14 października 2018, 10:07 | Autor: admin
Kocham Panią Maję

Podobno jednym z fenomenów i sekretów sukcesu w życiu jest spotkanie i rozmowa z jednym tylko przeznaczonym nam człowiekiem, który posiada alchemiczną moc naszej osobistej transformacji. Po takim spotkaniu nasze życie idzie już potem całkiem inną drogą. I dzieje się to bez pomocy zarówno legalnych używek, jak też innych, mniej legalnych środków halucynogennych.

Łaskawy los nie daje nam jednak namiaru na tą ważną osobę w podróży życia, ale stwarza coś na kształt szczęśliwego przypadku czy synchroniczności zdarzeń.

Aktorka na scenie Ogniska Polskiego w Salonie Literackim

Kiedy Maja Komorowska stanęła na scenie Ogniska Polskiego w Salonie Literackim 23 września, był to właśnie taki moment. I ja go zauważyłam. Zauważyło go również parę tuzinów innych gości Salonu. Żeby trafić do drugiego człowieka trzeba często wprowadzić go najpierw w stan lekkiej hipnozy, odwrócić jego uwagę i wtedy „przemycić” myśli ,które chciało się mu przekazać. Jesteśmy bowiem dość nieufni i wyczuleni na nieautentyczność, narcyzm, artystyczne prowokacje czy tani intelektualizm, który ferowany jest nam przy różnych okazjach przez naukowców, artystów, polityków i filozofów. Maja okazała się genialnym znawcą psychologii przekazu.Zauroczenie Mają Komorowską nastąpiło w pierwszych dziesięciu minutach jej starannie przygotowanego i przez nią wyreżyserowanego występu. Maja Komorowska jest piękna i elegancka. Rodowa. W formie i w treści.

Na Igrzyskach Wszechświata, gdyby takie kiedyś się zdarzyły, chciałabym, aby reprezentowała nasz gatunek ludzki! Serce jej, cała Ona, czyste są, jak „struktura kryształu”, który rozszczepia światło na strumień tysiąca kolorów. Jest gwiazdą w każdym calu.

Uderzyła mnie myśl, że Maja nie przyjechała wcale po to, by mówić o swojej książce, cytować własną biografie i popisywać się aktorskim kunsztem. Maja Komorowska przyjechała w dużo ważniejszej misji, ona miała do przekazania nam dar. No i trzeba było się trochę skupić, aby ten szczególny podarunek odszyfrować.

Szukałam w swojej wyobraźni sposobu na opisanie Mai Komorowskiej. Przypomniałam sobie epicki obraz Paula Gauguina, na którym w lewym górnym rogu napisał swoje słynne: „Skąd przybyliśmy, Kim jesteśmy, Dokąd zmierzamy?” i pomogło mi to skojarzyć Maję z „duchowym wojownikiem” uzbrojonym w słowo. Słowa najpiękniejszych strof i fraz polskiej poezji.

Ze spotkania z londyńczykami stworzyła swoiste misterium, które można by nazwać „lekcją miłości do człowieka”.

Czytelniczka „Tygodnia Polskiego” Grażyna Maxwell z artystką

Przesłanie Mai Komorowskiej, każdy starannie wybrany wiersz, każde wypowiedziane słowo przemawiało prawdą jej osobistej podroży. Maja walczy o człowieka i to często z nim samym, bo mieszkają w nas rozbieżności, niepokoje, chmury kompromitujących instynktów. Walczy o każdego z nas, nie wybiera szczególnych ludzi. Pokazuje, że jesteśmy związani jak „sznur pereł, jak ogniwa jednego łańcucha”. Nie wystarczy jednak tylko otworzyć drzwi drugiemu człowiekowi, nie wystarczy tylko przejść przez próg, ale trzeba jeszcze wejść w głąb.Chciałabym mieszkać na tym wielkim warszawskim blokowisku, gdzie Ona mieszka i przechodząc każdego dnia obok każdego człowieka, niestrudzenie pozdrawia ich uśmiechem i życzy dobrego dnia, bo dla niej, każdy napotkany człowiek jest tylko lustrzanym odbiciem nas samych.

Wydawało mi się, że przeszłość nadmiernie przezywana postarza nas od środka, ale w przypadku Mai dzieje się cos wprost odwrotnego. Kiedy oddała pamięć przyjaciołom, którzy odeszli, pokazała, jacy byli wspaniali, i że zostawili ten świat w lepszym stanie niż go zastali. Taka mała miara wielkości człowieka.

Podobno na twarzy aktora wypisane są wszystkie role, których …nie zagrał. Maja jest świetnym dowodem na to, że w istocie tak jest. Bo najważniejsza dla siebie role gra na żywej scenie życia, tej która składa się z codziennych sakramentów o zadziwiającej prostocie, jak parzenie herbaty, życzliwe słowo, uśmiech do człowieka. Majestat życia i człowieka widzi we współistnieniu, wybaczaniu, umiejętności pokonywania przeszkód, i tym sposobem pomaga nam odkryć większy wymiar naszego istnienia. Nie ma dla niej ludzi zwyczajnych, tak jak nie ma zwyczajnych dni.

Maja Komorowska jako aktorka i jako człowiek, wypracowała sobie swoisty paradygmat miłości do ludzi. Żyć dobrze, kierować się życzliwością, mądrością i miłością, ale to nie jest do kupienia w centrach handlowych, trzeba trochę poszperać w zakamarkach własnej duszy. Jej skromność nie jest fałszywą poza czy kamuflażem, jest raczej siłą, która wypływa z głęboko humanistycznej wiedzy o człowieku i jego niełatwym świecie.

Maja Komorowska chętnie rozmawiała z uczestnikami spotkania

Kocham Maję Komorowską za to, że Ona „nie uczy”, jedynie przekazuje swoją własną prawdę i przez to staje się tym legendarnym płomykiem świecy, który jednak skutecznie rozprasza ciemność. Jej duchowość, która jest mocno zakorzeniona w religijności chrześcijańskiej, ma bardzo uniwersalną wymowę. Zgadzam się z Mai przekonaniem, że każdego człowieka można spotkać gdzieś miedzy dobrem a złem, ale wystarczy, że dobro i piękno żyje „przez nas”, nie musi koniecznie być nami.

A alchemiczne przemiany i przebudzenia są w istocie codziennymi wydarzeniami, małymi cudami, które przy odrobinie uważności możemy bez zwątpień dostrzec.

Przyjaciółka Ania Filipowicz, która siedziała przez półtoragodzinny program bez poruszenia, zamarła w jakimś zamyśleniu, powiedziała tyko, że „dzięki Mai Komorowskiej chce być lepsza osoba, jeśli nawet jestem dobra, to chcę być jeszcze dużo dużo lepsza i czuje się dziwnie szczęśliwa”.

A co my czujemy po jednym wieczorze z Mają Komorowską ? Głównie czujemy ogromną wdzięczność za szanse przebudzenia się do …własnego życia.

I za to też kochamy Maje Komorowska! Wszyscy.

Grażyna Maxwell

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (1)