Święto Dziękczynienia to najbardziej amerykańskie ze wszystkich obchodzonych w USA świąt. Przypada zawsze w czwarty czwartek listopada. Miałem okazję obchodzić je po raz pierwszy i to właśnie nie gdzie indziej, jak w tej krainie marzeń rozpostartej od Oceanu Atlantyckiego do Pacyfiku, jaką wciąż dla wielu są Stanu Zjednoczone. To kultywujące więzi rodzinne święto jest przede wszystkim okazją do pogłębiania bliskości, podejmowania refleksji nad minionym rokiem i podziękowania Bogu za otrzymane dary, nadzieję oraz siłę do sprostania nadchodzącym nowym wyzwaniom. Przy naprawdę suto zastawionych stołach, niejako w cieniu pieczonego indyka, zasiadają klany rodzinne, aby z każdą porcją niesamowitych pyszności, przeżuwać satysfakcję z podjętych wysiłków i rozpływać się w ciepłej refleksji nad minionym czasem wśród rodziny i najbliższych osób, przy kieliszku wina na tle ogni domowego kominka. Spożycie wspólnego posiłku zawsze też poprzedzone jest modlitwą dziękczynną skierowaną do Boga.
Wielu zazdrości Amerykanom ich „Thanksgiving”. Jednak, jako katolicy, również mamy okazję do „dziękczynienia”. Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata kończy rok liturgiczny i zaprasza nas do refleksji nad minionym czasem. Nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy tę refleksję podejmowali w gronie bliskich i przyjaciół, w czasie naszych spotkań w te ostatnie dni roku liturgicznego. Warto zatem zrobić sobie bilans minionego czasu i zobaczyć, jak wiele zawdzięczamy Bogu i ludziom. Byśmy jednak potrafili dostrzec motywy wdzięczności, musimy poznać prawdę o nas samych, naszych wyborach i naszym codziennym życiu. Prawda ta czasem może być smutna. Innym razem może być budująca i pełna nadziei. Nigdy jednak nie powinna być przygnębiająca, lecz za każdym razem motywująca.
Widzimy dzisiaj Jezusa jako Króla. Jest On Królem doskonałym, bo nie zależy Mu na władzy nad nami, ale na tym, byśmy poznali prawdę o sobie samych. I nie zależy Mu tylko na tym, abyśmy uwierzyli w Niego. Daleko bardziej zależy Mu, byśmy – mimo naszych słabości –uwierzyli w dobro w nas ukryte: abyśmy byli królami życia, w sensie uświadomienia sobie wolności, która jest w nas. On w nas wierzy, i jeśli to przyjmiemy za punkt wyjścia, nawet porażki będziemy umieli przekuwać w sukces. Gdybyśmy jednak ulegli pokusie królowania na sposób tego świata, czyniąc innych ludzi niewolnikami, poniżając ich godność, odbierając im szanse na lepsze życie i niweczyć nadzieje, mamy szansę stać się jedynie zadufanymi w sobie błaznami. I właśnie wtedy nasze życie staje się porażką, choćbyśmy mieli władzę nad innymi i byli przekonani o własnej wszechmocy i doskonałości.
I jeszcze jeden krótki, choć bardzo ważny wątek związany z prawdą o nas, naszą wolnością i królowaniem. Podobnie, jak Jezusowi, również nam powierzono panowanie, chwałę i władzę królewską nad światem, w którym żyjemy. W USA na każdym kroku doskonale widać, jak często to nasze królowanie nad światem staje się godną pożałowania konsumpcyjną błazenadą. To niestety smutna prawda o nas. Nieposzanowanie przyrody, marnowanie jedzenia, wszechogarniająca konsumpcja (ponad 50 milionów zabitych z okazji Święta Dziękczynienia indyków) – to tylko wierzchołek góry lodowej. Skutki naszego królowania są zatrważające. Na Pacyfiku, pomiędzy Hawajami a Kalifornią, dryfuje gigantyczna, pięć razy większa od Polski, góra plastikowych śmieci. Wszyscy poważni naukowcy alarmują, że nasze królowanie – „czynienie sobie ziemi poddanej” – nieuchronnie prowadzi do zagłady ludzkości. Powoli, dzień po dniu, wzajemnie siebie mordujemy. Warto więc zacząć żyć świadomie, dokonując codziennych wyborów w taki sposób, by nie prowadziły one do nieuchronnej zagłady. Ma znaczenie ile prądu i wody zużywam. Ma znaczenie, co jem. Ma znaczenie, jak mój codzienny dojazd do pracy wpływa na kondycję środowiska. Ma znaczenie mój stosunek do używania plastikowych naczyń i sztućców. Ma znaczenie dla naszej przyszłości, przyszłości Waszych dzieci i wnuków, przyszłości całego świata. Od naszego codziennego królowania zależy to, czy za rok będziemy mieli okazję jeszcze za cokolwiek dziękować.
ks. Bartosz Rajewski jest proboszczem polskiej parafii p.w. Św. Wojciecha na South Kensington w Londynie (Little Brompton Oratory, dawne Duszpasterstwo Akademickie). Msze św. w niedzielę 12.45 i 18.30.