Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach często idziemy na łatwiznę, że jak coś się nie udaje, to my się poddajemy i zaczynamy od początku, z kimś innym. A ja chcę powiedzieć, że te problemy zawsze będą. Jednak musimy starać się dotrzeć do korzeni tych problemów, aby zbudować stałą relację, czy to ze swoim partnerem, przyjaciółką, kolegą z pracy czy sąsiadem… Myślę, że w kontekście Brexitu to jest bardzo aktualne, bo być może to, że Wielka Brytania chce wyjść z Unii Europejskiej, wynika właśnie z braku zrozumienia? – zastanawia się Kinga Kreffta, piosenkarka, autorka swojego najnowszego singla „Easy to love” w rozmowie z Magdaleną Grzymkowską.
Co sobie pomyślałaś, gdy zobaczyłaś artykuły na temat swojego nowego singla w brytyjskiej prasie?
– Oczywiście poczułam wielką radość, bo po raz pierwszy anglojęzyczne media zainteresowały się moją muzyką. Pomyślałam także, że chyba w końcu zaczyna się nowy etap w mojej karierze. Że w końcu to co robię zostało zauważone. Muzyka to nie jest łatwy kawałek chleba, a dla mnie jako osoby, która mieszka w Anglii zaledwie 5 lat, to naprawdę spory sukces.
Zanim zaczęłaś nagrywać swoje autorskie piosenki, pierwszą popularność zdobyłaś, śpiewając własne wersje popularnych utworów. Co cię popchnęło do tego, by tworzyć własną muzykę?
– W Polsce studiowałam śpiewanie klasyczne (operowe – przyp. red.), natomiast covery utworów muzyki popowej to była moja odskocznia, od tego co robię na co dzień. Trudno było mi wybrać, w którym kierunku mam się rozwijać. To nie była łatwa decyzja, bo uwielbiam śpiew klasyczny przez i uczyłam się go przez siedem lat, ale czułam, że muzyka rozrywkowa jest jednak bliższa mojemu sercu. Postanowiłam rozwijać się w tym kierunku, a jak się uczyć tego rodzaju muzyki, to chyba najlepszym miejscem do tego jest Anglia, która jest kolebką popu w Europie. I tak wyjechałam do Wielkiej Brytanii. Do pisania własnych piosenek zainspirowali mnie inni studenci z Leeds College of Music, którzy szli do tej szkoły z nastawieniem, że chcą tworzyć własną muzykę. Pomyślałam, czemu ja miałabym nie spróbować? W pierwszych tekstach pomagali mi koledzy ze studiów. Z czasem zaczęłam pisać sama. I muszę przyznać, że takie wyrażanie siebie sprawia mi dużo frajdy!
Czy Twoim zdaniem wielka muzyczna kariera w Wielkiej Brytanii dla osób, które przyjeżdżają tu z innych krajów, jest możliwa?
– Jest to na pewno dużo trudniejsze, przynajmniej na początku, ponieważ trzeba nadgonić język i pewne kody kulturowe. Moim zdaniem, jeśli nie mówiłeś po angielsku od dziecka, nigdy nie będziesz w stanie zupełnie swobodnie i w pełny sposób wyrażać siebie w tym języku. Może jak ktoś chodzi wcześniej do amerykańskiej szkoły z wykładowym angielskim, to pewnie takiej osobie jest łatwiej. Ja nie chodziła. I idą na studia w Anglii, rzuciłam się na głęboką wodę. Do tej pory się z tym zmagam. Oczywiście mówię płynnie po angielsku, ale to co innego, gdy starasz się używać języka w sposób kreatywny. W takim oswojeniu języka bardzo mi pomogło pisanie pamiętnika po angielsku, jak również tłumaczenie angielskich piosenek na język polski, natomiast w szkole uczyłam się wyeliminowania akcentu. A wracając do pytania, czy to w ogóle możliwe, żeby zrobić karierę – myślę, że tak. Tylko trzeba na to ciężko pracować, sam talent nie wystarczy, choć oczywiście pomaga. Trzeba mieć w sobie coś ciekawego do zaoferowania swoim odbiorcom, coś ciekawego do powiedzenia. I jak we wszystkim trzeba tez mieć trochę szczęścia. A przede wszystkim – trzeba robić dobrą muzykę.
Tytuł Twojej piosenki „Easy to love” jest trochę przewrotny, bo opowiadasz w niej, że miłość to wcale nie taka prosta sprawa.
