Forum Belwederskie stanowi równoległą do rządowej platformę wymiany opinii mająca na celu pogłębiać stosunki między naszymi społeczeństwami, które stanowią postawę naszych wzajemnych relacji. (…) Jesteśmy przekonani, że tegoroczna edycja będzie okazję do ożywionych i inspirujących rozmów, w których znajdzie się miejsce na różne punkty widzenia,” napisali w liście otwierającym współprzewodniczący forum sir Malcolm Rifkind i poseł Ryszard Czarnecki. I rzeczywiście zarówno z samego programu forum, jak i opinii poszczególnych uczestników można wywnioskować, że organizatorom zależało na różnorodności opinii.
W Londynie rządzi merytokracja
Tegoroczne forum rozpoczęło się od przyjęcia w Lancaster House, gdzie podczas wieczornej gali spotkali się przedstawiciele ministerstw spraw zagranicznych, dyplomacji, mediów i uczelni wyższych, jak również działacze polonijni, aktywiści, artyści czy przedsiębiorcy. Wieczór był okazją przede wszystkim do networkingu i do wysłuchania koncertu fortepianowego Artura Haftmana.
Drugiego dnia dyskusje przeniosły się do Mansion House, gdzie odbyła się sesja plenarna z udziałem szefa think tanku Centre for European Reform Charlesa Granta, historyka prof. Andrzeja Nowaka i analityka biznesowego Wojciecha Jakóbika, a także przedsiębiorczyni Marty Krupińskiej i przedstawicielki polskich naukowców w Wielkiej Brytanii Joanny Bagniewskiej. Przewodnim tematem, na który dyskutowali prelegenci było hasło przewodnie forum: „Wielka Brytania i Polska w okresie przemian w Europie: razem czy osobno?”
Następnie uczestnicy wzięli udział w sześciu zamkniętych debatach dotyczących polityki zagranicznej, wyzwań migracyjnych, wspólnej historii, przyszłości relacji biznesowych i wspólnej pracy nad rozwojem innowacyjnych technologii, a także zmian społecznych i przyszłości milionowej społeczności Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii w obliczu Brexitu.
Jak zauważa Aleksandra Pędraszewska, absolwentka University of Cambridge obecnie pracująca w start-upie VividQ, ekspertyza na forum płynęła zarówno z sektora prywatnego, publicznego i pozarządowego.
– Dzięki tej różnorodności na forum udało się osiągnąć dyskusję, w której argumenty padały z wielu stron, ale to także dawało uczestnikom bardzo kompletne zrozumienie tematów, jakie były poruszane – powiedziała w rozmowie z Tygodniem Polskim.
W czasie panelu biznesowego zauważono bardzo ciekawe trendy zarówno ze strony Polaków w Wielkiej Brytanii, jak i Brytyjczyków współpracujących z firmami w Polsce.
– Ogólna konkluzja była taka, że coraz więcej Polaków buduje sobie coraz lepszą pozycję w firmach brytyjskich czy międzynarodowych, nie tylko w tzw. back office, ale też na bardziej eksponowanych stanowiskach. Polacy coraz częściej posiadają wiedzę specjalistyczną czy to w sektorze technologicznym i inżynieryjnym czy z punktu widzenia biznesowego, a tej w Wielkiej Brytanii brakuje. Polacy stali się atrakcyjnymi pracownikami już nie tylko ze względu na mniejsze wymagania finansowe, lecz ze względu na unikatową wiedzę i umiejętności – mówiła Pędraszewska.
Tomasz Machura, przedstawiciel Zjednoczenia Polskiego w WB dpodzielił się także swoimi obserwacjami, że Londyn jest szczególnym miejscem, gdzie rządzi merytokracja w myśl zasady: „nie ważne skąd jesteś, ważne co sobą reprezentujesz.”
– Polacy są drugą największą społecznością w Londynie stanowiąc 2% populacji tego miasta – dodała Olga Grygier-Siddons, prezes PwC Central and Eastern Europe.
Jednak biorąc pod uwagę, że Polacy prowadzą w Wielkiej Brytanii 30 tys. firm (dane na podstawie rejestru Companies House), to wciąż polskim przedsiębiorcom trudno się wybić na gruncie brytyjskim.
