16 czerwca 2018, 09:33
Pięciogwiazdkowe risotto zadławi Europę

Źle się dzieje w podbrzuszu Europy. Właściwie to, co się działo na Półwyspie Apenińskim, było przeciwstawieniem wszelkiej logiki gospodarczej już przez ostatnie dziesięć lat. Włochy to naród o wielkim potencjale z trzecią największą gospodarką w strefie euro, mający obecnie wciąż 1.5% wzrostu gospodarczego rocznie. Lecz ma ogromne podziały w dochodzie poszczególnych mieszkańców, a przede wszystkim w dochodzie poszczególnych regionów. Ma 11% bezrobocia, choć wiadomo, że wiele osób żyje z gospodarki czarnorynkowej często w ramach mafijnej działalności. Posiada również publiczny dług przekraczający 132% dochodu narodowego, a przeciętne dochody nie przekraczają wysokości dochodów z czasu wielkiego kryzysu finansowego w roku 2008. Przy wysokich wydatkach na świadczenia społeczne i archaicznym sposobie zarządzania poszczególnych firm, Włochy posiadają niemal najniższą wydajność gospodarczą per capita w całej Unii Gospodarczej.

Wszystko jeszcze jakoś się kleiło gospodarczo przez wiele lat przez lepik rozszerzonej korupcji na każdym szczeblu i przez łagodniejsze traktowanie spłacania długów wobec Europejskiego Banku Centralnego prowadzonego zresztą przez włoskiego bankiera. Ze względu na szerokie rozmiary gospodarki włoskiej traktowano Włochy o wiele łagodniej niż, powiedzmy, Grecję czy nawet Hiszpanię. Liczono się też z tym, że Włochy były jednym z sześciu państw zakładających strukturę, którą teraz nazywamy Unią Europejską. Również po upadku skorumpowanego hochsztaplera premiera Berlusconiego, rządy włoskie wykazywały duże poczucie odpowiedzialności za potrzebą spłacania długów, wprowadzenia koniecznych reform i dotrzymania obietnic wprowadzenia ostrzejszej dyscypliny fiskalnej wymaganej przez reżym waluty euro. W postaci Premiera Mario Renzi, szefa progresywnej Partii Demokratycznej, Włosi zaufali nawet osobie z dużą charyzmą osobistą który mógł utrzymać dalej program większej dyscypliny w wydatkach i ograniczeniu wydatków wymaganych przez Europejski Bank Centralny.

Ale nawet Renzi nie był w stanie sprostać coraz wyraźniejszym sprzecznościom w zarządzaniu gospodarką i zapobiec rosnącej frustracji wynikającej ze stałego obniżenia poziomu życia, którego przyczyny identyfikowano z wymogami strefy euro i za co najłatwiej było oskarżać elity polityczne i gospodarcze. A elity mogły utrzymać się przy władzy przez tworzenie kolejnych koalicji partyjnych, które przez swoje współuzależnienie nie były w stanie podejmować skuteczniejszych kroków dla zaspokojenia potrzeb sfrustrowanego, lecz zróżnicowanego elektoratu. Władzę przekazywały właściwie technokratom mającym zaufanie przede wszystkim sąsiednich państw europejskich, wobec których Włosi byli zadłużeni.

Gospodarcze i polityczne sprzeczności tego systemu najefektowniej prześmiewał popularny komik włoski Bepper Grillo, który przeszło 10 lat temu wzniecił nowy ruch polityczny, mający na celu wprowadzenie demokracji „bezpośredniej”, przede wszystkim na szczeblu lokalnym i domagał  się „oczyszczenia” instytucji parlamentarnych z zawodowych polityków i osób skazanych poprzednio za przestępstwa. Krytykowano też rolę Unii Europejskiej w uniemożliwieniu radykalniejszych reform gospodarczych. Zapowiedział, że jego ruch nie będzie współpracował w żadnej tradycyjnej koalicji i będzie domagał się ostrzejszych przepisów w ochronie środowiska. Przy stęchłej atmosferze włoskiej demokracji opartej na koalicjach i rządach technokratów, ruch Grillo, zwany Narodowym Ruchem Pięciogwiazdkowym, uzyskał coraz szersze poparcie w wyborach na wszystkich szczeblach. Wybierano kandydatów na podstawie plebiscytów lokalnych, a nie według kluczy partyjnych. Przedstawiciele Ruchu wybrani zostali na przykład na burmistrzów Rzymu i Turinu. Ruch regularnie uzyskiwał poparcie w okolicach 20% na szczeblu krajowym.

