Sztuka współczesna bywa postrzegana jako niezrozumiała. Jednak kiedy jest dobrze zaprezentowana, a także w przejrzysty, prosty, ale nie dydaktyczny sposób opisana, może oddziaływać naprawdę silnie – mówi Kasia Redzisz, główny kurator w Tate Gallery w Liverpoolu, w rozmowie z Piotrem Gulbickim.
Jaka jest kondycja obecnej sztuki?
– Całkiem dobra. Dynamicznie się zmienia, nadążając za współczesnymi trendami – politycznymi, ekonomicznymi, środowiskowymi. To również wyzwanie dla twórców, ale bycie artystą nigdy nie było łatwe. Przez sito przechodzą tylko najlepsi, albo ci, którzy mają najwięcej szczęścia.
I wy ich wyławiacie?
– Również, chociaż jako muzeum, a nie eksperymentalna galeria, jesteśmy na końcu tego łańcucha. Rzadko kupujemy twórczość bardzo młodych osób, staramy się jednak wprowadzać do kolekcji prace autorów spoza zachodniego kanonu sztuki. Tate tworzą cztery galerie – dwie w Londynie i po jednej w St Ives oraz Liverpoolu. Kolekcja jest wspólna, dzielona i wymieniana między sobą przez te cztery instytucje. Znajdująca się w naszych zbiorach sztuka staje się coraz bardziej globalna, pochodzi praktycznie ze wszystkich zakątków świata. Nieprzypadkowo, gdyż misją Tate jest poszerzanie kanonu oraz zwrócenie uwagi na różnych artystów, wcześniej często pomijanych – ze względu na płeć, rasę, miejsce pochodzenia. Nie podążamy utartym szlakiem, poszukujemy i wytyczamy nowe ścieżki, żeby wpisywać lokalną twórczość w międzynarodowy dyskurs. Chcemy pokazywać bardziej obiektywny obraz współczesnej rzeczywistości, odzwierciedlający zróżnicowane punkty widzenia, a o tym, jakie prace znajdą się w kolekcji, decyduje grupa kuratorów, dyrektorów oraz członków rady muzeum. Ważna jest również opinia konserwatorów.
Jednak to uznane nazwiska najbardziej przyciągają ludzi.
– Zdecydowanie. Pablo Picasso, William Turner, Francis Bacon… Mamy dużo prac, które niezmiennie cieszą się wielką popularnością i są najchętniej oglądane, ale przy tych dziełach może kwitnąć twórczość innych artystów. W Liverpoolu obok wystawy Bacona niedawno pokazaliśmy retrospektywę malarki Marii Lassnig, a równolegle do uznanego Ivesa Kleina twórczość Edwarda Krasińskiego. Jeśli chodzi o polskich artystów do kolekcji ostatnio trafił dwustronny rysunek Andrzeja Wróblewskiego.
Zakupy robicie bezpośrednio u twórców?
– Jeśli jest taka możliwość, to tak. Ale też od ich spadkobierców oraz w galeriach. Natomiast rzadko, chociaż i to się zdarza, na targach sztuki czy aukcjach, gdyż tam trzeba bardzo szybko podejmować decyzje, a w Tate jest to proces długi i wielostopniowy.
Ze względu na ceny?
– Również. Jesteśmy publiczną instytucją i musimy uważnie szacować wydatki. Ceny prac zależą głównie od rozpoznawalności artysty, rodzaju oraz historii konkretnego dzieła i są bardzo zróżnicowane. Decyzja o zakupie konkretnych eksponatów to duża odpowiedzialność, mająca daleko idące konsekwencje, gdyż będą one już na zawsze naszą własnością, a to oznacza ich utrzymanie, konserwowanie, zabezpieczenie techniczne. Strategia często jest taka, że najpierw decydujemy się na artystę, a później szukamy właściwej pracy, która dobrze wpisuje się w kolekcję. Muzeum i jego zbiory nieustanne się zmieniają i to jest ich największą siłą.
Mającą odzwierciedlenie w liczbie zwiedzających?
– W Liverpoolu, liczącym pół miliona mieszkańców, nasze muzeum odwiedza rocznie aż 650 tysięcy ludzi. Z kolei londyńskie Tate Modern jest najbardziej uczęszczanym muzeum sztuki nowoczesnej i współczesnej na świecie, przez które co roku przewija się 6 milionów zwiedzających! A warto zauważyć, że nie jest to największe muzeum tego typu, pod względem zasobności zbiorów przewyższają je Museum of Modern Art w Nowym Jorku, Centre Georges Pompidou w Paryżu czy Stedelijk Museum w Amsterdamie.
