Pozytywną burzę w katolickich Internetach wywołał ostatnio wywiad, którego Agnieszka Chylińska udzieliła Marcinowi Prokopowi, Kubie Wojewódzkiemu i Edwardowi Miszczakowi. Jak sama powiedziała, jest to „rozmowa jej życia”. Chylińska mówi bez cienia zawahania, że nadal znajduje w wierze ukojenie, i że to jest cudowne. Dodaje jednak, że teraz jest raczej „łajdakiem, który przychodzi do Pana Jezusa”: „Już nie jestem tą narysowaną przez siebie matką Polką, która ma wszystko poukładane w szufladce. Przychodzę do Jezusa jako łobuz i pytam, czy taką mnie kochasz?”.
LINK do wideo: AGNIESZKA CHYLIŃSKA – wywiad jakiego jeszcze nie było
Dzisiejsza liturgia Słowa przynosi nam wizję czasów apokaliptycznych. Wsłuchujemy się w nauczanie Jezusa i widzimy, że roztacza On przed nami obraz czasów ostatecznych. Jego słowa odczytujemy również jako zaproszenie do prób rozszyfrowania znaków zapowiadających nadejście Sądu Ostatecznego. Czy aby na pewno? To byłaby chyba interpretacja zbyt prosta i skrótowa. Czy aby na pewno intencją Jezusa jest straszenie ludzi Sądem Ostatecznym i gniewem Boga? Czy może raczej Mistrz z Nazaretu chce obudzić w nas pragnienie zbawienia, to znaczy pragnienie budowania zażyłej z Nim i przyjacielskiej relacji?
Tylko pozornie trudno jest dostrzec dobrą nowinę w dzisiejszym Słowie. W rzeczywistości Bogu nie zależy na unicestwieniu kogokolwiek. Zachęca nas jednak, byśmy uwierzyli, że rzeczywiście jest On kresem wszystkiego. Końcem naszej przyszłości, początkiem i końcem tego świata. Nasz los jest w Jego rękach i włos nam z głowy nie spadnie, bo jest naszym przyjacielem. Bóg, który jest Miłością, Bóg święty i sprawiedliwy, Bóg życia a nie śmierci, nie objawia się, aby unicestwić człowieka. Dzień sądu będzie dniem zebrania wszystkich uczniów Jezusa, a przecież to my mamy czynić Jego uczniami wszystkich ludzi. Będzie to więc dzień zebrania wszystkich, którzy dzisiaj są podzieleni. Dzień ostatecznego zjednoczenia wszystkich ludzi, przychodzących pod krzyż Jezusa z północy i południa, ze wschodu i zachodu, z lewicy i prawicy, z chrześcijaństwa oraz innych dróg i bezdroży człowieczych: „Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba”.
Nasze zbawienie nie zależy tylko od wypełniania przykazań, stawiania czoła przeciwnościom, podejmowania pokuty i ascezy oraz troski o moralność życia. To wszystko, choć ważne, jest wtórne i ma wypływać z naszej zażyłej, osobistej, przyjacielskiej relacji z Bogiem. Prawdziwe chrześcijaństwo zaczyna się wówczas, gdy idę przez życie z Chrystusem, ze świadomością, że On nieustannie mi towarzyszy. Autentyczne chrześcijaństwo zaczyna się wówczas, gdy potrafię przyjść do Jezusa jak łobuz, ze świadomością swojej grzeszności, słabości, bylejakości i wołać, jak w dzisiejszym psalmie: „Strzeż mnie, mój Boże, Tobie zaufałem”. Macie tak w swoim życiu? Muszę się przyznać, że mnie również czasem ogarnia mrok i ciemność. I chyba najbardziej wierzący jestem wtedy, gdy przygniata mnie grzech i świadomość mojej mizerii. Bo to właśnie wtedy nie potrafię wykrztusić ze swego serca żadnej innej modlitwy, jak tylko powtarzane niczym mantra wezwanie: „Boże, przytul mnie! Przytul mnie! Przytul mnie!”. Mam pewność, że to najbardziej szczera i prawdziwa modlitwa, do jakiej jestem zdolny. Jednocześnie modlitwa dla mnie osobiście bardzo owocna i zawsze przez Boga wysłuchiwana.
Niemniejszą pozytywną burzę w katolickich Internetach, jak wspomniany wywiad z Agnieszką Chylińską, wywołała wypowiedź znanego aktora Michała Koterskiego, który w programie Kuby Wojewódzkiego (w którym gościł razem z Chylińską), wygłosił swoisty manifest ewangelizacyjny. Opowiedział historię, z którą on sam osobiście się utożsamia: „Bóg zawsze był w moim życiu. W tych najtrudniejszych momentach właśnie najbardziej. Jest taka przypowieść, w której człowiek pyta Chrystusa, dlaczego kiedy w moim życiu było tak bardzo źle, to na piasku był tylko jeden ślad? A wtedy Chrystus mówi: »To ja niosłem Ciebie«. I ja przez te doświadczenia, jak patrzę na swoje życie, to myślałem, że jestem sam w tych momentach, ale miałem Jego wsparcie i ktoś mnie przeniósł przez te najtrudniejsze chwile mojego życia” – powiedział. „Ja jestem grzesznikiem ogromnym, ale Pan Jezus taką mnie właśnie kocha” – dodała Chylińska. Masz takie doświadczenie kojącej miłości, bliskości, czułości, troski i delikatności Boga? Jeśli nie, to módl się tylko: „Boże, przytul mnie!”.
ks. Bartosz Rajewski jest proboszczem polskiej parafii p.w. Św. Wojciecha na South Kensington w Londynie (Little Brompton Oratory, dawne Duszpasterstwo Akademickie). Msze św. w niedzielę 12.45 i 18.30.
kasia
Tak… widziałam… piekny wywiad, wzruszyłam się