Lecz wzrastający niekończący się napływ uchodźców z Afryki Północnej, których Włochy zmuszone zostały przyjąć, najbardziej zaognił sytuację. Inne kraje unijne nie kwapiły się, aby przyjąć znaczną część tych uchodźców z rąk Włochów. Początkowe wielkie akcje humanitarne w ratowaniu tych uciekinierów przekształciły się z czasem w ostre konflikty społeczne i wzbudzenie poczucia bezradności i strachu wobec nowoprzybyłych. Szczególnie w południowych prowincjach, gdzie poziom życia był i tak niski. Wykorzystały to z kolei prawicowe organizacje polityczne, a szczególnie tzw. Liga (poprzednio Liga Północna), która zapowiadała, że po zdobyciu władzy będzie w stanie wypędzić niepotrzebnych cudzoziemców, wprowadzić ambitny program zainwestowania w infrastrukturę państwa i „odzyskać monetarną suwerenność” przez wystąpienie ze strefy walutowej euro. Przywódca Ligi, Matteo Salvini, jest entuzjastycznym sympatykiem zarówno Trumpa jak i Putina.

Czując potrzebę radykalniejszych zmian w strukturze politycznej, aby zapobiec tym ruchom antyeuropejskim z prawa i z lewa, premier Mario Renzi zapowiedział referendum  w zeszłym roku aby zmienić konstytucję, osłabić senat i wzmocnić centralną władzę centralną wykonawczą. Sromotnie przegrał i musiał zrezygnować z premierostwa. Ruch Pięciogwiazdkowy (M5S) i prawicowa Liga prowadziły ostrą, lecz skuteczną kampanię, aby obalić referendum.

Doceniając słaby autorytet tradycyjnych partii w obliczu ich niepopularności w społeczeństwie, prezydent Sergio Mattarella zmuszony został zwołać nowe wybory w marcu tego roku. Wynik podkreślił jeszcze mocniej obecny stan rzeczy. M5S pod przewodnictwem nowego lidera Luigi di Maio zdobył 32.7% głosów i największą ilość mandatów w Izbie parlamentarnej. Na drugim miejscu uplasowała się Liga (uzyskując 17%), a dopiero na trzecim Partia Demokratyczna. Po niemal trzech miesiącach impasu politycznego dwie partie antyestablishmentowe zdecydowały, mimo wspólnych zatargów, powołać nowy rząd, a na czele miał stanąć technokrata profesor prawa, Giuseppe Conte, który ma zaufanie obydwu stronnic. Skrajnie prawicowy Salvini przyjął funkcję ministra spraw wewnętrznych, a di Maio funkcję wicepremiera i ministra od gospodarki. Prezydent z początku zakwestionował kandydata nowej koalicji na ministra finansów, który był zagorzałym przeciwnikiem waluty euro. To wywołało nowy kryzys polityczny, którego skutkiem mogłyby być nowe wybory,  w wyniku których obie partie radykalne zdobyłyby jeszcze więcej mandatów. Ale po paru dniach oskarżeń Prezydenta o zdradę stanu skończyło się na tym, że koalicja podała nowego kandydata na ministra finansów, którego już mógł Prezydent przyjąć.

