Podróże kształcą – głosi stare powiedzenie. A ja dodam, że czasami podróże nie tyle kształcą, co kształtują. Niby zmiana niewielka, ale w polskich realiach – fundamentalna. O czym przekonałem się na własnej skórze niedawno. Kilka dni temu wybrałem się w podróż pociągiem regionalnym, czyli takim który łączy nieodległe regiony Polski. Jesteśmy niewielkim krajem, więc oczywiste, że taka wyprawa powinna się zamknąć w ramach czasowych jednego dnia. O, co to, to nie! Nie znasz dnia ni godziny przyjazdu do celu. Jak kraj długi i szeroki, tory są poprzerywane przez koparki i robotników w wielu miejscach. W ten sposób za pomocą unijnych funduszy modernizujemy nasze stare linie kolejowe. Po zakończeniu remontów mamy jeździć szybciej, bardziej komfortowo i bezpieczniej. Słowem – po europejsku. A na razie jeździmy… na wesoło. Na wesoło, czyli wsiadamy na stacji początkowej i tyle pewnego. Reszta będzie jak w telenoweli filmowej: akcja będzie się rozwijała dynamicznie, będą zaskakujące zwroty w scenariuszu (czyli w programie podróży) a finał zwali z nóg najtwardszych telewidzów, czyli w tym wypadku podróżnych. Jesteście gotowi na ten film? No to: wsiadać, drzwi zamykać! Gwizdek i ruszamy!
Naprzeciw mnie w przedziale siedzi dystyngowana pani w średnim wieku, obok jej wnuczka w polskim stroju ludowym, dalej jej młoda mama i tata. Babcia, mama i córeczka są Polkami, zdradza je słowiańska uroda, natomiast młody człowiek z pewnością pochodzi z Wysp Brytyjskich.
Obstawiam – Irlandczyk. Jego też zdradza uroda, tak właśnie wyobrażam sobie typowego Irlandczyka. Rudy. Nie zna polskiego, słyszę pojedyncze słowa: „next station”, „not train, bus”. Aha, nasze rodaczki przygotowują cudzoziemca na niespodzianki. Rzeczywiście, na następnej stacji obsługa pociągu wyprasza nas z pojazdu i kieruje do podstawionych obok autobusów. Musimy objechać miejsce, gdzie właśnie trwa unijna inwestycja. Rudy Irlandczyk nie marudzi, raczej z ciekawością poznaje polskie procedury przygotowane na czas kolejowych remontów. Ale procedur wystarcza tylko początek, bo potem zaczyna się typowy polski bałagan.
Czyli pasażerowie gubią się, bo nie wiedzą, że niektóre autobusy zastępujące pociąg jadą inną trasą. Trzeba więc mocno uważać, żeby pojechać we właściwym kierunku. I tutaj dygresja: na kolejach brytyjskich najtrwalsza jest… tradycja. Na przykład taka, że przez ponad 50 lat tamtejsze lokomotywy miały zawsze żółty przód. Po to, aby były lepiej widoczne z daleka. Tak dla bezpieczeństwa. W Polsce
odwrotnie: malowanie lokomotyw i wagonów zmieniało się szybciej niż rządy w niepodległej Rzeczypospolitej. Żółte, zielone, niebieskie, czerwone, w paski, w kawałki pasków, w romby-prawdziwa tęcza. Te zmiany malowania miały nawet sens, bo następowały co kilka lat, najczęściej w czasie zmian ministrów. A wiadomo, każdy minister ma dużą rodzinę, rodzina z czegoś musi żyć. Więc minister ogłasza konkurs na nowe malowanie i przypadkiem (albo nie) wygrywa jakiś znajomy plastyk. Wiele lat pracowałem w państwowej korporacji i wiem, co piszę. Jak tylko zmieniał nam się prezes, to zaraz potem zmieniano logo firmy i ktoś na tym zarabiał. Natomiast jedno, co nie zmienia się na polskich kolejach, to bałagan, chaos i wieczne spóźnienia. Oraz brudne kabiny WC.
Wracamy do naszej podróży. Szczęśliwie autobus dowiózł wszystkich pasażerów do pociągu. Jedziemy dalej i… kolejna niespodzianka. Znowu musimy wysiąść? Czy nasz Irlandczyk to zrozumie? Nawet ja tego nie pojmuję. Na jednej ze stacji musimy przesiąść się – rzekomo bez powodu – do innego pociągu. Ale instynkt dziennikarski podpowiada mi, że coś się za tym kryje. Dlaczego musimy wysiąść ze starego, odrapanego pociągu do nowiutkiego, pachnącego fabryką? Dlaczego nie mogliśmy jechać tym super pociągiem od początku? Otóż drodzy czytelnicy, w momencie kolejnej przesiadki przekroczyliśmy granice regionów. Uprzejma pani konduktor wyjawiła tajemnicę: właściciel nowych pociągów nie pozwala, aby wyjeżdżały one poza granicę województwa, bo się szybciej zużyją. Mają prawo jeździć tylko po „swoim” terenie. A mnie się zdawało, że Polska to jeden kraj, nie podzielony na niezależne „księstewka”. Widać na kolei jest inaczej.
Drodzy czytelnicy, kiedy przyjedziecie do Polski na wakacje i będziecie podróżować pociągami, niczemu się nie dziwcie. Bo podróże koleją nie tylko kształcą, ale i kształtują. Kształtują cechy charakteru takie jak: cierpliwość, otwartość na przygody i tolerancję.
Andrzej Kisiel