– Najlepsze technologie rodzą się z jednej strony z rodzących się możliwości i rozwoju umiejętności. Pytanie zatem brzmi, jak polskie firmy starają się zaangażować potencjalnych inwestorów, a w konsekwencji użytkowników swoich usług lub produktów? – zastanawiał się Steven Stocks z firmy doradczej PwC.
Nastawienie przedstawicieli sektora biznesowo-gospodarczego było bardzo optymistyczne – mając na względzie liberalną tradycję gospodarczą Zjednoczonego Królestwa, nie przewidują, aby Brexit miał duży wpływ na relacje pomiędzy krajami.
– Tak długo jak Brytyjczycy będą nosić ubrania, nic nam nie grozi – żartował Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes zarządu LPP SA, właściciela marki Reserved.
Odpowiadając na pytanie „Tygodnia Polskiego”, zauważył, że „największym wyzwaniem jest zachęceniem Brytyjczyków do pracy w polskich firmach.”
– Największym wyzwaniem jest pokazać, ze nie jesteśmy tylko firma z Europy Środkowo-Wschodniej, ale że jesteśmy przedsiębiorstwem globalnym. Że nie jesteśmy tylko tanimi wytwórcami, ale też projektantami z własną wizją – tłumaczył.
– Są różnice pomiędzy rynkami i od tego nie uciekaniami. Najtrudniejsze mamy już za sobą, chodzi o proces integracji – mówiła z kolei Anna Rulkiewicz, prezes zarządu LuxMed.
Na globalnej karuzeli
Perspektywa biznesowa w sposób nieunikniony łączy się z perspektywą społeczną.
– Jeśli nawet jesteśmy bardzo pozytywnie nastawieni do tego, w jaki sposób Brexit będzie miał wpływ na sektor prywatny, nie da się tego zjawiska oddzielić od debaty społecznej, bo oprócz tego, że jesteśmy pracodawcami, pracownikami czy partnerami handlowymi, to też jesteśmy ludźmi – matkami, mężami, sąsiadami – zaznaczyła Pędraszewska, dodając, że każdego mieszkańca Wysp targają obawy wynikające z tego, ze wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej jest bezprecedensowe.
W panelu dotyczącym społeczeństwa obywatelskiego udział wzięła m.in. Joanna Młudzińska, wiceprezes Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego.
– Ciekawym zagadnieniem było to, że tak bardzo skupiamy się na problemie migracji tutaj, a nie zastanawiamy się nad tym, jak to wpływa na Polskę, np. że mamy istnieje masowy napływ ludności z Ukrainy – poniekąd na miejsce Polaków, którzy wyjechali. Mam wrażenie, że wszyscy jesteśmy na globalnej karuzeli i ludzie tylko krążą pomiędzy krajami, szukając swojego miejsca na ziemi.
Innym spostrzeżeniem na ten temat podzieliła się także Barbara Drozdowicz, szefowa East European Resource Centre.
– Nie ma już migrantów w dokładnym rozumieniu tego słowa. Ludzie wyjeżdżając, nie opuszczają już swojego kraju, raczej żyją w dwóch krajach jednocześnie. Przez to też nie czują potrzeby asymilacji z lokalnym społeczeństwem – zauważyła.
Na forum rozmawiało się nie tylko o przyszłości, ale też bardzo wiele tematów związanych z historycznymi relacjami pomiędzy narodem polskim i brytyjskim, w myśl zasady, że przeszłość kształtuje teraźniejszość. Najwięcej emocji wzbudzał panel historyczny, w którym była mowa o Holokauście i nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. – Wzięli w nim udział prof. Norman Davies, prof. Richard Butterwick-Pawlikowski, sir Eric Pickles oraz prof. Robert Frost.
– Podobało mi się, że nikt nie uciekał od trudnych tematów. Jednocześnie o sprawach kontrowersyjnych mówiono zdecydowanie, z pełną asertywnością, ale jednocześnie z tą typową angielską elegancją i szacunkiem dla nawet najbardziej skrajnych opinii –sumowała Młudzińska.
Magdalena Grzymkowska
Pingback: Nasi brytyjscy „fani” « Dziennik gajowego Maruchy
Pingback: Wielka Brytania wspiera żydowskie żądania majątkowe stawiane Polsce. | Wirtualna Polonia BIS im. Włodka Kulińskiego