– Myślę, że każdy z nas miał kiedyś złamane serce. Zawsze pojawiają się konflikty, które długo później przeżywamy. O trudnych sprawach opowiadam w konwencji lekkiej muzyki tanecznej i jest to celowy zabieg, bo chcę w ten sposób dodać moim słuchaczom nieco optymizmu, pozytywnej energii. Przez tę piosenkę chcę powiedzieć, że warto jest rozmawiać z ludźmi, słuchać tego, co chcą ci powiedzieć, próbować przyjąć punkt widzenia tej drugiej osoby. Że warto być tolerancyjnym. Że warto walczyć o te związki – zarówno te romantyczne, jak również przyjaźnie lub po prostu relacje pomiędzy ludźmi, którzy nas otaczają. Mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach często idziemy na łatwiznę, że jak coś się nie udaje, to my się poddajemy i zaczynamy od początku, z kimś innym. A ja chcę powiedzieć, że te problemy zawsze będą. Jednak musimy starać się dotrzeć do korzeni tych problemów, aby zbudować stałą relację, czy to ze swoim partnerem, przyjaciółką, kolegą z pracy, sąsiadem… Myślę, że w kontekście Brexitu to jest bardzo aktualne, bo być może to, że Wielka Brytania chce wyjść z Unii Europejskiej, wynika właśnie z braku zrozumienia? W końcu wszyscy jesteśmy niełatwi do kochania, musimy się z tym pogodzić i przymknąć oko na różnice, jakie nas dzielą.
Wiem, że wśród wiernych fanów Twojej twórczości jest nie kto inny a ambasador Arkady Rzegocki.
– Rzeczywiście mam dużo wsparcia od ambasadora. Bardzo docenia mój wkład w kształtowanie pozytywnego wizerunku Polaków w Anglii. Na ostatnim spotkaniu, jakie odbyłam z nim w ambasadzie dostałam wiele ciepłych słów na temat tego, co robię. Dobrze wiedzieć, ze mam wsparcie w takiej poważanej osobie jak ambasador. To on także podsunął mi pewien pomysł, który prawdopodobnie zrealizuję w przyszłym roku…
Jaki pomysł?
– Żeby reprezentować Polskę na Eurowizji. Bo ja cały czas czuję się Polką, mimo że mieszkam w Anglii. I bardzo chciałabym nawiązać bliższe relacje ze słuchaczami w Polsce, organizować tam koncerty, współpracować z polskimi twórcami, być częścią polskiej sceny muzycznej. Dlatego chcę napisać piosenkę i wystartować w konkursie. Zaczęłam już nad tym pracować, mam już pewien pomysł, który mi się kształtuje w głowie. Chciałabym, aby to była piosenka taneczna, ale z pewnymi akcentami folklorystycznymi, wplotłabym w nią kilka ludowych akordów. W realizacji tego pomysłu będzie mi pomagało trzech producentów z Anglii.
Jakie jest Twoje największe osiągniecie do tej pory?
– Byłam bardzo zadowolona, gdy w zeszłym roku dostałam dyplom brytyjskiej uczelni muzycznej. To dla mnie dużo znaczyło, ponieważ te trzy lata to naprawdę nie był łatwy okres. Przyjechałam tu z minimalnym angielskim, więc język był pierwszą barierą, a poza tym tutaj się uczy zupełnie innej teorii muzyki. Więc to jest mój największy osobisty sukces. Także to, że po 5 latach od przyjazdu utrzymuję się z muzyki. Uczę też śpiewu Anglików i muszę powiedzieć, ze bardzo odnalazłam się w nauczaniu i bardzo cieszę się, gdy widzę postępy u swoich uczniów. Sama tez występuję, mam koncerty w każdy weekend. Więc optymistycznie patrzę w przyszłość.
A jakie jest w takim razie Twoje największe marzenie?
– Jeszcze pięć lat temu powiedziałabym, ze chcę być sławną piosenkarką, na miarę Edyty Górniak czy Kayah! Dziś myślę inaczej, bo to nie o sławę chodzi, bo jak będę robiła coś co jest dobre, to sława sama przyjdzie. Jest naturalną konsekwencją. Ja po prostu chciałabym robić, to co lubię i żeby ludzie tego słuchali z przyjemnością, żeby mogli tę muzykę odnieść do własnych doświadczeń lub zatańczyć w rytm moich piosenek.