Kolega ma świra na punkcie staroci. Kiedy tylko jesteśmy gdzieś w nowym terenie, zawsze rozgląda się za czymś starym. Zagląda na podwórka, wypytuje ludzi pod sklepem. Każdy kontakt jest dobry. Oczywiście poszukuje staroci również w internecie, ale znalezienie tam czegokolwiek interesującego jest coraz trudniejsze. Kiedyś zauważyłem rzadki model starego samochodu w dużym mieście gdzieś na południu Polski. Byłem pewny, że nikt poza mną go nie widział, a już na pewno nie Wojtek, który przecież mieszka na północy kraju. Zadzwoniłem do niego i wiecie co mi powiedział?
– Widziałem to Andrzej, stary trup, nie warto w niego inwestować. Stoi tam już od kilku lat i gnije.
Kolega ma po prostu niesamowity węch do wyszukiwania zabytków i widział już prawdopodobnie wszystko. Wszystko z wyjątkiem tego, co jest ukryte pod ziemią. Więc jeśli – drodzy czytelnicy – macie jakieś skarby ukryte przed Wojtkiem, to zgłoście je czym prędzej. Kontakt przez redakcję. Chociaż nie ma gwarancji, że Wojtek już tego nie widział. Bo on jest niesamowity. Podróże z Wojtkiem też należą do niesamowitych.
Pewnego razu zaprosił mnie do swojego oldtimera, czyli starego modelu Fiata.
– Mogę cię podwieźć do miasta – zaproponował.
Pasowało mi, bo spieszyłem się na pociąg i miałem naprawdę niewiele czasu. Niestety zgodziłem się pochopnie na tę propozycję.
– Mam prośbę. Jak będziemy jechali na zakrętach to trzymaj drzwi. Czasem się otwierają – uprzedził.
Ostrzeżenie podziałało na mnie tak, że kurczowo, z całej siły złapałem za uchwyt drzwi i puściłem dopiero po 30 kilometrach, kiedy dojechaliśmy do celu. Przez całą drogę modliłem się, żeby drzwi wytrzymały… Ale to było później, bo na początku podróży mieliśmy inną przygodę. Po kilkuset metrach samochód zamilkł i zjechał na pobocze. Stanęliśmy w środku lasu. Wojtek zaklął i poszedł grzebać pod maską silnika.
– Mam nadzieję, że to nie… – nie dokończył, bo widział, że awarię przeżywam jak stan przedzawałowy.
Na szczęście przeszczep serca był zbędny, wystarczyła tylko reanimacja pacjenta, czyli starego silnika. Po pewnym czasie cylindry zagrały, początkowo miały jeszcze silną arytmię, ale stan pacjenta z każdą minutą się poprawiał. Stary Fiat ożył a bezpośrednie zagrożenie życia minęło. Pacjent miał farta, po raz kolejny przeżył śmierć kliniczną i wrócił do świata oldtimerów.
– Jedziemy – wesoło dodał Wojtek. – On tak zdycha co jakiś czas. Trzeba go będzie wyremontować, bo nie dożyje do kolejnego przeglądu technicznego.
Cieszyłem się jak dziecko z tego zmartwychwstania samochodu. W końcu jak byśmy wydostali się z tego lasu kiedy do miasta było prawie 30 kilometrów? No i do odjazdu pociągu coraz mniej czasu. Ale teraz zaniepokoił mnie stan pasów bezpieczeństwa.
– Wiesz, ten pas nie trzyma, to atrapa – wyjaśnił Wojtek.
Dobił mnie. Niech ta podróż skończy się jak najszybciej – pomyślałem. A Wojtek jakby czytał w moich myślach: szybciej znaczy…szybciej. I tak dodał gazu, że wyprzedzaliśmy inne, znacznie – o kilka pokoleń – młodsze od nas samochody. A niech tam, jeśli zginę w tym wraku, to przynajmniej z fantazją – pomyślałem i…przestałem się martwić.
Nie zmartwiło mnie nawet przegrzanie silnika na ostatnich kilometrach. Byłem już spokojny, bo – w razie kolejnego zawału pacjenta – dotarłbym na dworzec kolejowy pieszo. Muszę jednak przyznać, że ludzie tacy jak Wojtek mają w sobie pierwiastek szaleńca, są oryginalni i trochę im zazdroszczę fantazji. Chociaż z drugiej strony…
…z drugiej strony nadmiar fantazji czasem szkodzi. Znajomy doktor też ma świra na punkcie staroci. Kupuje antyki. Ponieważ jest lekarzem i często podróżuje po terenach wiejskich, ma wielu starszych pacjentów.
Pewnego razu u dziadka zobaczył prześliczny komplet przedwojennych mebli. To znaczy, śliczny byłby po dużej renowacji. Żeby nie przepłacić przy kupnie antyków postanowił trochę przechytrzyć pacjenta i powiedział, że chętnie weźmie te meble na opał, bo szuka starego drewna.
Na odbiór umówił się za kilka dni. Przyjechał wtedy dużym samochodem żeby załadować antyki. Dziadek wyszedł na przywitanie doktora i powiedział ze szczerym uśmiechem:
– Te meble to ja dla pana doktora już porąbałem, żeby pan się nie męczył.
Więc z antykami ostrożnie, z fantazją, ale w granicach rozsądku.
Andrzej Kisiel