Obecny rząd Ruchu i Ligi jest z kolei sześćdziesiątym szóstym rządem Włoszech od czasu II wojny światowej, a z nich wszystkich najbardziej radykalny i politycznie nieokrzesany. Zapowiada zaskakujące zmiany na każdym froncie. Ma zamiar wprowadzić uproszczony system podatkowy oparty tylko na dwóch poziomach oprocentowanego dochodu, czyli na 15% i na 20%, i chce odwrócić cięcia w emeryturach wprowadzone jeszcze w roku 2011. Zapowiada „dochód obywatelski” na poziomie €780 miesięcznie dla osób poszukujących pracy i dla ludzi w potrzebie (taka włoska wersja naszego 500 plus, ale nie prorodzinna). Te dodatkowe dziury w budżecie wynikające z  reform społecznych chce załatać sprzedażą państwowych udziałów w firmie inwestującej w fundusze emerytalne, sprzedażą również innych państwowych instytucji i zamrożeniem znacznego procentu długu wobec Europejskiego Banku Centralnego.

W ogóle chce zmniejszyć mocną dyscyplinę fiskalną utrzymaną przez strefę euro, co powoduje już mocne reakcje w Brukseli, Paryżu i Berlinie. Wyraźnie wpada też w konflikt z innymi instytucjami europejskimi przez inne decyzje, a mianowicie zelżenie w unijnych regulacji usług, w zawieszeniu udziału w sankcjach przeciwko Rosji i w wprowadzeniu ostrego kursu antyimigracyjnego opartego na natychmiastowym wyrzuceniu przeszło pół miliona nielegalnych imigrantów z Afryki. W innych dziedzinach widać wyraźny konflikt między koalicjantami, gdzie na przykład Liga chce zwalczać bezrobocie przez ambitne inwestycje w infrastrukturze, gdy zaś mocny zielony odłam Ruchu Pięciogwiazdkowego odrzuca wielkie projekty tego rodzaju jako są zagrożeniem dla ekologii.

Trudno przewidzieć, aby ta koalicja miała szanse przetrwania dłużej niż rok, ale w międzyczasie może narobić wiele szkód dla instytucji demokratycznych i dla funkcjonowania gospodarki. Może też wzmocnić konflikty z sąsiadami południowymi ,jak Tunezja, w momencie, kiedy Włochy powinny wdrożyć umowy repatriacyjne z tymi krajami. Nie jest wykluczone, że cały system bankowy we Włoszech może być zagrożony przez niezrównoważoną politykę gospodarczą.

Ale nie tylko gospodarka włoska jest tu zagrożona. Zapowiada się jeszcze następny z kolei etap w przedłużonym kryzysie w Eurolandzie, a właściwie i w samej Unii Europejskiej. Po kryzysach finansowych, nawale uchodźców, wybrykach prawnych w Polsce i na Węgrzech, po Brexicie i po zapowiedzianej wojnie celnej ze Stanami Zjednoczonymi, bałagan włoski jest mimo wszystko największym zagrożeniem dla Europy, bo trafia w same jej serce. A winę za to muszą ponosić instytucje europejskie, które pchają wciąż strategię finansową opartą na stabilizacji euro kosztem wszystkich państw południowych, które nie mają elastyczności, aby odbić się od zawyżonych cen dewaluacja swojej waluty. Już od czasu kryzysu finansowego jedynie państwa północnej Europy, a szczególnie Niemcy, korzystają z niskiego (dla nich) kursu europejskiej waluty która umożliwia im eksportować tanio towary przemysłowe i rolnicze, a innym państwom jak Włochy narzucają rygor obcy ich rozwojowi gospodarczego. Euro miało być substancją, która zapewni spójność w rozwoju wszystkich państw europejskich, a stało się powodem największego rozbicia w rodzinie europejskiej. A więc nie tylko Włochy muszą zreformować, ale Unia Europejska również. Inaczej kryzys włoski może zakończyć się nie tylko kryzysem finansowym w strefie euro, ale i rozkładem politycznym Unii Europejskiej.

Wiktor Moszczyński

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_