W minioną sobotę, 3 listopada, na głównym maszcie Edinburgh City Chamber powiewała biało-czerwona flaga. Widać ją było z daleka, i z Princes Street Gardens, i ze wzgórza zamkowego. Przy głównym wejściu od strony Królewskiej Mili przebiegającej przez serce edynburskiej starówki kolejne flagi: polskie, szkockie i brytyjskie. I tłum ludzi na dziedzińcu który zebrał się tego dnia, aby przy dźwiękach dud i żołnierskiej trąbki po raz pierwszy zobaczyć pomnik generała Stanisława Maczka.
Wykonany z brązu pomnik w formie ławki z siedzącą postacią generała to efekt kilkuletniej kampanii na rzecz upamiętnienia nie tylko samego przywódcy 1. Dywizji Pancernej, ale też wszystkich żołnierzy, którzy z im walczyli.
– To była trudna droga do tego pomnika. Po pierwsze nie mieliśmy wystarczającej ilości pieniędzy. Po drugie, nie umniejszając zasług 2. Korpusu Polskiego, to oni mieli znacznie większy rozgłos, niż Dywizja. Nasze zasługi nie były tak rozpoznawalne. Więc przez ten pomnik dokonało się pewne wyrównanie – powiedział major Zbigniew Mieczkowski, dawny podwładny generała Maczka, który dokonał odsłonięcia.
Żołnierz, człowiek, Tato
Na odsłonięciu obecna była rodzina generała. Syn Andrew Maczek podzielił się z „Tygodniem Polskim” kilkoma wspomnieniami o ojcu.
– Odebrana ojczyzna, to był dla niego wielki cios, ale przeżywał to po cichu. O wojnie prawie nic nie mówił. Więcej dowiedziałem się z jego pamiętników – opowiada Maczek.
Generał Maczek nie był typem srogiego ojca wojskowego. – W czasie mojego wychowania nigdy niczego nie forsował. Wiedział, że wolność to wartość. Nie próbował na siłę zrobić ze mnie Polaka, ale tak opowiadał o Polsce, że musiał. Zaraził mnie swoją miłością od Polski. Dlatego zawsze mówię, że najpierw jestem Polakiem, a dopiero potem Szkotem. A czasem tylko Francuzem… – śmieje się Andrew Maczek.
W genach rodziny Maczków zakodowane jest też poczucie humoru. Wspomnienie ojca to dla Andrew Maczka okazja do opowiedzenia zabawnych anegdot.
– W 1966 roku pojechaliśmy autem do Hiszpanii, ja prowadziłem – opowiada jedną z nich. – Gdy przekroczyliśmy granicę z Francją, trochę się zgubiłem. Obok mnie na siedzeniu pasażera siedział ojciec, który powiedział: „ Daj mi mapę.” Na co ja bez zastanowienia odpaliłem: „A Tato, to potrafi w ogóle czytać mapy?!” Jak on się na mnie popatrzył! Teraz strasznie się tego wstydzę, ale to wynika z tego, ze on w naszym domu nigdy nie był generałem. On był Tato.
Wnuczka generała, Karolina Maczek-Skillen, wspomina go tak:
– Dziadek robił fantastyczne sałatki. Był z tego znany, zawsze to on dbał o tę część obiadu. Zawsze nam też powtarzał: „trzymajcie się blisko, rodzina musi być razem”. Co było ważne w naszym domu, to, że zawsze, wyłącznie mówiliśmy po polsku. Gdy tylko podsłuchał, że mówię po angielsku, zaraz wołał: „Lala, nie szwabrotuj po angielsku!” – śmieje się.
Prawdopodobnie dlatego Karolina Maczek pięknie mówi po polsku, mimo że należy do drugiego pokolenia urodzonego w Wielkiej Brytanii.
– Każdy krok w Edynburgu przypomina mi mojego dziadka. Nie mogę powiedzieć, że on chodził po Edynburgu. On po nim maszerował. Kiedyś szliśmy do kościoła, byliśmy spóźnieni. On szedł przodem, a szliśmy przez taką zarośniętą łąkę, że go prawie nie było widać. Więc krzyczę za nim: „Dziadziuniu, proszę, zaczekaj”. Na co on odwraca się i mówi: „Kochana moja, ja mam 97 lat! A ty masz 25… I ty myślisz, że ja będę na ciebie czekał?!” „Ale Dziadziu”, odpowiadam „ale ja mam obcasy!” – opowiada pani Karolina. W uroczystości odsłonięcia wzięła udział także ze swoimi wnukami, czyli praprawnukami generała.
– Ten pomnik reprezentuje wszystkich Polaków, którzy tutaj zostali i musieli sobie ułożyć życie z dala od Polski – sumuje.
Również Andrew Maczek nie krył wzruszenia.
– W końcu nie każde dziecko ma okazję zobaczyć osłonięcia pomnika swojego ojca! I ja myślę, że on by się bardzo cieszył, że nie stoi na żadnym kamieni, tylko siedzi na ławce i każdy może się do niego dosiąść. Takim był człowiekiem – dodał.
