Alfons Maćkowiak, w Wielkiej Brytanii bardziej znany jako Alan Mack był bezsprzecznie wyjątkową postacią. Wielokrotnie odznaczony oficer, cichociemny, sportowiec, trener młodzieży i mistrzów lekkoatletyki, a także działacz emigracyjny. Polska Macierz Szkolna zachęca do nazwania jego imieniem polskiej szkoły sobotniej, czemu „Tydzień Polski” mocno kibicuje.
Za młodu trenował gimnastykę, boks i hokej na trawie. Miał nawet szansę na wyjazd na olimpiadę w Berlinie. Wojna jednak przerwała obiecująca karierę sportową. Cudem udało mu się uniknąć rozstrzelania w Katyniu. Gdy w 1941 roku przedostał się do Wielkiej Brytanii wstąpił w szeregi cichociemnych. Skakał ze spadochronem, specjalizował się w sztuce walki wręcz, a także kamuflażu i dywersji. Jako uczestnik operacji „Market-Garden” wylądował szybowcem pod Arnhem. Był ranny, dostał się do niewoli niemieckiej, skąd został zwolniony wraz z końcem II wojny światowej. W 1950 roku dostał od króla Jerzego VI dyplom za uratowanie załogi płonącego brytyjskiego bombowca Wellington. Ten akt odwagi został też szeroko opisany w angielskiej prasie. Wiele lat później jego przyjaciel kapitan Królewskich Sił Powietrznych Mark Ponting powiedział, że Maćkowiak „był wielką stratą dla Polski i wielkim zyskiem dla Wielkiej Brytanii”.
Po zakończeniu służby wojskowej przeszedł kurs hotelarski i prowadził pensjonat w Essex. Jednak to sport od zawsze był jego pasją. Został więc nauczycielem wychowania fizycznego w Bishop’s Stortford College, a następnie przez 25 lat pracował jako trener klubu lekkoatletycznego uniwersytetu w Oksfordzie, gdzie znany był jako „Captain Mack”. Spod jego skrzydeł wyszli zasłużeni sportowcy, tacy jak czterokrotny medalista olimpijski w biegu Sebastian Coe, złota medalistka w pięcioboju Mary Peters oraz mistrz olimpijski i mistrz świata w rzucie młotem Szymon Ziółkowski. Uśmiechnięty, pełen energii, charyzmatyczny był uwielbiany przez podopiecznych.
Miłość do sportu łączył z potrzebą działania społecznego. Dział w kilkunastu organizacjach emigracyjnych, angażując się nie tylko w inicjatywy sportowe, chociaż w dużej mierze to właśnie on organizował sportowe życie Polonii. Swoje sprawozdanie ze Światowych Igrzysk Polonijnych z 1999 roku zatytułował: „Przez sport do polskości”. I można śmiało powiedzieć, że przez całe swoje życie realizował to motto. Udowadniał, że poprzez kulturę fizyczną młody człowiek może osiągnąć najwyższy poziom rozwoju.
– Wierzył w to, że dzięki ruchowi, szybciej rozwija się mózg, a w rezultacie młodzież się lepiej uczy, nie mówiąc już o świetnej kondycji psychicznej i wysokim samopoczuciu – mówi Krystyna Havard, mocno zaangażowana w pielęgnowaniu pamięci o Maćkowiaku.
– Zarażał swoją pasją nawet trudną młodzież, którą inni spisaliby już na straty – dodaje.
Mając ponad 90 lat codziennie starał się biegać po cztery, pięć kilometrów. Do tego pompki, skłony, przysiady. W dobrym zdrowiu doczekał pięknych 101 lat. Pośmiertnie został awansowany do stopnia generała brygady.
– Alan Maćkowiak to ciekawa postać. Był bardzo skromny, mimo że go znałam osobiście, nie wiedziałam o wielu jego zasługach – Krystyna Olliffe, prezes Polskiej Macierzy Szkolnej. A lista jego odznaczeń jest długa: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Walecznych (trzykrotnie), Złoty Krzyż Zasługi, Krzyż Armii Krajowej – żeby wymienić kilka najważniejszych. Nie licząc odznaczeń brytyjskich, holenderskich i francuskich.
Natomiast już za tydzień, w sobotę, 30 czerwca w The Oxford University Sports Centre przy Iffley Road zostanie odsłonięta tablica pamiątkowa (memorial plague) poświęcona generałowi i wieloletniemu trenerowi oksfordzkiej kadry. Na uroczystości będzie obecny ambasador Arkady Rzegocki.
Gdy zrodził się pomysł nadania jednej ze szkół imienia Alana Maćkowiaka, okazało się, że jego postać nie jest powszechnie znana przedstawicielom młodej Polonii.
– Tymczasem on zawsze był skupiony na młodzieży. Odwiedzał szkoły, organizował zawody lekkoatletyczne, gdzie nie chodziło tylko o rywalizację, ale przede wszystkim o promowanie zdrowego trybu życia. Przez swoje zasługi w sporcie zapisał się w historii nie tylko Polski, ale też Wielkiej Brytanii. Tym bardziej idealnie wpisuje się w rolę patrona szkoły dla młodego pokolenia Polaków na Wyspach – przekonuje prezes Polskiej Macierzy Szkolnej.
Pomysłowi z radością przyklaskuje Krystyna Havard.
– Myślę, że Alan byłby szczęśliwy, gdyby widział, że jego misja jest kontynuowana. Zwłaszcza cieszyłby się z nadania jego imienia szkole w okolicach Oksfordu, z którym był tak blisko związany – zaznaczyła.
Magdalena Grzymkowska