszego człowieka reprezentującego obecny sukces gospodarczy. Ma też Morawiecki inne walory dla rządu. Jako osoba wyraźnie nie zaściankowa, może zrobić lepsze wrażenie w kuluarach Brukseli niż jego niefortunna i wiecznie posępna poprzedniczka. Jest to szczególnie ważne w momencie kiedy Komisja Europejska uruchamia Artykuł 7 i grozi Polsce sankcjami gospodarczymi. Jakiekolwiek uszczuplenie dopłat unijnych do polskiego rolnictwa może osłabić poparcie dla obozu rządzącego na wsi w następnych wyborach samorządowych i władze wolałyby tego ostatecznie uniknąć. Obawiam się że same słowa premiera tu nie wystarczą i Komisja będzie spodziewała się konkretnych ustępstw konstytucyjnych na które rząd się prawdopodobnie nie zgodzi. Tu nowy premier będzie musiał wykazać swoje talenty dyplomatyczne. Trzeba dodać, że nie zaimponował kolegom europejskim kiedy opuścił salę konferencyjną na szczycie europejskim aby uczestniczyć w wigilijnym opłatku partyjnym.
Dalej, Kaczyński liczy na to że Morawiecki, ze swoimi liberalnymi poglądami, przynajmniej zneutralizuje wrogość do rządu ze strony klas średnich i menedżerskich. Dotychczas Kaczyński zręcznie budował swoje poparcie dla rządu wśród ludzi sfrustrowanych, niezadowolonych społecznie, o poglądach konserwatywnych i katolickich, nie czujących się za dobrze w środowisku europejskim, przywiązanych do tradycji wiejskich i narodowych. Do tego zmobilizował cały ruch ostentacyjnie „patriotyczny” wśród młodzieży wyżywającej się normalnie agresją na stadionach piłki nożnej. Wzniecał też poczucie zagrożenia ze strony uchodźców, muzułmanów, Polaków „gorszego sortu”, czy wszelkich elementów zagranicznych, a szczególnie niemieckich. Ministrowie i posłowie zachłystywali się drażnieniem uczuć osób o poglądach liberalnych czy świeckich, z wyraźną hucpą występując przeciw liberalizującym normom zachodnio-europejskim, jak np. w sprawach dotyczących ochrony środowiska, stosowania pigułek antykoncepcyjnych, dostępu do aborcji, przyzwolenia dla partnerstw homoseksualnych. Odczuwało się mocno poczucie politycznego napięcia. Beata Szydło, choć sama unikała prowokacyjnych występów, była uosobieniem ideału kobiety nowego ładu – wierząca, rodzinna, pracowita, pokorna, nie znająca obcych języków. W środowiskach tworzących elektorat PiS-u, była nadzwyczaj popularna, ale dla bardziej już wyrobionych środowisk miejskich, wydawała się nudna i monotonna.
Natomiast Morawiecki mógł bardziej imponować klasie średniej. Ale i on musiał się też liczyć z twardym elektoratem PiS-u. W pierwszym wywiadzie jako premier, z telewizją katolicką Trwam, ogłosił że będzie walczył o „rechrystianizację Europy”. Trzeba przyznać, że Morawiecki umiał dotychczas ujeżdżać dwa rumaki na raz.
Czy przetrwa jako premier? Jak długo gospodarka się utrzyma, a Polska nie straci subsydiów unijnych to Morawiecki ma duże szanse przetrwania przynajmniej do następnych wyborów sejmowych za dwa lata, a może i dłużej. Obecnie Kaczyński widzi w nim swojego następcę. Ale dużo będzie zależało od koniunktury politycznej. Przez przejęcie funkcji premiera Morawiecki nawet traci na władzy, bo będzie musiał się zajmować sprawami politycznymi gdzie ostateczny głos będzie miał na razie Kaczyński, a w około będzie miał licznych rywali gotowych podstawić mu nogę. Możliwe że na początku pomoże mu ograniczona rekonstrukcja rządu, o ile Kaczyński pozwoli mu na dokonanie pewnych zmian w zarządzaniu gospodarką i w departamentach społecznych, a może nawet w MSZ. Już sygnalizował potrzebę zasadniczych zmian w służbie zdrowia i w programie “Mieszkanie Plus” dla średniozamożnych Polaków. Nie wiadomo czy w pewnym momencie jednak Kaczyński nie podda się pokusie swoich zagorzałych zwolenników w partii i sam nie obejmie steru rządów; bo dla tych ludzi Morawiecki zawsze będzie “obcy”, chroniony tylko poparciem prezesa, sukcesami gospodarczymi i, na razie, dobrymi sondażami opinii publicznej.
Na pewno Morawiecki wypada dobrze wobec podzielonej opozycji prowadzonej przez zgranych już polityków, ale nie jest wykluczone, że w końcu opozycja też się zmodernizuje, choćby w postaci Rafała Trzaskowskiego, kandydata PO na prezydenta Warszawy, czy nowej szefowej Nowoczesnej, Katarzyny Lubnauer. Ostatecznie, jak to zawsze bywa w polityce, sytuacja może wydawać się stabilna w jednym momencie, a kryzysowa w następnym. Wiele zależeć będzie od daleko idących planów prawdziwego szefa obozu.
Na tej podstawie można śmiało zaryzykować prognozę, że Morawiecki przetrwa jako premier, albo przez 8 miesięcy, albo przez 8 lat.
Wiktor Moszczyński