Sztuka współczesna bywa postrzegana jako niezrozumiała, jednak, kiedy jest dobrze zaprezentowana, a także w przejrzysty, prosty, ale nie dydaktyczny sposób opisana, potrafi oddziaływać naprawdę silnie. Można się wzruszyć oglądając na przykład z pozoru banalny, monochromatyczny niebieski obraz. Tate przez liczne działania edukacyjne i towarzyszące skierowane do bardzo różnych grup odbiorców stara się stwarzać okazję do doświadczania sztuki w świadomy i aktywny sposób. To jedyna droga, gdyż bez tego muzea, jako instytucje publiczne, nie miałyby sensu. To my bierzemy odpowiedzialność za to, żeby publiczność wchodziła do galerii bez onieśmielenia, z pewnością i poczuciem przynależności. W Liverpoolu często działamy na zewnątrz, pracując z różnymi społecznościami w przestrzeni publicznej, realizujemy też programy dla dzieci i młodzieży, współdziałając ze szkołami, organizując lekcje w muzeum, a także prelekcje prowadzone przez specjalistów.
Ale to Londyn generuje największe zainteresowanie.
– Tate Modern jest bardzo otwartą instytucją, w swojej kolekcji mającą wiele rozpoznawalnych dzieł. Fantastycznie, że poza niektórymi specjalnymi wystawami wstęp do muzeum jest bezpłatny. A dodatkowo sam budynek robi wrażenie – pomyślany jest jako miejsce spotkań oraz miłego spędzania wolnego czasu. Obecnie, po niedawnej przebudowie, ma on ponad dwa razy większą powierzchnię niż wcześniej, a zagospodarowanie ogromnej przestrzeni podziemnej i poświęcenie jej performensowi oraz filmowi przyciąga dodatkową publiczność zainteresowaną tą tematyką. W dzisiejszych czasach granice w sztuce się zacierają, wielu artystów operuje różnymi mediami, a my staramy się za nimi nadążyć.
Pracuje pani w Liverpoolu, ale wcześniej była związana właśnie z Tate Modern.
– Przygodę z nim zaczęłam w 2010 roku. Muzeum szukało wtedy kuratora specjalizującego się w sztuce współczesnej regionu Europy Środkowo-Wschodniej, ze względu na plany rozszerzenia kolekcji w tym kierunku. Aplikowałam o pozycję w otwartym naborze i udało się. W ciągu pięciu lat zrealizowałam w Londynie siedem dużych międzynarodowych projektów, po czym przeniosłam się do Liverpoolu, gdzie jestem głównym kuratorem.
Odpowiedzialne zajęcie.
– I wielowymiarowe. Moja praca polega na opracowywaniu programu wystaw oraz pokazów kolekcji, a także wydarzeń im towarzyszących. Organizacja wystawy jest procesem, w którym uczestniczy wiele osób, a każdy zajmuje się innymi rzeczami. Do moich zadań należy zapoznanie się z archiwami, z dziełem artysty, kontekstem jego twórczości, obejrzenie jak największej ilości prac na żywo, rozmowy z twórcą, bądź, jeśli jest to niemożliwe, z osobami, które blisko z nim współpracowały. Następnie wymyślenie koncepcji wystawy, wybór prac, ustalenie ich lokalizacji oraz rozmieszczenie w taki sposób, żeby stworzyć ciekawą opowieść.
Jako kurator pracuję też nad nowymi produkcjami, realizacjami w przestrzeni publicznej, rozwijam współpracę międzynarodową. To ciekawa, dynamiczna i mobilna praca, wymagająca licznych podróży oraz ciągłego dokształcania się.
Będąca spełnieniem dziecięcych marzeń?
– Moi rodzice z wykształcenia są inżynierami, ale ja nie byłam umysłem ścisłym. Pasjonowała mnie sztuka, dlatego zdecydowałam się na studia z historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Przez większą ich część zajmowałam się twórczością dawną, najbliższy był mi włoski renesans, natomiast wyzwaniem stało się zrozumienie współczesności. I na tym ostatnim okresie się skupiłam. W czasie studiów zaczęłam pracować w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, robiłam niezależne projekty, a potem razem z Magdą Matrną założyłam działającą do dziś fundację Open Art Projects, kooperującą z artystami przy tworzeniu nowych prac.
W 2008 roku wyjechałam na krótki staż do komercyjnej galerii w Nowym Jorku. To było wspaniałe doświadczenie, które procentuje do dziś, natomiast ostatecznie zakotwiczyłam w Anglii, gdzie mieszkam od ośmiu lat. Równocześnie cały czas utrzymuję bliskie kontakty z Polską, również te zawodowe. Zdarza się, że kuratoruję wystawy w polskich muzeach, współpracuję też ze znanym rzeźbiarzem Mirosławem Bałką w jego rodzinnym Otwocku. Co roku zapraszamy tam artystów, którzy tworzą dzieła związane z kolorytem tego miejsca. To bardzo ciekawe doświadczenie obserwować w jaki sposób lokalność może inspirować twórców, ale też co oni mogą jej dać od siebie. Ten projekt zapewnia mi poczucie równowagi – pomiędzy Tate w skali makro, a Otwockiem – w mikro. Bardzo budujący jest fakt, że w obu przypadkach zainteresowanie ze strony publiczności jest coraz większe.
W jakim kierunku będzie ewoluować współczesna sztuka?
– Trudno powiedzieć. Mam nadzieję, że przede wszystkim będzie nadążać za światem…