Generał, emigrant, legenda
W czasie uroczystości rząd polski reprezentowała minister Anna Maria Anders, córka innego wielkiego generała.
– Losy generała Maczka były bardzo zbieżne z losami mojego ojca. Obaj walczyli o wolną Europę, wolny świat, a po wojnie nie mogli wrócić do ojczyzny. Nigdy nie poznałam, ale wiele o nim słyszałam, jeszcze jako dziecko od moich rodziców. Dla emigracji żołnierskiej, bezsprzecznie, był legendą. Dlatego ten pomnik jest tak ważny – powiedziała, w czasie swojej przemowy, po której przekazała na ręce burmistrza Edynburga Franka Rossa pamiątkowy medal Senatu RP.
– Ten pomnik to wielka zasługa Szkotów, to dzięki ich entuzjazmowi i wsparciu ten projekt został doprowadzony do szczęśliwego finału – powiedział Marek Straczyński, prezes Domu Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Edynburgu oraz patron pomnika generała Maczka. On również podzielił się z „Tygodniem Polskim” swoimi przemyśleniami na temat zasłużonego Edynburczyka i działacza emigracyjnego.
– Generał Maczek zawsze był obecny na wszystkich uroczystościach emigracyjnych w Szkocji. W Edynburgu praktycznie co tydzień był w nieistniejącym już Domu Inwalidów, brał udział w uroczystościach w Domu SPK, ale wiemy też, że często odwiedzał też Dom Kombatanta w Glasgow. Popierał także najstarszą polską szkolę sobotnią w Wielkiej Brytanii założoną w 1948 roku. Można powiedzieć, że był aktywnym działaczem emigracyjnym niemal do końca swoich dni. Jak miał 96 lat brał udział spotkaniu oficerów wojska polskiego w Kirkcaldy. Przed rozpoczęciem zebrania oficerowie zaśpiewali mu sto lat. Na co generał rezolutnie odpowiedział: „to wy mi tylko życzycie jeszcze 4 lata życia?” – mówił Straczyński.
Polsko-szkocka współpraca
W działania na rzecz pomnika byli zaangażowani na równi Polacy i Brytyjczycy. Inicjatorem budowy był szkocki polityk i adwokat Lord Fraser. Niestety nie doczekał on odsłonięcia, zmarł w 2013 roku. Od jego śmierci działania koordynowali powiernicy Funduszu Pamięci Maczka (Maczek Memorial Trust), w tym córkę lorda Katie oraz byli doradcy, Archie McKay i RoddyHarrison.
– Mój ojciec zdecydowanie uważał, że Polacy zasługują na uznanie za to, co w czasie II wojny światowej zrobili dla Wielkiej Brytanii, jak również nie mógł się pogodzić z tym, że brytyjski rząd odmówił generałowi Maczkowi emerytury generalskiej – powiedziała w czasie uroczystości Katie Fraser.
Było wiele pomysłów na ten pomnik. Początkowo miał stanąć w parku Meadows, a postać Maczka miała być ubrana po cywilnemu – bo w końcu był nie tylko generałem, ale też Edynburczykiem. Części osób nie podobało się to, że ma siedzieć, a przecież generał powinien stać na baczność. Wszyscy byli zgodni, że zaproponowane miejsce na pomnik był niewystarczająco prestiżowe.
Odsłonięty monument to efekt kompromisu. Generał siedzi na ławce, ale w rogatywce i wojskowym płaszczu. A dzięki uprzejmości burmistrza Edynburga mógł on stanąć w godnym tej postaci miejscu – dziedzińcu ratusza. Należy zauważyć, że to jedyny pomnik w tym miejscu.
– Trudno byłoby znaleźć lepsze miejsce – zaznacza Krzysztof Chuchra z Edinburgh Wold Heritage. – Na Starym Mieście w Edynburgu, które jest strefą światowego dziedzictwa, mamy już w tym momencie bardzo dużo pomników i nie wydaje mi się, aby władze miasta wydały zgodę na budowę kolejnego przy samej Royal Mile. Niemniej jednak budynek City Chamber jest bardzo ważnym punktem na turystycznej mapie miasta i jestem przekonany, że dzięki tej lokalizacji, wielu odwiedzających Edynburg będzie miało okazję poznać historię generała i 1. Dywizji Pancernej.
Koszt pomnika, według projektu polskiego rzeźbiarza Bronisława Krzysztofa, wyniósł około 85 tys. funtów, z czego 18 tysięcy funtów przekazał konsulat generalny RP w Edynburgu w imieniu polskiego rządu. Pozostała część funduszy pochodzi od osób prywatnych, m.in. od mieszkającego w Australii byłego żołnierza dywizji, który na ten cel przeznaczył pięć tysięcy funtów.
– To dopiero początek. Musimy zadbać o to, aby kolejne pokolenia dowiedziały się o zasługach i wielkie cenie jaką zapłacili polscy żołnierze, ale także aby nigdy nie powtórzyły błędów, które doprowadziły do tych tragicznych wydarzeń – podkreślił Archie McKay.
Magdalena Grzymkowska