Widok wypełnionej wiernymi Katedry św. Anny w Leeds, biało-czerwone kwiaty i Te Deum śpiewane pełną piersią – najpiękniejszy widok na świecie. Są takie momenty, które pozostaną w nas na zawsze i to był jeden z nich. Bo w zeszłą sobotę 13 października zebraliśmy się, by świętować 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Był z nami w katedrze, celebrujący Mszę św. dziękczynną, Biskup Wiesław Lechowicz, delegat KEP do spraw Duszpasterstwa Emigracji Polskiej, był Konsul Generalny RP Leszek Rowicki z Małżonką, Ksiądz Biskup Walter Jagucki ze wspólnoty Luterańskiej, Burmistrz miasta Leeds Graham Latty, była Burmistrz Leeds i nasza wielka przyjaciółka – radna Jane Dawson, przedstawiciele wspólnoty rzymsko-katolickiej i luterańskiej z Bradford, przedstawiciele Policji i innych zaproszonych organizacji.
Podniosła atmosfera, dzieci w strojach ludowych, feretron, poczty sztandarowe, harcerze, biel, czerwień i purpura. I te wielce mądre słowa Ks. Biskupa Lechowicza o tym, czym jest wolność, wiara i miłość ojczyzny i jak bardzo są one współzależne. Doskonała godzina uniesienia religijno-patriotycznego. Godzina miłości. Po zakończeniu Mszy Św. z katedry udaliśmy się pod Cenotaph, gdzie po przemówieniach Konsula i Jane Dawson, po uczczeniu minutą ciszy pamięci tych, którzy za wolność naszą i waszą, po odegranym na trąbce Last Post, złożyliśmy wieńce pod pomnikiem. Był też i Apel Poległych. Jest coś ogromnie wzruszającego, ale i budującego w wykrzyczanym na kilkaset gardeł „Polegli na polu chwały”. Ten element pamiętania i świadomości narodowej, świadomości własnej przeszłości, złączony i zamanifestowany w jednym wielkim okrzyku. Bo przecież o to pamiętanie chodzi i o przekazywanie tej pamięci. Bez tego zmarniejemy, uwiędniemy i roztopimy się w wielkim kotle wielokulturowości. A wraz ze świadomością odrębności, zniknie i potrzeba bycia odrębnym… jakie to proste. Dlatego właśnie ten rok był dla nas w Leeds taki ważny. By do tego nie dopuszczać. Dlatego ten wspólny wysiłek organizacyjny Ośrodka Polskiego i Patriae Fidelis. Te przebiegane w imię pamiętania maratony, te marsze 50 km przez noc, żeby było jak w Kampinosie w 1863 i te marsze w upalne wrześniowe dni, żeby było jak tamtego września… I te Tough Muddery i wiele, wiele innych inicjatyw, po to właśnie, by zwrócić uwagę na konieczność pamiętania. W imię wolności i niepodległości – tych właśnie dwóch wielkich idei. Dla nich to nasi przodkowie oddawali życie, brnęli przez śniegi Syberii i błota zabajkala. Dla nich czarne sukienki polskich kobiet i strajki dzieci. Dla nich szubienice pod cytadelą i druki ulotne, i Legiony wreszcie. Ale dla nich też i najlepsza polska poezja i cudne płótna Grottgera. Dla nich zamyślony Stańczyk Matejki, gorzka refleksja Wyspiańskiego i armaty w kwiatach Chopina. Dla nich wreszcie tytaniczny wysiłek dyplomatyczny Dmowskiego i Paderewskiego. Tak, wszystko to dla wolności i niepodległości, które, o czym przypomniał mi przyjaciel, są konceptami utopijnymi, ideami do których wiecznie dążymy, wciąż stwarzającą się rzeczywistością, nabierającą coraz to różnego kształtu, zależnie od kontekstu historycznego. I to jest w nich piękne i bardzo niebezpieczne zarazem. Bo przy tej zmienności nie można zapomnieć o zero-jedynkowości tych idei i przyzwolić na wmanewrowanie się w żałosne idee libertynizmu. Prawdziwa wolność jest świadomym wyborem służby Polsce i tylko jej, a przez to wartością która ją umacnia i jej służy.
I o tę świadomość modliliśmy się w Katedrze i o tym pamiętaliśmy pod Cenotaphem.
Magdalena Ions, Prezes Parafii Leeds