Gdy niedawno szef brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Boris Johnson zaproponował budowę mostu pomiędzy Wielką Brytanią a Francją, w mediach rozpętała się burza a jego pomysł został wyśmiany przez zdecydowaną większość opinii publicznej. – Po co to komu, kto za to zapłaci? – pytano. –Zakłóci żeglugę w kanale La Manche a statki będą stały w korkach jak samochody w centrum Londynu – ostrzegano. – Będzie konkurencją dla pociągów kursujących w eurotunelu, zabierze nam pracę i chleb – krzyczeli kolejarze. – Zamiast budować most, lepiej i taniej będzie przyholować Wyspy Brytyjskie bliżej kontynentu – wołali sceptycy.
Mało kto dał szansę ministrowi, aby wykazał się w dyskusji i przekonał rzeczowymi argumentami krytyków projektu. A szkoda, bo jak zwykle nawet w najbardziej absurdalnych pomysłach polityków tkwi ziarno nie tyle prawdy, co nadziei. Ideę mostu łączącego Wielką Brytanię z Francją można wykorzystać, mało tego-można na tym sporo zarobić nawet nie budując ani jednego metra mostu. Jak? To proste… ale najpierw mała dygresja.
Podczas podróży po Polsce, w pewnym mieście leżącym w zachodniej części kraju zostałem obdarowany piękną książką. Jej tytuł to: „Ratusze w…”(celowo pomijam nazwę miasta aby jego mieszkańcy nie poczuli się urażeni moimi żartami). Wydawnictwo „wypasione”, dwujęzyczne – w sam raz jako pamiątka z podróży. Oglądam, podziwiam a dopiero potem przychodzi refleksja. – Wszystko się zgadza z wyjątkiem tytułu – myślę. – Przecież w tym mieście NIE MA żadnego ratusza. To znaczy siedziba władz lokalnych mieści się w budynku zwyczajowo zwanym ratuszem, ale jest to budynek zaadaptowany z przedwojennego gmachu banku.
A tytułowy ratusz? To skomplikowana historia – zupełnie jak cała historia Polski. Dawno, dawno temu, to znaczy jeszcze w średniowieczu wybudowano w mieście pierwszy ratusz w stylu gotyckim. W kolejnych stuleciach budynek ulepszano, modernizowano i przebudowywano, na przykład w XVIII wieku dodano mu barokową wieżyczkę. Jednak już 100 lat później pojawiły się poważne problemy. Ratusz z zewnątrz wyglądał co prawda okazale, ale od środka, a jeszcze bardziej od fundamentów był ruiną! Był w tak złym stanie, że w każdej chwili mógł się zawalić i trzeba było w trybie bardzo pilnym znaleźć nową siedzibę dla władz miasta. Oczywiście w krótkim czasie nie zbudowano nowego ratusza, tylko przeniesiono burmistrza i jego urzędników do innego budynku. A stary ratusz został wkrótce potem zburzony. Czy na jego miejsce zbudowano nowy? Oczywiście że nie! Znowu czegoś tam zabrakło. Czasu, pieniędzy, wytrwałości. Minęły lata… W XX wieku zdecydowano: ogłaszamy konkurs architektoniczny a potem budujemy nowy ratusz! W końcu duże miasto musi mieć reprezentacyjny budynek.
Wybrano zwycięski projekt, wytyczono działkę pod budowę, gdy …najpierw wybuchła pierwsza wojna światowa, potem kryzys gospodarczy, później mieliśmy drugą wojnę światową i tak już zostało. Miasto nie ma ratusza do dziś. Co w takim razie zamieszczono w albumie pt. „Ratusze w…”?
Zamieszczono tam kilka reprodukcji średniowiecznych rycin oraz plany budowy nowych ratuszy. I to wszystko. Zdezorientowanym turystom pragnącym zwiedzić ten obiekt wyjaśni się, że ratusz w mieście jest, tylko niewidzialny.
I tak samo należy postąpić z pomysłem budowy mostu nad kanałem La Manche. Most jest, ale niewidzialny. I tylko sceptycy mogą wątpić w jego istnienie. Wielka Brytania – z Brexitem czy bez – zawsze będzie połączona z resztą Europy. Być może właśnie to miał na myśli Boris Johnson wyrywając się przed szereg z ideą budowy mostu. Zresztą kto go tam wie, politycy najczęściej co innego mówią, co innego myślą i co innego robią. Więc nie dziwcie się, jeśli za kilka lat ktoś wyda okolicznościowy luksusowy album na kredowym papierze, przedstawiający nigdy nie wybudowany most nad kanałem La Manche. Będzie tam pięknie opisana historia mostu, jego projekt i wizualizacje; wydawnictwo w sam raz na prezent dla przyjaciela z zagranicy albo pamiątka dla przedstawiciela oficjalnej delegacji z innego kraju. Bo niewidzialne mosty i niewidzialne ratusze to całkiem dobry produkt marketingowy.