03 maja 2018, 10:37
Felieton: Casting na pomnik

Fot.: Wikipedia

Niemal dokładnie 670 lat temu miało miejsce zdarzenie, które przyniosło chlubę Wielkiej Brytanii, a jeszcze bardziej niektórym jej obywatelom. 23 kwietnia 1348r. król Anglii Edward III ustanowił Order Podwiązki. Stało się to w okolicznościach, które dzisiaj media nazwałyby zapewne seksistowskim skandalem. Wtedy jednak bystry król w sprytny sposób zapobiegł plotkom i stał się jednym z protoplastów obecnego ruchu gender. Otóż podczas balu na zamku jednej z dam spadła z uda podwiązka.

Zauważyli to inni goście i biedna kobieta stała się natychmiast obiektem kpin i niesmacznych żartów. Król zareagował w sposób zaskakujący: podniósł zgubę i zamiast oddać damie, założył na własnej nodze, zawiązując pod kolanem. Wtedy też wygłosił słynne zdanie, które przeszło do historii Wielkiej Brytanii: „Honi soit qui mal y pense” czyli „Hańba temu, kto źle o tym myśli”. Ciąg dalszy wszyscy znają z podręczników szkolnych, chyba że któryś z czytelników zna z autopsji, bo został kawalerem orderu. W takim razie mój wielki szacunek, Sir. Order Podwiązki jest jednym z symboli tradycji brytyjskiej i nikomu nie przyszło do głowy go zmieniać, mimo że powstał w kontrowersyjnych okolicznościach. I tak trzymać, Panie i Panowie, bo dzięki temu mówi o was świat.

W Polsce trochę brakuje nam takiej tradycji, która oparła by się politycznym koniunkturom i na trwałe wpisała w naszą historię niezależnie od opcji politycznych. Bo teraz mamy takie czasy, że nie wiadomo, do czego warto się przyznać, a co zataić przed opinią publiczną, aby nie narazić się na ostracyzm. Moja mama często wspomina czasy minione. Przed II wojną światową czciła Piłsudskiego i Napoleona.

Pamiętam, jak wiele lat po wojnie opowiadała z przejęciem o pogrzebie Marszałka, kiedy jako dziecko stała z innymi przy torach i obserwowała przejazd pociągu z trumną Piłsudskiego. Z Napoleonem jest jeszcze gorzej, bo w jej domu rodzinnym od zawsze panował kult cesarza i mama nijak nie może pojąć, że Napoleon jest dziś oskarżany o tyle zła wyrządzonego Europie i Polakom! Przecież zrobił dla nas tak dużo! Z tego wyciąga słuszny wniosek, że cokolwiek zrobisz, powiesz albo pomyślisz, może być użyte przeciwko tobie w bliższej lub dalszej przyszłości. I dlatego dziś jest bardzo ostrożna w popieraniu jakichkolwiek idei a najbardziej w życiu ceni święty spokój. Ostatnio podczas spaceru przez miasto zauważyła, że koło reprezentacyjnego parku, gdzie latem spacerują tysiące turystów, kiedyś stał pomnik. Dziś jest tam pusty plac.

– Zgadza się mamo, był pomnik. Dobrze pamiętasz – potwierdziłem.

Jeszcze kilka lat po zakończeniu II wojny światowej stał tam oryginalny pomnik bomby lotniczej. Wielki na kilka metrów. Został zamontowany przez Niemców jako przestroga przed alianckimi nalotami bombowymi. Ówcześni mieszkańcy miasta przechodząc w tym miejscu mieli zawsze pamiętać o niebezpieczeństwach, jakie niosła wojna. Kilka lat po jej zakończeniu pomnik zdemontowano, sam nie wiem dlaczego. Czy tylko dlatego, że miał złe pochodzenie? Po jakimś czasie na placyku pojawił się inny pomnik – wdzięczności Armii Czerwonej za wyzwolenie/okupację* (*niepotrzebne skreślić). I ten pomnik miał niewiele szczęścia. Po pierwsze był koszmarrrnie brzydki – widać, że nasza wdzięczność dla Sowietów była udawana– a po drugie został rozebrany po kilkudziesięciu latach. Teraz ten fragment parku jest pusty i aż kusi, żeby coś tam stanęło. Tylko co nadaje się na pomnik, taki, który przetrwa więcej niż jedno pokolenie? I taki, który nie skłóci jeszcze bardziej skłóconego polskiego społeczeństwa? A może – wzorem innych krajów – zrezygnować z upamiętniania realnych ludzi i wydarzeń, a na pomnikach stawiać bohaterów naszej wyobraźni? W Madrycie stoi pomnik Don Kichota i jego sługi Sancho Pansy, którzy istnieli tylko w książce, w Pradze mają pomnik konia, co prawda wiszącego pod sufitem, w dodatku głową do dołu, ale za to tłumnie odwiedzanego przez turystów. W Kopenhadze na zwiedzających czeka Mała Syrenka, a w pewnej małej miejscowości nad Bałtykiem – wieloryb. I tak dalej… W tej sytuacji najbezpieczniejszym rozwiązaniem wydaje mi się ustawienie pomnika nieistniejącego bohatera, może być literacki, może coś z naszych dawnych legend i opowieści. A może komuś coś się w nocy przyśni, co będzie odpowiednie na pomnik?

Zapraszam do castingu na nieistniejący pomnik.

 

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_