Około trzech tysięcy lat temu p.n.e. zaszła trudna do wyjaśnienia zmiana w mentalności człowieka neolitu. Była to zmiana fundamentalna i do dziś wpływająca na nasze myślenie. Ludzie jakby zaczęli wychodzić z mroku. Zamiast ukrytych głęboko w ziemi, obudowanych głazami miejsc pochówku i kultu przodków oraz bóstw zaczęto stawiać z daleka widoczne, wielkie naziemne kręgi. To jakby przejście z ciemności do światła. Ze świata umarłych w świat żyjących, z grobu pod otwarte niebo. Okrągłe kształty tych struktur sugerują zwrot do słońca, księżyca w pełni. Stare, ciemne grobowce zostały zablokowane i porzucone. Bogowie wyszli na ziemię, na horyzonty świata neolitycznego człowieka.
Katedra neolitu
Dzisiejsze określenie „kamienne kręgi” nie oddaje w pełni charakteru struktur wznoszonych w drugiej połowie neolitu. Były one przeplatane drewnianymi palami, totemami i czasami bardziej owalne lub w kształcie elipsy niż koła. Na pewno ta potrzeba tworzenia czegoś wzniosłego wynikała ze zmiany stylu życia z koczowniczego na osiadły, rolniczy. Choć średnia wieku wynosiła wtedy około 40 lat wciąż pozostawało więcej czasu na zadania inne niż tylko walkę o byt. Na obszarze Wielkiej Brytanii, Irlandii oraz Bretanii znajduje się 1303 kamiennych kręgów. Najwięcej w Szkocji (508) i Anglii (316). Kamienne kręgi z Avebury (Wiltshire, niedaleko od Marlborough) są największe nie tylko na Wyspach, ale i na świecie. W roku 1986 zostały one wpisane na listę dziedzictwa światowego UNESCO.
Są one nie tylko olbrzymie, ale i unikalne przez to, że wzniesiono je na perfekcyjnie okrągłym, otoczonym fosą i wałami ziemnymi terenie. Owe najprawdopodobniej umocnienia obronne, wykopano już pięć tysięcy lat temu, zanim jeszcze zaczęto ustawiać kamienie. Było to zadanie wymagające olbrzymiego nakładu pracy. Badania archeologiczne wykazały, że na dnie fosy znajdują się duże ilości narzędzi z rogów jelenich, którymi drążono twardą skałę piaskową znajdującą się pod wierzchnią warstwą gruntu. Ogólnie przerzucono 90 tysięcy metrów sześciennych skały i ziemi!
Okrąg ten ma 331,6 m średnicy, co czyni go największym w Europie. Na jego przestrzeni ustawiono dwa wewnętrzne kręgi i jeden zewnętrzny z 98 stojących głazów z których niektóre ważą do 40 ton i mają one od 3,6 do 4,2 metra wysokości. W środku znajduje się największy monolit o wysokości 5,5 m. Konstrukcja ta powstała pomiędzy 2800-2200 roku p.n.e. Prawdopodobnie dwa wewnętrzne kręgi kreowały wysokiej jakości akustykę. Dwa głazy u wejścia południowego mają wypolerowaną powierzchnię. Przypuszcza się, że to na nich ostrzono narzędzia być może służące do zabijania składanych ofiar. Pod niektórymi głazami znaleziono fragmenty ludzkich szkieletów, prawdopodobnie groby mieszkańców lub też poświęconych bóstwom ludzi.
Do kręgów prowadzi niesamowita aleja stojących głazów wśród pól. To West Kennet Avenue. Ma ona 2,5 km długości. Warto od niej zacząć nasze podejście Avebury. O tej porze roku jest ona zupełnie pusta, jak i zresztą większość terenu, na którym znajduje się ten niezwykły prehistoryczny monument. Wprowadzi nas ona w niesamowity nastrój przeniesienia w czasie, dochodzenia do kamiennej historii pełnej niewyjaśnionych tajemnic.
