Kilkanaście minut temu, dzisiaj wieczorem, 1 sierpnia, w 74. rocznicę Powstania Warszawskiego, zakończył się na Placu Piłsudskiego koncert, pod jakże wymownym tytułem: Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki. Tak, to właśnie w tej chwili pragnę nawiązać jeszcze dzisiaj dialog z Drogimi Czytelnikami Tygodnia…
Organizatorami wspomnianego wydarzenia byli: Muzeum Powstania Warszawskiego i Program 1 TVP, a udział w nim wzięli m.in. Chór Warszawiaków, muzycy, pieśniarze i… wielotysięczna i wielopokoleniowa publiczność. Koncerty te mają już swą dwunastoletnią tradycję i zawsze porywają serca Polaków, tych najmłodszych i tych najstarszych, których wśród nas coraz mniej… To Warszawscy Powstańcy, którzy mogą jeszcze dzisiaj dzielić się z nami niegasnącymi wspomnieniami tamtych dni. To jakże piękny dialog pokoleń. Zbliżenia kamer zarejestrowały wyrazy twarzy i oczu uczestników tego szczególnego spotkania. W oczach łzy… podziw … wzruszenie… Zbiorowy śpiew stał się pięknym aktem solidarności w muzyce i słowie, pozbawionym efektów specjalnych, nie mających nic wspólnego z grą celebrytów telewizyjnego show… Śpiewali duzi i mali, i ci ocaleni, którzy 74 lata temu byli na powstańczych barykadach i ci, którzy dzisiaj są nierzadko ich prawnukami. Połączone głosy pokoleń wyśpiewały frazy znanych pieśni powstańczych, których autorami byli wtedy przeważnie młodzi twórcy. Tak, tutaj, na Placu Piłsudskiego rozbrzmiała nieśmiertelna siła niezłomnego ducha i duma… z bycia Polakiem, choć wtedy kosztowało to jakże wiele, bo życie… To chwile wspomnień, odżywających w pamięci nas wszystkich, tych którzy byli uczestnikami i świadkami tych dni i tych, którzy nieustannie uczyli i uczą się od nich.
Współczesny dyskurs nad historią z prawem do jej rzetelnych ocen, czy komentarze polityków w przestrzeni publicznej, nie zawsze trafne i przekonujące, nie zagłuszyły brzmienia nieśmiertelnej pieśni – powstałego 20 sierpnia „Marszu Mokotowa”, którego autor słów prosił: Bez zbędnych skarg i próżnych słów, to nasza krew i czyjeś łzy! Dramatycznie uczestniczący w Powstaniu Krzysztof Kamil Baczyński, ów żołnierz, poeta, czasu kurz, który zginął w obronie Warszawskiego Ratusza 4 sierpnia 1944 roku, mając 23 lata, fenomenalnie przewidywał wątpliwości, które rodzić będą oceny bezkompromisowo-dramatycznych, patriotycznych zrywów narodowych, mówiąc: Czy my karty Iliady rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie, czy nam postawią z litości chociaż nad grobem krzyż?… W ostatnich dniach, prezydent Andrzej Duda odznaczył pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski autora tych słów, żołnierza AK ps. Krzyś, za wybitne zasługi dla niepodległości RP oraz za osiągnięcia w działalności na rzecz rozwoju polskiej kultury. Tak, był Baczyński jednym z – jak nazwał ich Czesław Miłosz – dwudziestoletnich poetów Warszawy i tak o nich pisał:
(…) padł Bojarski.
Trzebiński, nowy jakiś polski Nietzsche,
Nim umarł, usta miał zagipsowane,(..)
Baczyński stuknął czołem o karabin.(..)
Gajcy, Stroiński, byli podniesieni
W czerwone niebo na tarczy eksplozji
Wielu z nas, także i z mojego, powojennego już pokolenia, ma swoje wspomnienia zapisane w pamięci nieśmiertelnymi, powstańczymi kodami kultury… naszej, kultury narodowej, bez której nie mogłaby istnieć dzisiaj nasza narodowa tożsamość.
Jest taka jedna z wielu fotografii, do której każdego roku powracam w tych dniach… przedstawiająca Bolesława Taborskiego, znanego w polskim Londynie i nie tylko… anglistę, teatrologa, poetę, publicystę, tłumacza m.in. dramatów Karola Wojtyły, redaktora BBC, akademickiego intelektualistę, siedzącego na ławeczce i wpatrzonego w płytę grobową Krzysztofa i Barbary Baczyńskich, na Warszawskim Cmentarzu Powązkowskim. Poeta nad grobem poety… żołnierz Armii Krajowej, ranny w Powstaniu Warszawskim, broniący tak bliskiego memu sercu Starego Mokotowa, nad grobem żołnierza tej samej Armii, który poległ w obronie Warszawskiego Ratusza. Bolesław wpatrzony we frazę poetycką Krzysztofa z poematu „ Cień z obozu”, wyrytą na steli grobowej Baczyńskich, kończącą się słowami: Bo nie ma rozerwania, choć rozerwane słowa, bo nie ma zapomnienia, choć życie nas zapomni… Życie nie mogło zapomnieć… Ileż razy w swej poezji, eseistyce , radiowych audycjach BBC, będzie mówił Taborski o wielkich stratach, jakie poniosła polska literatura przez śmierć w Powstaniu najwybitniejszych poetów młodego pokolenia… Taborski – tak też siebie określał sam – był „romantykiem krytycznym”, twierdząc, że Powstanie powinno być definitywnym kresem dyktatury romantyzmu nad naszą zbiorową psyche i czynienia z jej duchowych wzlotów – wzorca dla praktycznego działania. Jednocześnie, jak wtedy, w powstańczej przeszłości, wyrażał zawsze wielką identyfikację z powstańczym aktem. Nie mogło być inaczej… Tak pisał o Powstaniu w swojej znakomitej i coraz bardziej aktualnej książce „Moje Powstanie Wtedy i Teraz”. Ten poeta – żołnierz w dziewiątym dniu Powstania , mając 17 lat marzył i pisał:
Kiedy już bój nasz wygramy ostatni:
My – to żołnierze twierdzy Mokotowa !
By po latach rzec: Sami do siebie mówić się nauczcie najpierw a wtedy suplikacje wasze wysłuchane zostaną na najwyższych progach… Czy jeszcze jest to możliwe?