Szatańskie głazy
Stojące głazy w Avebury przetrwały w zasadzie nietknięte do czasów saksońskich. Wraz z nadejściem chrześcijaństwa zaczęto na nie spoglądać z coraz większym strachem i niechęcią jak na dzieło szatana. Na początku średniowiecza ograniczono się jednak do zbudowania w ich obrębie opactwa, które miało „neutralizować” pogańskie wpływy. Wkrótce jednak uznano, że to za mało i najbardziej gorliwi mieszkańcy zaczęli kamienie przewracać i zasypywać ziemią. Było to jednak zadanie wymagające wielkiego wysiłku. Porzucono je na lata, gdy jeden z głazów przywalił w XIV wieku wędrownego lekarza czy też balwierza. Prawdopodobnie chciał on pomóc bogobojnym gorliwcom w usuwaniu „szatańskich” kamieni. Niestety przy podkopywaniu głaz przywalił go dokumentnie i dopiero w XX wieku odkopano jego ciało wraz z przyrządami, które miał przy sobie. Mieszkańcy uznali, że to znak i lepiej kamienie zostawić w spokoju.
Nie na długo, kolejna faza niszczenia przyszła wraz ze wzrostem purytanizmu (XVII-XVIII wiek). Wtedy nastąpiła największa dewastacja. Kamienie nie tylko przewracano, ale i rozbijano na drobne fragmenty. Wymagało to znacznie większego wysiłku. Pod głazami rozpalano ognie, następnie na gorącą powierzchnię wylewano zimną wodę co sprawiało, że kamień tracił swoją twardą strukturę i łatwiej było go zniszczyć. Do roku 1837 większość głazów zniknęła z powierzchni Avebury. Dopiero w latach trzydziestych XX wieku przybył na ich ratunek prawdziwy wybawiciel: Alexander Keiller. To on, gdy był pilotem w czasie Pierwszej Wojny zaobserwował z wysokości dziwne kręgi i wykopy przez co stał się pionierem tzw. archeologii powietrznej. Do tego był on jedynym synem i spadkobiercą olbrzymiej fortuny rodziny Keillerów producentów i dystrybutorów marmolady i innych przetworów na całym terenie Imperium Brytyjskiego. Wykupił on cały teren Avebury i zabrał się do odtwarzania prehistorii. Odkopano te głazy, których nie zniszczono, na fundamentach innych ustawiono betonowe słupki oznaczające ich pozycję. Keiller zamieszkał w Avebury Mansion i stąd prowadził swoje badania i prace. Wkrótce wioska stała się sensacją. Do roku 1943 przywrócił on pierwotne zarysy neolitycznych struktur. Wtedy to, za nominalną cenę gruntów odsprzedał prawie całe Avebury organizacji National Trust, która do dziś wraz z English Heritage zajmuje się ochroną tego zabytku. Dzięki nim jest to miejsce gdzie nie będziemy nękani natłokiem straganów, hoteli itp. turystycznych „atrakcji”.
Głazy w Avebury są jednak oblegane dwa razy w roku, w czasie zimowego i letniego przesilenia. Wtedy możemy się spodziewać wyznawców New Age, druidów , współczesnych czarownic, pogan oraz innych bractw tego typu. Mają oni pozwolenie na odprawianie swoich obrzędów, ale jest ich tyle, że przydzielono im osobne dni. Przez większość czasu Avebury jest miejscem spokojnym i cichym. We wsi znajduje się kryty strzechą pub Red Lion, który szczyci się tym, że jest jedynym pubem na świecie w kamiennym kręgu. W środku znajdziemy inną osobliwość. Stół-studnię przykrytą szklanym blatem, pod którym widać głęboką wodę i paprocie rosnące na cembrowinie.
W Avebury nic nie jest zwyczajne. Nawet owce pasące się w kamiennych kręgach popatrują na nas mądrym okiem i z chęcią pozują do fotografii. One chyba najbardziej doceniają urok tego miejsca, które oparło się turystycznej komercji i w przeciwieństwie do pobliskiego Stonehenge zachowało magiczną moc, przestrzeń i tajemnicę. W Avebury nie ma kolejek, możemy swobodnie spacerować, dotykać kamieni, płacimy tylko za parking (darmowy dla członków National Trust). To miejsce piękne i niezwykłe, jak wspaniały sekret zachowany dla tych, którzy potrafią go docenić.
Tekst i zdjęcia: Anna Sanders